Demonstracja przed polską ambasadą w Budapeszcie
Około 200-300 osób wzięło w niedzielę udział w demonstracji zorganizowanej przed ambasadą Polski w Budapeszcie na rzecz wolności prasy. Mówcy nawiązywali do sytuacji na Węgrzech, wskazując m.in. na konieczność zmiany rządów premiera Viktora Orbana.
Zebrani - przede wszystkim ludzie starsi - trzymali m.in. kartki z napisem "Wolna prasa = wolny naród". Skandowano "Solidarność!". Głównym organizatorem wiecu był działacz studencki Gaspar Bekes, który podkreślał, że wezwał do akcji jako osoba prywatna.
- Najważniejszym elementem demokracji jest to, że my w niej uczestniczymy, a nasi reprezentanci powinni wiedzieć, że są tylko naszymi przedstawicielami. Jest to ważne zarówno na Węgrzech, jak i w Polsce. Kiedy zobaczyłem, jaki obrót przybrały wydarzenia w Polsce i ludzie wystąpili w obronie demokratycznych wartości, doszedłem do wniosku, że nie mogę pozostać bezczynny - powiedział Bekes.
"Nie należy obwiniać Unii i imigrantów"
Jego zdaniem sytuacja w Polsce i na Węgrzech jest podobna.
- Niestety przykład Orbana rozpowszechnia się we wschodniej Europie. A sądzę, że to zły przykład, bo Węgry, Polska i inne państwa regionu nie powinny się określać w opozycji do kogokolwiek, na przykład UE, imigrantów czy siebie nawzajem, tylko opowiadać się za czymś. Moim zdaniem nie należy winić zawsze kogoś innego zamiast siebie, bez żadnej refleksji na swój własny temat - ocenił.
Mają dość rządów Orbana
W demonstracji wzięli udział m.in. przedstawiciele antyorbanowskiego Węgierskiego Ruchu Solidarność powstałego w 2011 r. W przemówieniach padł m.in. postulat zjednoczenia się całej opozycji węgierskiej w celu zmiany rządów Orbana.
Nieco wcześniej w niedzielę przed polską ambasadą odbyła się niewielka demonstracja na rzecz wolności prasy zorganizowana przez lewicową partię opozycyjną Koalicja Demokratyczna.
PAP
Czytaj więcej