"Żółte kartki" od NSZZ "Solidarność" za rażąco niskie płace

Polska
"Żółte kartki" od NSZZ "Solidarność" za rażąco niskie płace
Pixabay.com

Ponad 30 instytucji z całej Polski - w tym szpital, urzędy i sądy - otrzymały od NSZZ "Solidarność" i promującej społeczną odpowiedzialność przedsiębiorstw Fundacji CentrumCSR.PL "żółte kartki". Akcja ma piętnować rażąco niskie płace pracowników firm wygrywających przetargi.

Kartki przyznawane są dwu grupom zamawiających: tym, którzy rozstrzygając przetargi, nie zwracają uwagi na to, żeby pracownicy wybieranych firm otrzymywali niezaniżone wynagrodzenia, i tym , którzy nie stosują klauzul społecznych.

 

Chodzi głównie o firmy ochroniarskie, sprzątające i budowlane. Żółte kartki otrzymali m.in. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Katowicach, Podkarpackie Centrum Chorób Płuc w Rzeszowie, Urząd Miasta Gdańska, Specjalistyczny Szpital im. J. Śniadeckiego w Nowym Sączu.

 

"Akcja przynosi efekty"

 

Ekspertka NSZZ "Solidarność" Sylwia Szczepańska powiedziała, że inicjatywa przyznawania "żółtych kartek" powstała w związku z informacjami, że w przetargach publicznych proponuje się pracownikom bardzo niskie wynagrodzenia.

 

- Chcieliśmy zareagować, zwrócić się do tych instytucji, pokazywać im, że coś powinni w tej sprawie zrobić - wyjaśniała.

 

Podkreśliła, że akcja przynosi efekty i instytucje zmieniają wymogi przy przetargach.

 

Rektor uczelni przeprosił i zmienił wymogi

 

- Bardzo ładnie zachował się rektor Uniwersytetu im. Adama Mikiewicza w Poznaniu. Chodziło o płacenie sprzątaczkom poniżej minimalnego wynagrodzenia. Rektor odpisał, przeprosił, zbadał sprawę i pozmieniał wymogi przetargowe - mówiła.

 

Ekspertka przypomniała, że w grudniu w związku z przetargami w sądach "Solidarność" i fundacja zwróciły się do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. W apelu podkreślono, że sądy w Bielsku Podlaskim, Łęczycy i Nysie w przetargach publicznych na usługi sprzątania, ochrony oraz pracy na portierni nie gwarantują płacy w wysokości co najmniej godzinowej płacy minimalnej.

 

"Ci ludzie zapukają kiedyś do Funduszu po emerytury"

 

W ocenie Szczepańskiej, powodem "rażących rozstrzygnięć przetargów" były m.in. przepisy, zgodnie z którymi najważniejszym kryterium była cena.

 

- Plus przyzwolenie na to, że instytucje publiczne, za publiczne pieniądze, płacą tak niskie stawki - dodała. Według niej, zastrzeżenia można mieć w tym przypadku także do instytucji kontrolnych, np. Państwowej Inspekcji Pracy, a także do ZUS.

 

- To jest kwestia zastępowania umów o pracę umowami cywilnoprawnymi. ZUS też powinien być bardziej aktywny w tej sprawie. Jednak chodzi o to, by jak najwięcej składek wpływało do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Bo ci ludzie kiedyś zapukają do Funduszu po emerytury - oceniła ekspertka.

 

W opinii Szczepańskiej, coraz rzadziej dochodzi do rażących rozstrzygnięć przetargów.

 

 - To też jest kwestia tego, że poprawia się rynek pracy. Coraz trudniej znaleźć pracowników za niskie stawki. Pracodawcy też zaczynają sobie z tego zdawać sprawę - stwierdziła. Zwróciła uwagę, że sytuację na rynku pracy może poprawić także ustalenie minimalnej stawki godzinowej na poziomie 13 zł.

 

Zapowiedziała, że "żółte kartki" nadal będą wręczane.

 

PAP

mta/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie