Kijowski o fakturach: to było niezręczne, nie należało łączyć funkcji lidera i wykonawcy usług

Polska

- Jako przewodniczący KOD-u i jako wykonawca usług dla KOD-u nie mam sobie nic do zarzucenia. Niefortunne było połączenie tych dwóch funkcji. Ale nie ma tutaj żadnego naruszenia prawa ani sytuacji, w której by doszło do jakiegoś poważnego nadużycia. Nie należało łączyć tych funkcji - przyznał Kijowski podczas czwartkowej konferencji dot. kwestii faktur wystawionych Komitetowi.

Informacje o tym, że sześć faktur na łączną kwotę 91143,5 zł brutto Komitet Społeczny KOD zapłacił na rzecz spółki MKM Studio należącej do Mateusza Kijowskiego i jego żony, Magdaleny opublikował Onet. To firma - jak pisze portal - zajmująca się doradztwem w zakresie informatyki.

 

Lider Komitetu Obrony Demokracji potwierdził, że faktury, które ktoś przesłał do części mediów, są prawdziwe.

 

- Wiele osób o nich wiedziało. Oczywiście są prawdziwe, są fakturami za faktycznie wykonane prace i odnoszą się wyłącznie do pewnej części prac, które wykonywałem w tym obszarze, jak również nie mają nic wspólnego z działalnością w KOD-zie jako przewodniczącego czy lidera, były po prostu związane z konkretnymi pracami wykonywanymi przez spółkę, którą kierowałem - powiedział.

 

"Nie wiedzieliśmy, komu można zaufać"

 

Kijowski poinformował, że działał na zasadzie ryczałtu - ustalono maksymalną kwotę, jaka może mu być wypłacona każdego miesiąca, niezależnie od tego, jak dużo pracy wykona. Dlatego sześć faktur przedstawionych przez media opiewało każdorazowo na kwotę 15 tys. 190 zł 50 gr brutto. Faktury były wystawiane za "usługi informatyczne".

 

- KOD powstał w internecie, od pierwszych dni podlegał bardzo silnym atakom. Były dni, kiedy przez pół dnia zastanawialiśmy się, czy nasza grupa na Facebooku będzie jeszcze istniała, czy nie będzie istniała. Po chwili były podobne ataki na stronę, podmienianie treści i różnego typu działania. Ta nasza działalność internetowa wymagała aktywnej pracy - przekonywał Kijowski.

 

- W momencie, kiedy w sposób całkowicie spontaniczny przecież KOD powstał, trudno było znaleźć osoby czy firmy, które mogłyby część tych zadań wykonywać, nie wiedząc, do kogo możemy mieć zaufanie, a do kogo nie. Oczywiście było również wielu wolontariuszy, którzy wspierali te działania, ale trzeba było w jakiś sposób, przynajmniej na początku, trzymać to wszystko pod kontrolą - mówił.

 

"Mam trudną sytuację finansową od dawna"

 

Przypomniał jednak, że założona przez niego firma przestała świadczyć usługi na rzecz KOD, a więc i wystawiać faktury, już kilka miesięcy przed wypłynięciem dokumentów. Jak poinformował, zerwanie współpracy nastąpiło "jakoś na przełomie lata i jesieni".

 

Pytany przez dziennikarzy o to, czy nie brał pod uwagę działania społecznie na rzecz organizacji, Kijowski zaprzeczył.

 

- Nie byłbym w stanie tego robić społecznie, ponieważ mam trudną sytuację finansową od dawna i nie byłbym w stanie oprócz zaangażowania czasowego pokrywać jeszcze finansowej strony KOD - powiedział.

 

Podkreślił jednak, że wobec kwot, jakimi dysponuje KOD i jakie przeznacza czasem nawet na jeden marsz - a to nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych dziennie - "to bardzo niewielki procent". Poinformował, że "samych pieniędzy branych do puszek było ponad półtora miliona, było również wiele darowizn celowych, wpłat na konta", a suma składek wpłacanych przez członków zbliża się do miliona złotych. - Nie jest to tak, że to były jakby decydujące pieniądze - stwierdził.

 

"Ewidentna prowokacja"

 

Zaznaczył też, że to nie on podjął decyzję o tym, by jego firma świadczyła usługi na rzecz komitetu.

 

- To nie ja zleciłem te zadania. W taki sposób wyniknęło od początku, bo ja zaczynałem wszystkie usługi, ja rejestrowałem domenę, ja zakładałem stronę itd. To było dosyć naturalne, że ja to kontynuowałem, natomiast oczywiście w momencie, kiedy gremium kierownicze podjęło decyzję, że za część usług w formie pewnego ryczałtu będzie zwracać, to była to decyzja nie moja, tylko osób, które odpowiadały wtedy za takie decyzje finansowe - powiedział Kijowski.

 

Wyraził też przekonanie, że to ktoś z jego organizacji udostępnił faktury, gdyż "nikt spoza KOD-u nie miał dostępu do tych dokumentów".

 

- Prowokacją jest nie ujawnienie, bo ujawnieniem mogłoby być, jakby to były informacje tajne, te informacje nie były tajne. Wiele osób w KOD-zie od dawna, od zawsze o tym wiedziało, bo te decyzje były podejmowane w szczególności. Prowokacją jest rozesłanie tych informacji do wielu redakcji jednego dnia, tzn. tych dokumentów z informacją, że jest to jakaś wielka sensacja nagle ujawniona, to jest ewidentna prowokacja - uznał.

 

"Wiele osób wyraża wsparcie"

 

Zdaniem Kijowskiego, "trzeba to widzieć w kontekście otwierającego się cyklu wyborczego", bo, jak przypomniał, w najbliższy weekend mają się odbyć wybory regionalne Komitetu Obrony Demokracji, a za dwa miesiące - ogólnopolskie. Kijowski nie zamierza jednak wycofać swojej kandydatury.

 

- Tak, będę kandydował, ponieważ bardzo wiele osób od wczoraj wyraża wsparcie i oczekiwanie, że nadal będę kandydował, wysyłają wyrazy poparcia różnymi metodami i podtrzymują oczekiwanie, że będę tę funkcję pełnił. Natomiast to demokratyczne procedury zadecydują - powiedział. 

 

polsatnews.pl

pam/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie