Czystki na tureckich uniwersytetach. "Próbują ukarać nas śmiercią cywilną"
Już niemal dwa tysiące wykładowców akademickich zostało wydalonych z tureckich uniwersytetów publicznych. Odebrano im tytuły akademickie, anulowano paszporty oraz pozbawiono prawa do pracy w sektorze publicznym. Władze Turcji traktują ich jak wrogów systemu, podejrzanych o wspieranie terroryzmu.
11 stycznia 2016 r., czyli niemal pół roku po próbie wojskowego zamachu stanu, tysiące wykładowców podpisało się pod petycją do rządu tureckiego, z prośbą o zaprzestanie działań wojennych na terenie południowo-wschodniej Turcji, regionie zamieszkiwanym głównie przez ludność kurdyjską.
Akademicy za Pokojem
Sygnatariusze otwarcie potępili przemoc wobec ludności cywilnej oraz zaapelowali o zaprzestanie łamania praw konstytucyjnych i traktatów międzynarodowych. Naukowcy, którzy podpisali petycję określani są mianem Akademików za Pokojem.
Apel naukowców został publicznie zaatakowany przez prezydenta Turcji Reçepa Tayyipa Erdoğana, który oskarżył sygnatariuszy o wspieranie terroryzmu. Z jego nakazu instytucje państwowe rozpoczęły procedury prawne wobec sygnatariuszy listu, a na uniwersytetach wszczęto postępowania administracyjne wobec wykładowców, którzy nie popierają obecnego rządu.
Ponieważ władze uniwersyteckie nie były w stanie przeprowadzić takiego postępowania, sprawę przekierowano do Wysokiej Rady Edukacji (YÖK), wraz z wnioskiem o odebranie tytułów naukowych wykładowcom, przeciwko którym rozpoczęto postępowanie karne.
Masowe zwolnienia bez podania przyczyn
YÖK pełni funkcję decyzyjną w tureckim systemie edukacji, zajmuje się głównie kontrolą pracowników uczelni państwowych. Po ogłoszeniu stanu wyjątkowego, związanego z próbą zamachu stanu 15 lipca 2016 r., rząd turecki zaczął masowo zwalniać wykładowców akademickich, nie podając przy tym powodu zwolnienia i odbierając im uzyskane tytuły naukowe. Władza wykorzystuje stan wojenny, dzięki któremu nie musi tłumaczyć się z nawet bezprawnych w normalnej sytuacji działań.
W nocy z 7 na 8 lutego 2017 r. Rada Ministrów wydała dekret, na podstawie którego trzystu trzydziestu wykładowców akademickich zostało wydalonych z dwudziestu trzech tureckich uniwersytetów.
Największa liczba profesorów, doktorów oraz pracowników naukowych została odwołana z Uniwersytetu Ankarskiego, gdzie pracę utraciły siedemdziesiąt dwie osoby.
Biorąc pod uwagę wszystkie zwolnienia, które zaczęły się zaraz po wprowadzeniu stanu wyjątkowego 21 lipca z uniwersytetu Ankarskiego wydalonych zostało ponad stu wykładowców.
Listy z nazwiskami opublikowane w internecie
Najbardziej ucierpiał wydział Nauk Politycznych i Administracji Publicznej, zwany potocznie Mülkiye, który uznawany jest za jeden z najbardziej renomowanych w Turcji. Zamknięte zostały dwa główne zakłady; Politologii i Komunikacji, gdzie zwolniona została niemalże cała kadra akademicka.
Mülkiye słynie z krytyki politycznej i uznawane jest za centrum opozycji. - Pracownik naukowy Can Irmak Özinanır, doktorant w zakładzie Komunikacji, jeden z Akademików za Pokojem. Can Irmak dowiedział się o odwołaniu z internetu, tak jak reszta wykładowców, których nazwiska wraz z numerami pesel pojawiły się na liście.
- Nikt mnie nie poinformował o zwolnieniu, dowiedziałem się o tym z listy opublikowanej w internecie. W tym czasie pisałem pracę doktorancką. Pytany, co planuje teraz zrobić, czy skieruje sprawę do sądu, odpowiada:
- Nie, na pewno nie z tym rządem. Nasze tytuły naukowe zostały odwołane. Nie możemy pracować w sektorze publicznym. Nie możemy również pracować w sektorze prywatnym, bo rząd będzie naciskał na naszych pracodawców. Nasze paszporty zostały anulowane, nie mamy możliwości wyjechania za granicę. Jak to powiedział jeden z prorządowych dziennikarzy; ,,opozycja powinna zostać ukarana poprzez śmierć cywilną’’. To właśnie próbują zrobić, ukarać nas śmiercią cywilną, ale my mamy zamiar kontynuować naszą pracę.
Jak wyjaśnił, będą dążyć do tego, aby dalej móc nauczać studentów.
"Nie sądziłem, że postawią nam zarzuty"
Prof. Dr hab. Utku Balaban, wykładowca w zakładzie Ekonomiki Pracy i Stosunków Przemysłowych, o nowym rozporządzeniu wykonawczym dowiedział się z paska informacyjnego wieczornych wiadomości.
