"Nic złego się nie stało". Elżbieta Witek o locie z Londynu
- Wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. W żadnym momencie bezpieczeństwo żadnego z uczestników lotu, tym bardziej pani premier, nie było zagrożone – podkreśliła Elżbieta Witek, szefowa gabinetu politycznego premier Beaty Szydło, w programie „Gość Wydarzeń”. Chodzi o zamieszanie na pokładzie samolotu, którym polska delegacja rządowa wracała z wizyty w Londynie.
- Naprawdę nic złego się nie stało. Informacja o tym, że pilot podjął ostatecznie decyzję jest jak najbardziej słuszna. Zawsze tak się dzieje, że pilot ma zdanie ostateczne - argumentowała Witek.
Nadmiar pasażerów w samolocie
- Coś spowodowało jednak, że zbyt wiele osób znalazło się na pokładzie? – dopytywał Jaroslaw Gugała.
- To jest nieprawda. Na to są dowodem dokumenty pisemne między LOT a nami (Kancelarią Premiera - red). Na pytanie, ile osób może wsiąść do samolotu, otrzymaliśmy informację, że samolot może być pełen - 67 osób. Było tyle osób, ile powinno było być. Pilot zdecydował ostatecznie, że jeszcze 8 osób powinno opuścić samolot. Miał do tego prawo. I bez zbędnej zwłoki tak się stało i samolot odleciał - powiedziała Elżbieta Witek.
Dodała także, że była przestrzegana tzw. instrukcja HEAD, która opisuje zasady wykonywania lotów z najważniejszymi osobami w państwie.
- Wszystkie te osoby, które znalazły się na pokładzie, zgodnie z tą instrukcją mogły się na pokładzie tego samolotu znaleźć - podkreśliła.
Zamieszanie z powrotem z Londynu
"Dziennik Gazet Prawna" napisał, że podczas powrotu polskiej delegacji rządowej z wizyty w Londynie, gdzie odbyły się polsko-brytyjskie konsultacje pod przewodnictwem premierów: Beaty Szydło i Theresy May, doszło do nieprawidłowości.
Jak napisał dziennik, samolot CASA, którym do Londynu przylecieli dziennikarze, miał odlecieć do kraju sześć godzin później niż rządowy embraer, którym podróżowała delegacja. Gdy okazało się, że dziennikarze mają wracać embraerem, na jego pokładzie znalazło się najpierw więcej osób niż było miejsc i samolot był źle wyważony.
Według autora artykułu toczyły się rozmowy, kto zostaje w samolocie, a kto wysiada, by polecieć kilka godzin później maszyną typu CASA. Kapitan embraera oświadczył, że samolot nie poleci, dopóki problem nie zostanie rozwiązany. Po opuszczeniu pokładu przez grupę osób, embraer odleciał w końcu do Polski.
Politycy Nowoczesnej zapowiedzieli zgłoszenie do prokuratury sprawy zamieszania w czasie powrotu rządowej delegacji z Londynu. Opozycja oskarżyła rząd o złą organizację, łamanie procedur i niewyciągnięcie wniosków z katastrofy smoleńskiej.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze