"W BOR pracują krewni i znajomi kaczki". Joanna Senyszyn w "Skandalistach"
- Z Biura Ochrony Rządu wyrzucono dobrych, doświadczonych kierowców. Są tam krewni, może nie tyle królika, co kaczki. Możemy mieć nowe powiedzenie: krewni i znajomi kaczki - powiedziała w programie "Skandaliści" w Polsat News polityk SLD, prof. Joanna Senyszyn. Skomentowała w ten sposób działanie BOR w kontekście ostatniego wypadku z udziałem premier.
Wypadek z udziałem premier miał miejsce w Oświęcimiu w ubiegły piątek. Po zderzeniu kolumny rządowej z samochodem seicento Beata Szydło oraz pracownicy BOR trafili do szpitali. Wojskowy Instytut Medyczny w Warszawie premier opuściła w piątek.
Joanna Senyszyn napisała na Twitterze: "Dlaczego PBS wraca na weekend do domu wojskowym samolotem, potem w kolumnie uprzywilejowanych samochodów? Spieszyła się do mężusia na kolację?"
DlaczegoPBS wraca na weekend do domu wojskowym samolotem,potem w kolumnie uprzywilejowanych samochodów?Spieszyła się do mężusia na kolację?
— Joanna Senyszyn (@Joanna_Senyszyn) 14 lutego 2017
"Trzeba inaczej zarządzać BOR"
- Przerażające jest to, że pani premier wraca do domu na weekend i jedzie w kolumnie samochodów, które są uprzywilejowane. Dlaczego? Ona nie jedzie służbowo - skomentowała w programie Senyszyn. Dodała, że była "ciekawa, czy się spieszyła na kolacje, czy coś innego".
- Wyobraźmy sobie jak wygląda podróż pani premier. Leci samolotem do Krakowa, a w tym czasie jadą samochody z Warszawy do Krakowa, by ją odebrać. Odbierają, wiozą do domu i wracają do Warszawy. To są ogromne koszty - oceniła.
Profesor stwierdziła, że wiadomym jest, iż wyprzedzano na podwójnej ciągłej. - Wiemy, że kierowca BOR jechał pod prąd. Jeśli był uprzywilejowany (trwa śledztwo – red.) to mógł, ale po co? - zastanawiała się polityk. Dodała, że "może trzeba inaczej zarządzać BOR".
"Pierwszy obywatel jest zerem"
Joanna Senyszyn znana jest nie tylko z ostrych poglądów, a także z nietuzinkowego wyglądu. - Ja po prostu mam osobowość w odróżnieniu do innych polityków, którzy jej po prostu nie mają. Po prostu mam poglądy. Dlaczego miałabym się chować - oceniła w programie.
Profesor stwierdziła, że w polskiej polityce "jest tak dużo zer, że nie wiadomo, czy warto jakieś wyróżniać".
- Myślę, że połowa polityków PiS się pod to nadaje. Pierwszy obywatel... – powiedziała Senyszyn.
- Dlaczego? Jest najpotężniejszym człowiekiem w państwie - zauważyła prowadząca Agnieszka Gozdyra.
- Najpotężniejszym człowiekiem w państwie jest Jarosław Kaczyński. A ja miałam na myśli formalnie pierwszego obywatela - doprecyzowała profesor.
- Pani profesor. To jest też szacunek dla urzędu – odpowiedziała prowadząca.
- Trudno mieć szacunek dla urzędu, jeśli został sprowadzony do podpisywania pism – stwierdziła Senyszyn.
- Ale uczymy szacunku do innych. Jak mamy mieć szacunek w ogóle do siebie, jeżeli… - dodała prowadząca.
- Dlatego właśnie nie wymieniałam nazwisk - podsumowała profesor.
"Z nożem na mnie wystartował"
Senyszyn przyznała, że są osoby, które "chcą się jej pozbyć".
- W czasie kampanii wyborczej miałam takie zdarzenie, że jakiś młody człowiek do mnie z nożem wystartował. Na szczęście nie przekonałam się w jakim celu. Miałam obstawę - opowiedziała profesor.
- Wpisy na blogu, na Twitterze, świadczą o tym, że część chciałaby, żebym się wycofała - dodała.
"Trzeba zaostrzyć język"
Jeden z wpisów Joanny Senyszyn na Twitterze dotyczył rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza. Napisała w nim: "Misiewiczowi włos z głowy nie spadnie. Prawdziwi patrioci stosuję staropolskie przysłowie q...a q...e łba nie urwie. Które ministerstwo teraz".
- Żałuję, że nie mogłam powiedzieć tego z trybuny sejmowej - skomentowała swój wpis profesor. Dodała, że te wypowiedź "może bym wypikała". - Kiedy słyszę, co inni mówią o Misiewiczu, że myślą, że to wiceminister lub nawet minister, to dochodzę do wniosku, że mój wpis był za łagodny. Trzeba zaostrzyć język. Bardzo łatwo to zrobić, wystarczy posłuchać posłanki Pawłowicz - oceniła.
-Słowo na 'k' to najpopularniejszy przerywnik w języku polskim - stwierdziła.
"Cenią sobie zygoty i płody, nie cenią kobiet"
Poseł Marek Suski z PiS powiedział w piątek w programie "Graffiti", że pigułka "dzień po" to "pigułka śmierci".
- Niestety wypowiedzi wielu polityków prawicy dowodzą, że nie wiedzą, o czym mówią. To jest przykre i lepiej w ogóle się nie wypowiadać. EllaOne to antykoncepcja awaryjna. Ona nie przerywa ciąży. Ta tabletka uniemożliwia zapłodnienie - komentowała Senyszyn.
- Nie jestem w stanie pojąć dlaczego politycy prawicy tak bardzo sobie cenią zapłodnione komórki jajowe, zygoty, płody, a nie cenią kobiet, prawa ich do wyboru, do wolności. Aborcja to pozbawianie praw kobiet - podsumowała.
Polsat News
Czytaj więcej