- Rząd nie bierze na siebie odpowiedzialności, aby poinformować ludzi o zwolnieniach. Siedzimy teraz w moim biurze, nikt mnie jeszcze nie poinformował o zwolnieniu. Po prostu wiem, że zostałem zwolniony. Władze uniwersyteckie również mnie nie poinformowały. Ja jestem odpowiedzialny za to, żeby dowiedzieć się, że zostałem zwolniony.
Zapytany, czy spodziewał się represji ze strony rządu z powodu podpisania petycji Akademików za Pokojem, odpowiada:
- Nie sadziłem, że zostaną nam postawione jakiekolwiek zarzuty. Od dawna aktywnie sprzeciwiamy się łamaniu praw człowieka w Turcji. Nie spodziewaliśmy się jednak, że petycja wzbudzi tak duże zainteresowanie. Prezydent Erdoğan publicznie nas skrytykował, przez co media konserwatywne nagłośniły sprawę, co jest dla nas dużym sukcesem. Co do represji ze strony rządu i władz uniwersyteckich, petycja Akademików za Pokojem to tylko pretekst, aby zwolnić wykładowców z naszego wydziału. Rektor uniwersytetu Ankarskiego, od dawna starał się uprzykrzyć życie naszym wykładowcom.
Odebrano prawa cywilne
Prof. dr hab. Tezcan Durna wykładowca w zakładzie Komunikacji, jest jednym z pierwszych wykładowców, którzy podpisali petycję. Na podstawie dekretu rządowego nr 679 z 6 stycznia 2017 r. odebrano mu wszystkie prawa cywilne, zmuszono do zwrócenia paszportu dyplomatycznego, oraz odebrano tytuły naukowe.
- Rektorat uniwersytetu Ankarskiego, rozpoczął procedury administracyjne i dyscyplinarne przeciwko mnie w lutym 2016 r. W tym okresie sygnatariusze zaczęli napotykać trudności w uzyskaniu oficjalnych uprawnień z administracji uczelni, aby wziąć udział w zagranicznych spotkaniach naukowych, takich jak konferencje czy sympozja. (...) Prorektor poinformował mnie, że nie otrzymam wymaganych dokumentów, z powodu postępowania administracyjnego wszczętego wobec mojej osoby. Kiedy powiedziałem, że to, co robią władze uniwersyteckie jest niezgodne z prawem, spytał; "Czy zostały jeszcze jakieś prawa w tym kraju?"’. Następnie poprosił mnie o wycofanie mojego podpisu z petycji podpisanej przez Akademików za Pokojem. Odpowiedziałem, że podpisałem petycję z pełną świadomością, nie złamałem żadnego prawa i nie wycofam mojego podpisu. 6 stycznia zostałem wydalony z uniwersytetu. W obecnej sytuacji nie jestem w stanie kontynuować mojej kariery akademickiej - relacjonuje profesor.
"Byliśmy ofiarami mobbingu"
Prof. Alev Özkazanç, wykładowczyni w zakładzie Politologii, oraz Gender and Women's Studies, została zmuszona do przejścia na wcześniejszą emeryturę w grudniu 2016 r.
- Ja i moi przyjaciele byliśmy ofiarami ciężkiego mobbingu przez ostatni rok. Rektor Erkan İbiş nie wyrażał zgody na wyjazdy zagraniczne, uniemożliwiał zdobycie wyższego stopnia naukowego poprzez prywatne interwencje, monitorował każde nasze przedsięwzięcie. Posiadamy informacje, że rektorzy osobiście przygotowali listę z nazwiskami wykładowców zwolnionych przez rząd - mówi.
Na pytanie, co wykładowcy planują zrobić w kwestii zwolnień, odpowiada: - Zaczęliśmy się lepiej organizować, jesteśmy w trakcie przygotowania kampanii, która ma na celu nagłośnie całej sprawy. Wykładowcy nie mają zamiaru opuszczać swoich biur, nie poddamy się bez walki. Poinformowaliśmy media, absolwentów, przyjaciół z innych uniwersytetów i studentów.
#nie tykaj mojego nauczyciela
10 lutego setki osób próbowały dostać się na kampus Mülkiye. Oddziały prewencji policji użyły gumowych kul, pałek i gazu pieprzowego wobec studentów i wykładowców. Aresztowano jedenastu studentów uniwersytetu Ankarskiego.W ramach wsparcia, studenci nagrywają krótkie filmiki, w których odczytują fragmenty książek napisanych przez wykładowców, a następnie publikują je w mediach społecznościowych wraz z hashtagami; #HocalarımızıOkuyoruz, co oznacza czytamy naszych nauczycieli, oraz #HocamaDokunma - nie tykaj mojego nauczyciela.
W kolejnych tygodniach wykładowcy z Wydziału Nauk Politycznych i Administracji Publicznej, organizować będą wykłady i konferencje, których celem będzie wytłumaczenie dlaczego obywatele powinni sprzeciwić się próbą wprowadzenia systemu prezydenckiego w Turcji.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze