Jedni płaczą, inni świętują na ulicach. Skrajne reakcje po śmierci Fidela Castro

Świat
Jedni płaczą, inni świętują na ulicach. Skrajne reakcje po śmierci Fidela Castro
PAP/EPA/Ivan Franco

"Odszedł jak żył - na swoich warunkach", "największy rewolucjonista w historii" - piszą w internecie zwolennicy "El Comandante". "Odpowiedzialny za śmierć milionów", "nie zasłużył, by umrzeć we śnie" - przekonują inni. Jego przeciwnicy w "Małej Hawanie" w Miami wyszli na ulice, żeby świętować śmierć dyktatora. Na Kubie ogłoszono 9-dniową żałobę narodową.

Media społecznościowe zalały opinie o śmierci kubańskiego rewolucjonisty. Mieszkańcy Afryki przypominają wsparcie, jakiego Kuba udzieliła ich kontynentowi podczas walk krajów afrykańskich o niepodległość.

 

"Nie umiem wyrazić żalu, jaki odczuwam, po śmierci jednego z największych Rewolucjonistów w historii" - napisała amerykańska aktywistka Gloria La Riva.

Zwolennicy Castro przypominali też jego słowa. "Historia mnie uniewinni" - powiedział niegdyś Kubańczyk.

 

Przeciwnicy Castro wskazują na brutalne tłumienie opozycji. 

 

"Przypominam, że Fidel Castro był odpowiedzialny za zamordowanie i uwięzienie tysięcy niewinnych Kubańczyków, jeśli nie uczą tego w szkołach". "Komunistyczny reżim zabił w ubiegłym stuleciu sto milionów ludzi. Bronienie go i chwalenie jest równie odrażające co bronienie nazizmu" - piszą.

"Żałuję, że Fidel Castro umarł spokojnie we śnie, zamiast być rozstrzelanym, na co skazał tysiące" - napisał jeden z użytkowników Twittera.

 

W sieci pojawiły się też nagrania z Miami, gdzie przeciwnicy Castro wyszli na ulice, by tańczyć i świętować z powodu śmierci dyktatora.

 

- Na ulicach jest tyle radości, ponieważ kilka pokoleń Kubańczyków świętuje śmierć dyktatora. Nie śmierć człowieka, ale dyktatora. Skrzywdził on co najmniej cztery pokolenia Kubańczyków na wyspie i poza nią. Niektóre rodziny zostały rozdzielone. Niektórzy stracili bliskich przez rozstrzelanie, a krewni innych spędzili w więzieniu - skomentował burmistrz Miami Tomas Regalado. - Ci ludzie świętują, ponieważ Fidel Castro jest dla nich symbolem całego zła, jakiego doświadczyli na Kubie - dodał.

 

Nie zabrakło też tych, którzy w śmierci rewolucjonisty dopatrują się ironii. "Fidel Castro był przeciwnikiem amerykańskiego konsumpcjonizmu... umarł w »czarny piątek«" (w Ameryce to dzień największych wyprzedaży w roku - red.) - zauważają. A inni wyliczają, jak często dokonywano zamachów na dyktatora. "Kiedy CIA próbuje cię zabić 638 razy, a ty dożywasz dziewięćdziesiątki i odchodzisz na własnych warunkach" - napisał jeden z internautów.

 

"Wielu Kubańczyków będzie go szczerze opłakiwać"

 

 O tym, dlaczego Castro budzi tak skrajne emocje mówił w Polsat News amerykanista, prof. Zbigniew Lewicki. - Uczynił on wiele złego, ale też dobrego. Dla wielu Kubańczyków to postać, która nadała im podmiotowość. Usunęła z wyspy amerykańskich posiadaczy hoteli i innych przedsiębiorstw, w których mieszkańcy wyspy byli jedynie służącymi. Przeprowadził reformę rolną, wprowadził powszechną, darmową edukację, powszechną służbę zdrowia - wyliczał profesor.

  

Jego zdaniem Castro nie można oceniać, jak wielu innych dyktatorów z Ameryki Środkowej, którzy "po prostu rządzili, nie czyniąc nic pozytywnego". - Na pewno różnie będzie się o nim mówiło. Spodziewam się, że wielu Kubańczyków szczerze będzie go opłakiwać, jako największego obywatela swojego narodu - dodał Lewicki.

 

polsatnews.pl

pam/ml/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie