"Nie nakazałem użycia siły na Majdanie". Janukowycz zeznawał ws. śmierci cywilów
Nigdy nie wydałem rozkazu użycia siły wobec demonstrantów na Majdanie w Kijowie - oświadczył w poniedziałek b. prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz, który przez łącze wideo zeznawał w procesie oskarżonych o zabicie uczestników protestów w lutym 2014 roku.
- Nigdy z nikim nie rozmawiałem o zdławieniu protestów na Majdanie. Rozmawiałem jedynie o pokojowym uregulowaniu tego kryzysu. Starałem się zapobiec przelewowi krwi za wszelką cenę - powiedział, występując w sądzie w rosyjskim Rostowie nad Donem, gdzie odpowiadał na pytania z Kijowa.
- Nie rozmawiałem o tym z nikim, również z Federacji Rosyjskiej - podkreślił.
Janukowycz przyznał, że Ukraińcy w listopadzie 2013 roku zgromadzili się na Majdanie, żądając podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, które jego ekipa odłożyła w obawie przed pogorszeniem relacji z Rosją, lecz wskazał, że krwawe zakończenie tych protestów to wina ich uczestników.
- Gdyby zachowanie demonstrantów było pokojowe, gdyby rzeczywiście naciskali na władze i zmusili nas do podpisania tej umowy (z UE), to nie byłoby żadnych problemów - przekonywał.
"Nie mam dowodów, by broń była przywożona zza granicy"
Janukowycz wyraził przekonanie, że pierwsze strzały na Majdanie Niepodległości padły ze strony uczestników protestów. - Mówiono mi, że ogień prowadzony był z budynków, które kontrolowała opozycja - podkreślił.
- Broń na Majdanie pochodziła z różnych źródeł. Była to własna broń ludzi, przede wszystkim myśliwska. Była też broń przechwycona z arsenałów SBU (Służby Bezpieczeństwa Ukrainy) i MSW. Nie mam żadnych dowodów, żeby ta broń była przywożona zza granicy - powiedział były prezydent, który po odsunięciu od władzy na Ukrainie ukrywa się w Rosji.
W jego ocenie wydarzenia na Ukrainie z przełomu 2013 i 2014 roku miały oznaki przewrotu antykonstytucyjnego. Wyjaśnił, że w lutym 2014 roku zdecydował się na opuszczenie kraju w obawie o życie rodaków i własne. - Jeślibym tu pozostał, taka wojna, jak w Donbasie, rozpoczęłaby się na całej Ukrainie - powiedział.
Podejrzany o zdradę państwa
Przesłuchanie Janukowycza rozpoczęło się o godzinie 13 czasu ukraińskiego (12 w Polsce) i trwało około sześciu godzin. Na początku posiedzenia sądu w Kijowie prokurator generalny Ukrainy Jurij Łucenko poinformował byłego prezydenta, że jest podejrzany o zdradę państwa.
Łucenko zarzucił Janukowyczowi, że współpracował z władzami Rosji "na rzecz zmiany granic państwowych Ukrainy" oraz że jest podejrzany o doprowadzenie do rozpoczęcia zbrojnej agresji Rosji wobec Ukrainy. Łucenko poinformował, że w związku z tym, iż Janukowycz "faktycznie ukrywa się przed ukraińskim wymiarem sprawiedliwości", zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zostało przesłane na wszystkie znane adresy, pod którymi może się on znajdować. Przedstawiciele prokuratury wojskowej Ukrainy wręczyli je także obecnemu w sądzie podczas przesłuchania obrońcy Janukowycza.
Prokurator zapowiedział też, że w wkrótce podejrzenia wobec Janukowycza zostaną przekwalifikowane i staną się oskarżeniem. - Obecnie trwają odpowiednie ekspertyzy i w najbliższym czasie podejrzenie przekształci się w akt oskarżenia - powiedział Łucenko dziennikarzom.
Zginęło ponad 100 osób
Trwający w Kijowie proces, w którym Janukowycz występuje za pośrednictwem łącza wideo, dotyczy wydarzeń na kijowskim Majdanie Niepodległości z przełomu 2013 i 2014 r. 21 listopada 2013 roku, gdy ówczesne władze Ukrainy ogłosiły, że odkładają podpisanie umowy stowarzyszeniowej z UE, rozpoczęły się tam protesty zwolenników integracji europejskiej.
W wyniku brutalnych działań sił bezpieczeństwa przeciwko demonstrantom pokojowe początkowo wiece przekształciły się w protesty przeciwko ekipie Janukowycza. W walkach ulicznych zginęło ponad 100 osób. W następstwie protestów w lutym 2014 roku Janukowycz zbiegł do Rosji, gdzie przebywa do dziś.
PAP
Komentarze