"W UE nie ustają procesy demonizowania Rosji" - rosyjskie MSZ grozi kontrposunięciami
Moskwa ma nadzieję, że po przyjęciu przez Parlament Europejski rezolucji, dotyczącej przeciwdziałania propagandzie m.in. ze strony Rosji, nie dojdzie do działań praktycznych - oświadczyła rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa. - Inaczej niż paranoją tego dokumentu nie można nazwać - skomentowała Zacharowa.
- Dokument jest pełny fobii, wymysłów, mitów, i bardzo wyraźnie odzwierciedla tę ideologię, w która w ostatnim czasie jest kultywowana w UE wobec Rosji - oznajmiła.
Wyraziła przekonanie, że przyjęta dzień wcześniej w PE rezolucja "przyrównuje prowadzoną przeciwko Zachodowi »wojnę propagandową Kremla« z propagandowymi metodami zakazanej w FR organizacji terrorystyczne Państwo Islamskie".
- Wielokrotnie oświadczaliśmy, że ze strony Rosji nie prowadzi siężadnej antyeuropejskiej propagandy - podkreśliła rzeczniczka. - Rosja jest zainteresowana tym, by UE była zjednoczonym, stabilnym, przewidywalnym partnerem, z którym chcielibyśmy rozwijać równoprawne i wzajemnie korzystną współpracę - dodała.
"Nawet w UE nie ma zgody co do rezolucji"
Zacharowa zaznaczyła, że strona rosyjska "ma nadzieję, iż za rezolucją nie pójdą praktycznie decyzje mające na celu ograniczenie działalności rosyjskich mediów". Jak dodała, "są podstawy", by żywić taką nadzieję, ponieważ przyjęcie dokumentu wywołało "wielką falę sprzeciwu w samej UE".
Raport poparło 304 eurodeputowanych, przeciw było 179, a 208 wstrzymało się od głosu. Autorką dokumentu jest europosłanka PiS Anna Fotyga.
- Jeśli ten dokument będzie realizowany w praktyce, to nastąpią kontrposunięcia - zagroziła.
"Propaganda ma dzielić UE"
Parlament Europejski przyjął w środę w Strasburgu rezolucję, w której wyraża zaniepokojenie coraz silniejszą i wymierzoną w UE propagandą ze strony Rosji oraz tzw. Państwa Islamskiego, Al-Kaidy i innych grup terrorystycznych.
Według rezolucji "strategiczna propaganda" wymierzona w UE i jej kraje członkowskie ma na celu przeinaczanie faktów, wzbudzanie wątpliwości, dzielenie UE oraz jej partnerów w Ameryce Północnej, sparaliżowanie procesu podejmowania decyzji, dyskredytowanie instytucji UE i partnerstwa transatlantyckiego oraz wzbudzanie lęku i niepewności wśród obywateli Unii.
PAP
Czytaj więcej