Gronkiewicz-Waltz: nie przyjęłam żadnej korzyści majątkowej

Polska
Gronkiewicz-Waltz: nie przyjęłam żadnej korzyści majątkowej
PAP/Marcin Obara
Ogródki działkowe przy Al. Waszyngtona

"Nie przyjęłam korzyści majątkowej wskazywanej w ww. zawiadomieniu, ani jakiejkolwiek innej. Gotowa jestem do podjęcia koniecznej współpracy z prokuraturą" - napisała prezydent w oświadczeniu.

Oświadczenie prezydent Warszawy zostało wystosowane w związku z wszczęciem przez Prokuraturę Okręgową Warszawa - Praga postępowania w sprawie przyjęcia w nieustalonym miejscu w 2008 roku korzyści majątkowej w kwocie 2,5 mln zł przez prezydenta Warszawy lub jego zastępcę. Sprawa ma związek z nieruchomością, na której są ogródki działkowe na Saskiej Kępie. Postępowanie zostało wszczęte po wezwaniu stołecznego radnego, członka stowarzyszenia Miasto Jest Nasze Jana Śpiewaka.

 

"Bezprawne zniesławienie mojej osoby"

 

Prezydent podkreśliła, że po licznych postępowaniach administracyjnych i sądowych, finalnie Sąd Okręgowy w Warszawie w 2016 roku stwierdził nieważność umowy sprzedaży praw i roszczeń nieruchomości na Saskiej Kępie, a miasto nie musi zwracać tej nieruchomości ani wypłacać za nią odszkodowania.

 

"Fakty te wprost przeczą logice przyjętej w zawiadomieniu pana Jana Śpiewaka, iż działam na szkodę m. st. Warszawy. Twierdzenia zawarte w tym zawiadomieniu oraz wielokrotnie podawane w dniu dzisiejszym w przestrzeni medialnej, jakobym przyjęła korzyść majątkową, noszą cechy bezprawnego zniesławienia mojej osoby" - dodała prezydent stolicy.

 

Gronkiewicz-Waltz zaznaczyła, że Jan Śpiewak, składając zawiadomienie, jako jedyne źródło swojej wiedzy wskazał publikację Roberta Prystroma (jak wyjaśnił Śpiewak - byłego pracownika spółki deweloperskiej, która miała być beneficjentem zwrotu nieruchomości na Saskiej Kępie).

 

"Media ani organy ścigania nie zainteresowały się tym"

 

Prezydent Warszawy stwierdziła, że publikacja ta w przestrzeni publicznej znajduje się od listopada 2015 roku, - o czym, jak zaznaczyła, ona dowiedziała się w środę - "i nie wywołała żadnego zainteresowania mediów, ani organów ściągania".

 

"O braku wiarygodności pana Roberta Prystroma świadczy fakt, że został on skazany wyrokiem z dnia 28 czerwca 2016 roku na karę 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata za zniesławienie" - stwierdziła w oświadczeniu Gronkiewicz-Waltz.

 

Prezydent Warszawy poinformowała, że rozważa również podjęcie kroków prawnych mających na celu ochronę jej dóbr prawnych.

 

"Każdy ma prawo oprzeć się na opinii blogera"

 

Podobnie do śledztwa ustosunkował się wiceprezydent Warszawy.

 

- To są czynności, które toczą się w bardzo wielu sprawach. To jest prawo prokuratury do rozpoczynania spraw. Oczywiście jak w każdym przypadku będziemy współpracowali z organami ścigania. Współpracujemy przy każdej sprawie, która dotyczy i jest składana z doniesienia m.in. prezydenta miasta - ja sam złożyłem tego typu doniesień trzy albo cztery na przestrzeni ostatniego kwartału. Więc w każdym przypadku jesteśmy zobowiązani do przekazywania materiałów, dokumentów, których prokuratura zażąda - powiedział dziennikarzom wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski po spotkaniu z mieszkańcami stolicy w środę wieczorem.

 

- Natomiast to, na jakiej podstawie są zgłaszane tego typu zarzuty, to już pozostaje bez komentarza - dodał.

 

- Oczywiście każdy ma prawo oprzeć się na opinii blogera, że doszło do przekupstwa czy do jakiegoś przestępstwa. Każdy obywatel może to zgłosić. Natomiast do oceny prokuratury i sądu jest dalsza ścieżka postępowania - podkreślił Olszewski.

 

"Nie wypada mi komentować, dlaczego akurat to ktoś wszczął"

 

Przypomniał, że bloger dokonał swojego wpisu w 2015 r., a w kwietniu ubiegłego roku złożono zawiadomienie. - Jako urzędnikowi nie wypada mi komentować, dlaczego akurat to ktoś wziął pod uwagę i wszczął. Rozumiem, że prokuratura tę sprawę będzie badała. Śledztwo jest "w sprawie" - wyjaśnił.

