Beata Kempa: jeżeli opozycja broni oprawców, to pogratulować

Polska
Beata Kempa: jeżeli opozycja broni oprawców, to pogratulować
Polsat News

Szefowa Kancelarii Premiera w programie "Graffiti" w Polsat News, mówiąc o ustawie dezubekizacyjnej, której projekt został przyjęty przez rząd, stwierdziła, że będzie ona dawała nie tylko "poczucie sprawiedliwości dziejowej", ale też "oszczędności w granicach pół miliarda rocznie". I zostanie wprowadzona "mimo krzyku opozycji".

Rząd przyjął projekt, według którego emerytury i renty b. funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa od listopada 2017 r. nie będą mogły być wyższe niż średnia emerytura lub renta z tytułu niezdolności do pracy. Jak wskazano w ocenie skutków regulacji, według wstępnych danych w czerwcu 2016 r. wysokość przeciętnej emerytury wypłacanej przez ZUS wynosiła ok. 2 tys. zł, a przeciętnej renty z tytułu niezdolności do pracy - ok. 1,5 tys. zł.

 

"Gdzie jest sprawiedliwość?"

 

Zdaniem Beaty Kempy sytuacja, kiedy ci "którzy pracowali w aparacie bezpieczeństwa, podejmowali działania przeciwko demokratycznej opozycji dzisiaj mają bardzo wysokie emerytury" - jak podkreślała - powyżej 12, czy nawet 19 tysięcy złotych, wymaga zmian.

 

- Jeżeli ok. 1300 takich emerytów ma powyżej 6 tysięcy, a opozycjoniści w granicach 800 złotych, to ja się pytam, gdzie jest sprawiedliwość społeczna i czego broni opozycja - mówiła Beata Kempa odnosząc się do słów m.in. Grzegorza Schetyny, który ustawę dezubekizacyjną określił mianem "politycznej dintojry (sąd lub krwawa rozprawa w środowisku przestępczym - red.)".

 

Beata Kempa zapytana przez Beatę Lubecką, czy ofiary PRL-owskiego systemu ujrzą jakąś złotówkę z oszczędzonych dzięki reformie pieniędzy, odpowiedziała, że to "zbyt proste przełożenie" i jeśli chodzi o budżet, to jest "wiele różnych potrzeb i spraw".

 

"Nie wiem dlaczego pan prezydent czyni obstrukcję"

 

Beata Kempa odniosła się także do informacji Onet.pl mówiących o tym, że opóźnia się ogłoszenie przez IPN wyników badań autentyczności dokumentów odnalezionych w lutym w domu gen. Czesława Kiszczaka, bo Lech Wałęsa odmówił przekazania swych próbek pisma Instytutowi Pamięci Narodowej.

 

Jak napisał portal, "ekspertyza grafologiczna jest kluczowa w badaniu wiarygodności dokumentów wskazujących, że były prezydent w latach 70. był agentem komunistycznej bezpieki". A IPN jest zmuszony teraz szukać "próbek pisma Wałęsy w księgach kondolencyjnych".

 

 

Zachowanie Lecha Wałęsy Beata Kempa określiła jako "trochę dziwne".

 

- Gdybym nie miała nic do ukrycia i organ by mnie wezwał, żebym złożyła swój podpis w celu porównania, zrobiłabym to. Nie wiem dlaczego pan prezydent Wałęsa czyni taką obstrukcję. Myślę, że dalsze kluczenie nie ma sensu - dodała.

 

Polsat News

 

jak/luq/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie