"Chodzi o stworzenie wizji Polski, w której nie ma Wałęsy". Prof. Paczkowski w programie "Brutalna prawda. Durczok ujawnia"
- Bracia Kaczyńscy wyszli z cienia Wałęsy i sami postanowili być światłem, a nie tylko odbiciem i rozpoczęli wojnę z Lechem Wałęsą. Już w 1991 r., w 1992 r. się rozkręciła i ona nie ustaje - powiedział w programie "Brutalna prawda. Durczok ujawnia" prof. Andrzej Paczkowski, działacz opozycji w PRL i b. członek Rady IPN. W ten sposób skomentował ostatnie doniesienia IPN ws. legendy "Solidarności".
We wtorek w IPN zaprezentowano opinię biegłych ws. dokumentów teczki personalnej i teczki pracy TW "Bolek"; z opinii tej wynika, że zobowiązanie do współpracy z SB i pokwitowania odbioru pieniędzy podpisał Lech Wałęsa.
Prowadzący program Kamil Durczok zauważył, że grono obrońców Wałęsy maleje. - Duża część obrońców Wałęsy szła w ślad za Wałęsą i negowała fakt współpracy - komentował prof. Paczkowski. Dodał, że "na nasze nieszczęście Lech Wałęsa bardzo często co innego mówi, a co innego robi". - Bywa bardzo niekonsekwentny w swoich działaniach - ocenił.
"Przekonują nieprzekonanych"
Paczkowski stwierdził, że ustalenia IPN "przełomowe nie są, chociaż przekonują nieprzekonanych, że Lech Wałęsa jako TW "Bolek" przekazywał informacje kolejnym oficerom prowadzącym Wydziału III Komendy Wojewódzkiej w Gdańsku".
- I tyle. To jest stwierdzone, pewne. Natomiast jakie z tego są konsekwencje, to co innego. Sądzę, że nie chodzi o zamazanie dyskusji nad przyszłością Polski, a stworzenie takiej wizji Polski, w której nie ma Wałęsy, okrągłego stołu, czy Mazowieckiego - stwierdził prof. Paczkowski.
"Rzucić cień na Wałęsę"
- Bracia Kaczyńscy wyszli z cienia Wałęsy i sami postanowili być światłem, a nie tylko odbiciem i rozpoczęli wojnę z Lechem Wałęsą. Już w 1991 r., w 1992 r. się rozkręciła i ona nie ustaje - ocenił.
Dodał, że podstawowym elementem tej wojny jest "dezawuacja kompromisu, okrągłego stołu, i wyborów z 4 czerwca '89 roku". - Po to, żeby to zdezawuować, należy rzucić cień na głównych aktorów tego wydarzenia. A wśród tych osób był Lech Wałęsa - podsumował.
"Dochodzimy do sytuacji kuriozalnych"
Były wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński komentował budżet na 2017 rok oraz plan Morawieckiego. - Pierwszy rok po przejęciu władzy jest miodowy - można zrzucać na poprzedników, można szukać dziury w całym, ciągle się łudzić. Ale jeżeli w drugim roku, uruchamiając własny budżet, jest się bardziej rozrzutnym... To dochodzimy do sytuacji kuriozalnych - mówił Piechociński.
Były minister gospodarki przytoczył w tym miejscu historię, która związana jest z podwyżką płacy minimalnej od 2017 roku wynoszącej 2000 zł. - Dziewczyna po studiach, kilkanaście lat pracy zarabia 2 200 brutto. Po pięciu latach akademii medycznej w Warszawie. I zastanawia się, czy dalej pracować za tę stawkę, bo nie będzie podniesienia płac w służbie zdrowia - zauważył.
- Nie ma satysfakcjonującego wzrostu. Ten rok, który za nami i ten rok, który się rozpoczyna, wskazuje bardzo wyraźnie: jesteśmy bliżej pułapki średniego wzrostu - podsumował Piechociński.
Wydania kolejnych odcinków programu można obejrzeć po emisji w Polsat News na stronie polsatnews.pl w zakładce "Nasze programy".
polsatnews.pl