 

Działacz stowarzyszenia Miasto Jest Nasze Jan Śpiewak poinformował, że zawiadomienie dotyczy próby przejęcia 32 hektarów nieruchomości na Saskiej Kępie, na której jeden z deweloperów chciał wybudować nową dzielnicę mieszkaniową. Według Śpiewaka administracja prezydent Warszawy miała podejmować kroki w celu przekazania terenu deweloperowi i wówczas - jak podejrzewa stowarzyszenie - mogło dojść do wręczenia korzyści w wysokości 2,5 mln zł.

 

Chodzi o teren ogrodów działkowych przy Saskiej Kępie w rejonie ul. Kinowej, al. Stanów Zjednoczonych oraz al. Waszyngtona. Sprawa ma związek z reaktywacją spółki "Nowe Dzielnice" S.A.; założonej w latach 20. ubiegłego wieku. Przed wojną spółka, należąca w całości do belgijskiej firmy posiadała ok. 100 ha ziemi na Kamionku i planowała tam budowę osiedla podobnego do Saskiej Kępy; po II wojnie światowej grunty zostały znacjonalizowane dekretem Bieruta.

 

"Wart pół miliarda, oddany za pół miliona"

 

Według "Rz" spółkę "Nowe Dzielnice" reaktywowano pod koniec lat 90.; 25 października 1999 r. wystąpiła do Urzędu Dzielnicy Warszawa-Centrum o wszczęcie postępowania w sprawie zwrotu nieruchomości położonej na terenie dzielnicy Warszawa Praga-Południe, a następnie - 8 grudnia 2000 r. - zbyła prawa i roszczenia do działek spółce "Projekt S".

 

Jak tłumaczył Śpiewak, reaktywowane przedsiębiorstwo domagało się zwrotu nieruchomości, chociaż otrzymało rekompensatę od państwa polskiego jeszcze w PRL.

 

Media pisały, że w 2003 roku Marek Kolarski, wtedy szef Biura Gospodarowania Nieruchomościami miał wydać decyzję zwrotową i teren o wartości co najmniej miliarda złotych oddać za pół miliona złotych w użytkowanie wieczyste prywatnej firmie. Ówczesny prezydent Lech Kaczyński odmówił podpisania aktu notarialnego; zdymisjonował Kolarskiego i zawiadomił prokuraturę. W 2006 roku prezydenturę w Warszawie objęła Hanna Gronkiewicz-Waltz.

 

"Dziwne i podejrzane"

 

Sprawa nadal toczyła się przed sądami administracyjnymi, przez kolejnych kilka lat zapadały wyroki na zmianę korzystne raz dla spółki, raz dla miasta. Jak podaje "Miasto Jest Nasze", 14 października 2009 roku Naczelny Sąd Administracyjny przypieczętował uchylenie decyzji z dnia 17 września 2003 roku, ustanawiającej prawo do użytkowania wieczystego terenu.

 

Według Śpiewaka miasto jednak podejmowało kroki w celu oddania nieruchomości fikcyjnie reaktywowanej spółce, a jednocześnie - mimo apeli strony społecznej i mieszkańców - nie chciało uchwalić planu zagospodarowania terenu, który uniemożliwiłby zabudowanie terenów zielonych.

 

W środę Śpiewak powiedział, że fakt, iż prezydent stolicy nie uchwaliła planu zagospodarowania przestrzennego wydaje się być "bardzo dziwny i podejrzany".

 

"Z upoważnienia Lecha Kaczyńskiego"

 

- Druga sprawa, która jest tutaj istotna, to kwestia skargi (na decyzję z 2008 r. uchylającą zwrot terenów na Saskiej Kępie - red.), którą złożyła pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz - występowała niejako w imieniu osób, które chciały przejąć tę nieruchomość - mówił.

 

- Trzecia sprawa: w lipcu przeczytałem wpis na blogu, który prowadzi były pracownik tej spółki deweloperskiej, która miała być beneficjentem tego zwrotu i zawiadomiłem CBA, ponieważ ta sytuacja sprawiała wrażenie takiej, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa przy załatwianiu tej sprawy ze strony ratusza - dodał.

 

Wyrok unieważniający umowę przejęcia roszczeń przez spółkę "Projekt S" zapadł 4 listopada 2016 r. w wydziale cywilnym Sądu Okręgowego w Warszawie.

 

W środę na Twitterze Hanna Gronkiewicz-Waltz napisała, że decyzję o zwrocie reaktywowanej spółce nieruchomości, na której są ogródki działkowe na Saskiej Kępie, podjęto z upoważnienia ówczesnego prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego. "Przez ostatnie 10 lat trwało postępowanie sądowe o odzyskanie tych gruntów i jednoczesne niepłacenie odszkodowania. Doszło do tego w XI 2016 r." - napisała.

 

PAP

pam/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie