"Czy rzecznik MON posiadał osłonę kontrwywiadowczą?" Poseł pyta o imprezę Misiewicza

Polska
"Czy rzecznik MON posiadał osłonę kontrwywiadowczą?" Poseł pyta o imprezę Misiewicza
Polsat News

Michał Jaros, poseł Nowoczesnej, złożył na ręce szefa resortu obrony Antoniego Macierewicza interpelację w sprawie nocnego wyjścia do klubu Bartłomieja Misiewicza. Rzecznik MON, według doniesień mediów, miał wtedy skorzystać ze służbowej limuzyny i asysty ochroniarza.

 

"Zgodnie z doniesieniami medialnymi, pan Bartłomiej Misiewicz gościł w białostockim klubie nocnym 'WOW'. Towarzyszył mu ochroniarz, przedstawiony jako funkcjonariusz Żandarmerii Wojskowej, a do klubu został dowieziony rządową limuzyną. Pan Misiewicz zapewne pełnił ważną misję, stawką której było bezpieczeństwo narodowe. Jednak co do jej przebiegu pojawiają się pewne wątpliwości" - napisał Jaros na Twitterze.

 

Misja w klubie 

 

Poseł Nowoczesnej zapytał:

 

"czy rzecznik MON posiadał osłonę kontrwywiadowczą w trakcie pełnienia swojej misji w białostockim klubie"'

"czy był to wyjazd służbowy, a pan Barłomiej Misiewicz korzystał ze służbowego pojazdu?";

"ile kosztował dojazd, pobyt oraz powrót rzecznika MON ze wspomnianego klubu do hotelu".

 

Jeśli okaże się, że był to "pobyt prywatny" poseł Nowoczesnej chce poznać przyczynę, dla której  Misiewicz  skorzystał samochodu służbowego i asysty ochroniarza.

 

Impreza rzecznika MON

 

Na imprezie w białostockim klubie "WOW" Bartłomiej Misiewicz miał pojawić się w czwartek, 19 stycznia, wieczorem. W Białymstoku był służbowo. W piątek, 20 stycznia wraz z ministrem obrony narodowej Antonim Macierewiczem otwierał punkt dla kandydatów do Wojsk Obrony Terytorialnej.


Jak opisał dziennik "Fakt", ok. godz. 23 w czwartek rzecznik MON podjechał do klubu oddalonego od jego hotelu o 350 metrów luksusową limuzyną. Towarzyszyć mu mieli ubrany na sportowo funkcjonariusz Żandarmerii Wojskowej i mężczyzna, którego przedstawiał jako człowieka ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela. Z przytaczanych przez dziennik relacji osób bawiących się na imprezie wynika, że Misiewicz miał proponować pracę w ministerstwie osobom, które rozpoznały go w klubie, a także miał prosić DJa, żeby ze sceny ogłosił, że w klubie bawi się rzecznik MON. Miał też nagabywać studentki i powiedzieć, że choć ma narzeczoną, to "kocha wszystkie kobiety".

 

"Nikogo nie skompromitowałem"

 

Sam Misiewicz początkowo nie chciał komentować rewelacji na swój temat. Gdy jednak zmienił zdanie powiedział "Faktowi", że nie był pijany i nie ma się czego wstydzić, bo nikogo nie skompromitował.

 

- Do klubu z kolegami przyszedłem pieszo, pamiętam, bo było wtedy bardzo ślisko w Białymstoku. Nie przyjechałem do klubu służbową limuzyną BMW. Nie korzystałem i nie korzystam z ochrony Żandarmerii. W klubie WOW byłem prywatnie" - wyjaśnił rzecznik MON.

 

Głos w sprawie zabrał również jeden z kolegów Misiewicza, który był uczestnikiem imprezy. - Siedzieliśmy normalnie jak dwaj faceci przy wódce. Nie było żadnego nagabywania dziewczyn, ani szastania pieniędzmi. Nie było ku temu powodów. Porozmawialiśmy i wyszliśmy z lokalu przed północą - tłumaczy w rozmowie z dziendobrybiałystok.pl mężczyzna pod pseudonimem "białostoczanin".

 

Fakt, polsatnews.pl, dziendobrybialystok.pl

dk/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie