Przyniosła na pogotowie martwą 4-latkę. Dziecko miało liczne obrażenia
Kobieta zgłosiła się z dzieckiem, gdy to już nie żyło. Było ubrane w jesienny strój, z twarzą otuloną w kaptur. Matka twierdziła, że spadło z huśtawki. Lekarze odkryli jednak liczne obrażenia na twarzy, głowie i ciele dziewczynki. 27-letnia matka i jej 33-letni konkubent zostali zatrzymani. Z nieoficjalnych informacji Polsat News wynika, że mężczyzna miał przyznać, że znęcał się nad dzieckiem.
Jak informuje Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi, do późnych godzin wieczornych trwały oględziny ciała dziewczynki i mieszkania, w którym zamieszkiwała wraz z matką i jej konkubentem. Zabezpieczono nagrania monitoringu, odzież dziecka i zatrzymanych. Przesłuchano świadków.
Lekarze mieli ustalić, że do śmierci dziecka doszło na kilka godzin przed tym, jak 27-letnia matka Oliwki zgłosiła się do szpitala z jej ciałem.
- Wezwaliśmy niezwłocznie policję, ponieważ lekarzy zaniepokoiły obrażenia, jakie dziecko miało. Ewidentnie nie mogły powstać w wyniku upadku z huśtawki - powiedziała Polsat News rzecznik wojewódzkiej stacji ratownictwa medycznego w Łodzi Edyta Wcisło.
Świadkowie, którzy byli w szpitalu w momencie, gdy kobieta przyniosła zwłoki dziecka, potwierdzili reporterom Polsat News, że lekarze od razu wykluczyli wersję o upadku z huśtawki.
Zarówno matka, jak i jej partner, w chwili zatrzymania, byli trzeźwi.
Ślady krwi na ubrankach
Podczas oględzin ciała dziewczynki ujawniono obrażenia główki i twarzy, a także wybroczyny na tułowiu. W ocenie medyka sądowego, zgon mógł nastąpić nawet na kilka godzin przed przywiezieniem dziecka na pogotowie i mógł być konsekwencją stosowania przemocy.
W mieszkaniu na poduszce, ścianie oraz na pozostawionych w łazience i schowanych do szafy ubraniach dziewczynki znaleziono plamy wyglądające na ślady krwi.
- Wczoraj, bezpośrednio po uzyskaniu tych wstrząsających informacji, prokurator, funkcjonariusze policji, biegli, eksperci wykonywali czynności zarówno w wojewódzkiej stacji ratownictwa medycznego, jak i w mieszkaniu. W ocenie medyka sądowego zgon dziewczynki mógł nastąpić nawet na kilka godzin przed przyniesieniem jej do wojewódzkiej stacji ratownictwa medycznego. W mieszkaniu ujawniliśmy ślady krwi zarówno na poduszce, jak i na ubrankach, które znajdowały się w łazience, jak i schowane były w szafie. Plamy, najprawdopodobniej krwi, widoczne były także na ścianie - powiedział Polsat News Kopania.
- Dysponujemy już szerokim materiałem dowodowym. Niemniej dalszy bieg czynności w tej sprawie uzależniamy od wyników sądowo-lekarskiej sekcji zwłok. Chcielibyśmy czynności procesowych z udziałem zatrzymanych dokonać jeszcze dzisiaj - poinformował nas Kopania.
Dlatego, że płakało?
Z nieoficjalnych informacji reporterki Polsat News Ewy Żarskiej wynika, że konkubent matki dziewczynki po zatrzymaniu miał przyznać, że znęcał się nad dzieckiem. Przyczyną agresji miał być fakt, że dziecko płakało, a on nie był w stanie go uspokoić i nie lubił, kiedy Oliwka marudziła. Mężczyzna nie został jednak jeszcze oficjalnie przesłuchany.
Zaplanowano sekcję zwłok dziewczynki, której wyniki pozwolą na diagnozę skali obrażeń, możliwego mechanizmu ich powstania oraz przyczyny śmierci. Według śledczych, będą miały kluczowe znaczenie dla ewentualnej odpowiedzialności karnej osób, które mogły się przyczynić do śmierci dziecka.
Jak ustalono, dziewczynka zamieszkiwała wraz z matką i jej konkubentem od października 2016 r. Zajmowali wynajmowane jednopokojowe mieszkanie. Kobieta poznała obecnego partnera kilka miesięcy wcześniej. Do czasu, kiedy z nim zamieszkała, przebywała z córką w Gliwicach. Ma jeszcze jedno dziecko, nad którym jednak nie sprawuje opieki. Aktualnie jest w ciąży
Polsat News, PAP
Czytaj więcej