Afera z mandatem za handel pączkami. "Sprzedający to słupy" - twierdzi straż miejska

Polska
Pączki
Galeria zdjęć (17)

Uliczna sprzedaż pączków i drożdżówek to "doskonale zorganizowany proceder: wszystkie stragany należą do jednego przedsiębiorcy" - odpowiada warszawska straż miejska, krytykowana za ukaranie mandatem pani Anny. Historię kobiety nagłośnił jeden z internautów, który twierdzi, że pani Anna "miała guza przysadki mózgowej, przeszła chemioterapię", a sprzedając pączki zarabia kilkanaście zł dziennie.

O pani Annie na Facebooku napisał Konrad Sajkowski, twierdząc, iż był świadkiem, jak straż miejska ukarała ją mandatem w wys. 200 zł. Jak napisał, pani Anna handluje, by się utrzymać, "nie przysługuje jej renta, a komisja lekarska orzekała, że jest zdolna do pracy". Mężczyzna zainicjował zbiórkę pieniędzy w internecie: jej stan na poniedziałek to 64 tys. zł.

 

Sprzedaż w "urągających" warunkach

 

Do sytuacji odniosła się warszawska straż miejska. Według niej, wszystkie stragany w stolicy należą do jednego przedsiębiorcy, a asortyment pochodzi z jednego źródła. Świadczyć o tym mają opublikowane na stronie straży zdjęcia stoisk z pączkami i drożdżówkami. Fotografie zrobiono w ciągu niecałych dwóch godzin na terenie całej Warszawy - głosi informacja.

 

Jak piszą strażnicy, "wykorzystywane przy tym są osoby, które są - lub podają się za takich - emerytami, rencistami bądź bezrobotnymi, czasami także nieletnie", a sam handel odbywa się w warunkach "urągającym podstawowym zasadom higieny. Sprzedający nie mają wymaganych badań lekarskich, niezbędnych przy obrocie artykułami spożywczymi".

 

Dostawali mandaty codziennie

 

Według oświadczenia, "w przeszłości dochodziło do sytuacji, gdy takie osoby przyjmowały kolejne mandaty (często nawet codziennie, przez miesiąc), a później przychodziły prosić o ich anulowanie: były bowiem zapewniane przez »pracodawcę«, że nic im nie grozi, a mandat zostanie zapłacony. Tak nie było i gdy do akcji wkraczał urząd skarbowy dowiadywały się, że zostały oszukane".

 

Straż miejska przekonuje, że ten handel pączkami to zorganizowany proceder naruszający kodeks karny i przepisy karno-skarbowe. Strażnicy poinformowali o nim Komendę Stołeczną Policji, Urząd Kontroli Skarbowej, Zakład Ubezpieczeń Społecznych oraz Wojewódzką Stację Sanitarno-Epidemiologicznej.

 

Straż nie komentuje sprawy pani Anny

 

Zapytaliśmy rzeczniczkę straży miejskiej, czy pani Anna również padła ofiarą "zorganizowanego procederu". - Nie komentujemy spraw dotyczących konkretnych osób - odpowiedziała Monika Niżniak. Dodała jednak, iż przez nagłośnienie historii kobiety, straż miejska została "wywołana do tablicy".

 

Oświadczenie strażników skomentował już na FB Konrad Sajkowski.

 

 

polsatnews.pl

ml/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie