Nocą kradną krowy. Są warte tyle, co nowy samochód

Polska

Zakradają się na pastwiska, otumaniają krowy i ładują je na samochody. W województwie zachodniopomorskim grasuje gang złodziei bydła. Znikają tylko rasowe krowy, pochodzenia francuskiego. Jedna może być warta nawet 20 tys. zł. Policja wie o co najmniej dziewięciu takich kradzieżach. Śledczym udało się zatrzymać dwie osoby. - Sytuacja zmienia się z godziny na godzinę - zapewniają.

Do nietypowych kradzieży dochodzi od kilku miesięcy w okolicach Koszalina i Szczecina. Andrzej Malec z Drawska Pomorskiego w listopadzie stracił aż 19 sztuk bydła, wartych około 80 tys. zł.

 

- Zabrali dwa najcenniejsze buhaje, waga jednego to 800 kg, a wartość 12 tys. zł. Złodzieje wiedzieli, co wybrać ze stada. Było tam ponad 100 sztuk, zabrano rodowe sztuki – mówi hodowca reporterowi "Interwencji".

 

Lepsze mięso

 

Stanisławowi Romańskiemu z Lubienia Dolnego koło Gryfic skradziono 9 sztuk bydła wartego ponad 40 tys. zł. - Od polskich krów różnią się odpornością, wydajnością mięsa i jakością mięsa. Nie ma przerostów, osłonek, żyłek. To francuska rasa. Mam też mieszane sztuki, ale złodzieje wybrali tylko te najcenniejsze – tłumaczy.

 

- Każda sztuka bydła ma kolczyki, paszport i jest zarejestrowana w agencji rolnej. Teoretycznie nie można jej sprzedać, ale praktycznie różnie to bywa – dodaje Andrzej Malec.

 

Pasące się na łąkach bydło było wabione paszą przez złodziei w miejsca, gdzie mogły dojechać ich samochody z przyczepami. Tam strzelano do krów z pistoletu ze środkiem nasennym.

 

- Krowę to paraliżuje. Zwierzę stoi, nie szarpie się – mówi Stanisław Romański.

 

- Na tą chwilę możemy mówić o 9 zdarzeniach, w których sposób działania sprawców był identyczny – informuje Przemysław Kimon z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

 

"To byli specjaliści"

 

Katarzyna Kędzia prowadzi hodowlę rasowego bydła wraz ze swoim ojcem w Żabowie koło Nowogardu. Także oni zostali okradzeni. Stracili 11 sztuk bydła (wartych w sumie ok. 100 tys. zł - red.), choć początkowo myśleli, że więcej. Trzy spłoszone przez złodziei krowy uciekły do lasu. Wróciły po 2 dniach.

 

- Pastwisko musiało być pod obserwacją. Wiedzieli, kiedy się pojawić, aby nie zostać zauważonym – mówi Katarzyna Kędzia.

 

- Znaleźliśmy w jeden sztuce strzykawkę z lotką. W niej były nawet światełka, bo była mgła. To byli specjaliści – dodaje Jan Toboła, ojciec pani Katarzyny.

 

Rolnicy i hodowcy czują się osamotnieni w walce ze złodziejami, szukają ich na własną rękę. Twierdzą, że w sprawie od kilku miesięcy nic się nie dzieje.

 

- Na miejscu kradzieży znaleziono ślady. Nie dały one jednak podstaw, aby komukolwiek postawić zarzuty - informuje Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

 

Pierwsze zatrzymania

 

Kiedy program "Interwencja" zainteresował się sprawą - nagle policja zatrzymała pierwszych podejrzanych. Odzyskano nawet 11 skradzionych krów. Niestety większość członków gangu złodziei krów wciąż przebywa na wolności.

 

- Zatrzymanie to początek sprawy, ona zmienia się z godziny na godzinę. Właśnie otrzymałem informację, że pierwsza z zatrzymanych osób została tymczasowo aresztowana – mówi Przemysław Kimon z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

 

"Interwencja"

ml/luq/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie