"Śniadanie w Radiu Zet". "Kompromis" kontra "teatr" - opozycja podzielona ws. rozwiązania kryzysu parlamentarnego
- Trzeba przeprowadzić debatę nad poprawkami do budżetu - twierdzą politycy Nowoczesnej i Kukiz’15. - Nie można pozwolić na taki teatr i łamanie prawa - uważa PO. - Jako opozycja nie macie żadnych praw - mówił natomiast polityk PiS. Podczas "Śniadania w Radiu Zet" nie było zgody co do tego, czy w Senacie powinny ponownie zostać zgłoszone poprawki opozycji do budżetu, które w Sejmie odrzucono.
W czwartek marszałek Senatu Stanisław Karczewski napisał, że "jeśli będzie wola", to na najbliższym posiedzeniu zgłosi poprawki do budżetu na 2017 rok proponowane przez opozycję. Taką propozycję zgłaszali wcześniej szef Nowoczesnej Ryszard Petru i wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka z klubu Kukiz’15.
- Propozycja marszałka Karczewskiego to rozwiązanie konstruktywne. Dla nas kluczowe jest to, że obywatele nie mieli szansy wysłuchać debaty budżetowej. Teraz mamy szansę uzasadnić te poprawki, które zgłosiła opozycja. Warto, by obie strony cofnęły się o krok i doszło do kompromisu, który pozwoli na dalszą pracę - przekonywała Agnieszka Ścigaj (Kukiz '15).
- Nie mamy wątpliwości, że marszałek Sejmu złamał prawo. Nie można pozwolić byśmy mieli nielegalnie uchwalony budżet. Z drugiej strony mamy zagrożenie, że moglibyśmy mieć dwa Sejmy. Do tego nie należy dopuścić. Jest propozycja, która doprowadziłaby do debaty nad poprawkami. Nie poprawiłoby to legalności budżetu, ale Polacy mogliby dowiedzieć się jakie poprawki zostały zgłoszone, kto i jak za nimi głosował - stwierdziła Katarzyna Lubnauer (Nowoczesna).
- Jeżeli zakładamy, że budżet został uchwalony nielegalnie to trudno uznawać nagle, że ten budżet jest i na potrzeby polityczne wnosić do niego poprawki. Spowodowalibyśmy chwilowe zamknięcie oczu na łamanie prawa, byłby to teatr, który nie miałby nic wspólnego z uchwalaniem prawa - argumentował Borys Budka (PO).
- Nasza propozycja jest taka, że Sejm uznaje ostatnie posiedzenie za zamknięte. Jednocześnie podejmuje uchwałę o powtórzeniu głosowania nad ustawą budżetową bez blokowych głosowań poprawek. Wracamy też do starych zasad dla dziennikarzy w gmachu Sejmu. Wtedy można ten kryzys zażegnać - powiedział Krzysztof Hetman z PSL.
- My jesteśmy gotowi pracować na sali plenarnej. Za to płacą nam ludzie. We wszystkich opiniach sporządzonych dla marszałka Kuchcińskiego konkluzja jest jasna - wszystko co robił marszałek było legalne. Jest tam też propozycja dialogu i mediacji - podkreślał Michał Wójcik (PiS).
- Zamiast krytykować powinniście wsłuchać się w słowa Jarosława Kaczyńskiego, który proponował dyskusję na temat zinstytucjonalizowania opozycji. Wy tego nie rozumiecie. Nie rozumiecie jak potężna jest pozycja marszałka, wynikająca z konstytucji i regulaminu sejmu. A pan jako opozycja nie ma żadnych praw tak naprawdę, ma pan prawa tylko jako poseł - mówił polityk PiS do posłów opozycji.
Od 16 grudnia w sali plenarnej Sejmu przebywają posłowie PO i Nowoczesnej, którzy protestują protest w sprzeciwie wobec wykluczenia z obrad posła PO Michała Szczerby i wobec projektowanych zmian w zasadach pracy dziennikarzy. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński wznowił obrady w Sali Kolumnowej, gdzie przeprowadzono głosowania m.in. nad budżetem państwa na 2017 rok. Poprawki do sustawy budżetowej były wówczas głosowane w dwóch blokach: zgłoszone przez opozycję oraz popierane przez PiS i poprawki opozycji zostały hurtem odrzucone.
Według opozycji głosowania w Sali Kolumnowej były nielegalne, m.in. z powodu braku kworum. Marszałek Sejmu zapewniał, że w tych głosowaniach 16 grudnia brała udział wymagana liczba posłów oraz, że każdy z posłów mógł wejść do sali i brać udział w każdym głosowaniu.
"Prezydent wykorzystał konstytucyjny czas na konsultacje w sprawie reformy oświaty"
- Prezydent prowadził szerokie konsultacje z ekspertami, w tym z ekspertami z Narodowej Rady Rozwoju i w konstytucyjnym terminie podejmie decyzję - zapewniła szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Sadurska. Przypomniała, że Andrzej Duda ma czas do poniedziałku na decyzję, czy ustawę podpisać. Na pytanie, czy prezydent ma wątpliwości w tej sprawie, powtórzyła, że "prezydent podejmie decyzję w konstytucyjnym terminie".
- Jeżeli prezydent podpisze tę ustawę, będzie to bardzo złe dla Polski, oświaty, dla polskich dzieci, rodziców nauczycieli i wtedy zrobimy wszystko, żeby wspólnie z nauczycielami, rodzicami doprowadzić do referendum w tej sprawie - zapowiedział Borys Budka (PO). Ale dodał, że "być może chociaż raz pan prezydent nie wykona polecenia, czy też woli swojej byłej partii, i stanie po stronie Polek i Polaków, polskich dzieci, samorządów, rodziców i nauczycieli".
- Nowoczesna zdecydowanie poprze wszystkie sposoby, które po pierwsze pomogą zablokować tę złą zmianę. Po drugie my nie zawahamy się użyć wszystkich naszych sił i środków, żeby móc jak najwięcej Polaków przekonać, żeby po pierwsze takie referendum się odbyło a po drugie, żeby w nim uczestniczyli - zapewniła Katarzyna Lubnauer.
- Oczywiście jesteśmy w stanie poprzeć tę inicjatywę, nawet zaangażować się w zbieranie podpisów, ale jednocześnie liczymy na to, że ta rozhisteryzowana opozycja poprze również prawdziwie demokratyczne narzędzie, jakim jest zmiana w kwestii prawa o referendum tak, by rzeczywiście było ono wiążące - mówiła Agnieszka Ścigaj (Kukiz '15).
- Nauczyciele stracą prace a samorządy i budżet państwa wyłożą pieniądze na bezsensowną reformę - zgadzał się Krzysztof Hetman (PSL).
- Śmieszne jest w ustach PO, że chcą referendum, bo jak rządzili, to wnioski o referenda wyrzucali do kosza - komentował natomiast Michał Wójcik (PiS).
Zgodnie z przygotowaną reformą edukacji w miejsce obecnie istniejących szkół mają być: 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum ogólnokształcące, 5-letnie technikum, dwustopniowe szkoły branżowe i szkoły policealne; gimnazja mają zostać zlikwidowane. Zmiany mają być wprowadzane stopniowo począwszy od roku szkolnego 2017/2018.
polsatnews.pl
Czytaj więcej