Kijowski o rządach PiS: tak powstają systemy totalitarne
- Tworzy się prawo takie, żeby każdy był w konflikcie z nim. A następnie władca w swojej łaskawości decyduje, kogo będzie ścigać - mówił w programie "Brutalna prawda. Durczok ujawnia" lider KOD Mateusz Kijowski. Gościem Kamila Durczoka był także Józef Pinior, który mówił, że został potraktowany jak "szef mafii". Z kolei Włodzimierz Cimoszewicz wyjaśnił, skąd pozycja Stanisława Piotrowicza w PiS.
Prowadzący rozmowę Kamil Durczok pytał Mateusza Kijowskiego, dlaczego KOD organizuje swoje demonstracje 13 grudnia, czyli w rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego.
- Pomysł pojawił się dosyć dawno, było sporo dyskusji na ten temat, nawet dostałem listy od działaczy "Solidarności", którzy się temu sprzeciwiali. 29 listopada trochę przelała się czara goryzy, kiedy Józef Pinior został zatrzymany w idiotyczny sposób, żeby nie powiedzieć brutalny, jeżeli o szóstej rano wchodzi się do człowieka z kamerami telewizyjnymi, o którym wiadomo, że nigdzie nie ucieknie. (...) Cyrk - tłumaczył Kijowski.
- Cała ta sytuacja była powodem, dla którego Władysław Frasyniuk powiedział "nie, dosyć tego, trzynastego trzeba wyjść na ulice" i ogłosił to publicznie - podkreślił lider KOD.
"Człowiek ma prawo postępować z sumieniem"
Kijowski zachęcał także do przyjmowania postawy obywatelskiego nieposłuszeństwa. - Są poważne naruszenia praw człowieka (w Polsce - red.). Tego się nie da podważyć. Nie ma strzelania do ludzi na ulicach, nie ma więźniów politycznych, ale system prawny został tak skonstruowany, że to wszystko jest możliwe. To wszystko zależy od woli władzy - mówił.
- Tak powstają systemy totalitarne. Tworzy się prawo takie, zeby każdy był w konflikcie z nim. A następnie władca w swojej łaskawości decyduje, kogo będzie ścigać - kontynuował.
Odniósł się także do kwestii "łamania sumień". - Człowiek ma prawo postępować zgodnie z sumieniem, jeśli bierze na siebie konsekwencje nawet prawa opresyjnego. To się nazywa sprzeciw obywatelski czy obywatelskie nieposłuszeństwo - stwierdził.
Zatrzymanie było "sprawą polityczną"
Józef Pinior z kolei przyznał, że swoje zatrzymanie zinterpretował jako działanie polityczne.
- Trudno mi inaczej zinterpretować formę mojego zatrzymania. Zwracam uwagę na gruncie czystego prawa. Ten zarzut (były senator jest podejrzany o płatną protekcję i korupcję - red.) jest nieadekwatny do srodków, których użyto przeciw mnie. Szósta rano, cała ogromna machina państwa (...). To było niesymetryczne w stosunku do zarzutu. Przecież można było mnie wezwać na przesłuchanie - tłumaczył.
- Potraktowano mnie trochę symbolicznie, jak szefa mafii, ale z zarzutu to nie wynika. To sprawa ma swoje tło polityczne. (...) Ta akcja była skoordynowana z mediami przyjaznymi rządowi - kontynuował.
Kamery jednak czekały
Opozycjonista z czasów PRL wyjaśnił także ostatecznie, czy rzeczywiście moment zatrzymania nagrywały kamery telewizyjne. - Są kamery, kiedy mieliśmy wychodzić z mieszkania. Kiedy mieliśmy się udać do siedziby CBA, na ulicy były ekipy chcące nagrywać. Nie zgodziłem się na to - mówił i podkreślił, że było to dla niego "upokarzające".
Pinior wyjaśnił również, że prawdopodobnie to nie jego telefon był podsłuchiwany.
- Ja się nie spotkałem w materiałach dowodowych, że to mój telefon był na podsłuchu. (..) To raczej inne telefony byly na podsłuchu i ja także zostałem podsłuchany w takim zakresie, w jakim te telefony logowały się z moim telefonem. Ja nie wiem, czy była decyzja co do podsłuchiwania mojego telefonu - mówił.
Piotrowicz "od brudnej roboty"
Gościem Kamila Durczoka był także były premier Włodzimierz Cimoszewicz, który wyjaśnił, dlaczego pozycja Stanisława Piotrowicza w PiS nie słabnie - nawet pomimo obciążających go informacji z czasów, gdy był prokuratorem PRL.
- Istotnym elementem tego planu (zmian w państwie - red.) była zmiana ustroju naszego państwa de facto bez zmiany konstytucji, bo PiS nie dysponował i nie dysponuje odpowiednią większością. Ta zmiana miała i ma polegać na tym, żeby ograniczyć w działaniu instytucje kontrolujące tę władzę, którą PiS zdobył, a zdobył władzę ustawodawczą i wykonawczą, trzeba było w związku z tym zaatakować Trybunał Konstytucyjny i ktoś tę robotę, niestety brudną robotę, musiał wykonać. I to było zadanie pana Piotrowicza - wyjaśnił Cimoszewicz.
polsatnews.pl
Czytaj więcej