Trump wycofuje się z groźby śledztwa wobec Hillary Clinton
Bliska współpracownica prezydenta elekta Donalda Trumpa, Kellyanne Conway, powiedziała we wtorek, że nowa administracja nie postawi byłej sekretarz stanu Hillary Clinton zarzutów karnych, co Trump zapowiadał podczas kampanii wyborczej.
W programie "Morning Joe" w telewizji MSNBC Conway, była menedżerka kampanii Republikanina, a obecnie doradczyni w jego zespole ds. przejęcia administracji, powiedziała we wtorek, że kampania się skończyła i Trump "chce być ponad to", potwierdzając, że prezydent elekt nie chce śledztwa w sprawie Clinton.
- Kiedy prezydent elekt, który jest jednocześnie liderem partii, mówi jeszcze przed zaprzysiężeniem, że nie chce stawiać zarzutów, to jest to bardzo silny przekaz - podkreśliła Conway. Zasugerowała, że Trump "chce pomóc Clinton dojść do siebie" (po porażce wyborczej), i oceniła, że to "dobra rzecz".
Korzystała z prywatnego serwera mailowego
W kampanii przed wyborami prezydenckimi 8 listopada Trump wielokrotnie atakował Clinton, zarzucając jej, że wbrew przepisom i standardom bezpieczeństwa obowiązującym w Departamencie Stanu korzystała z prywatnego serwera pocztowego, gdy była sekretarzem stanu USA, a także przyjmowała dotacje na rzecz Fundacji Clintonów od zagranicznych rządów. Podczas jego wieców wyborczych oraz lipcowej konwencji Partii Republikańskiej zwolennicy Trumpa wykrzykiwali: "Zamknąć ją w więzieniu".
W czasie jednej z debat telewizyjnych z Clinton Trump powiedział, że gdy wygra wybory, powoła specjalnego prokuratora do zbadania sprawy serwera pocztowego, a nawet zasugerował, że jego rywalka trafi wówczas do więzienia.
- Powinnaś przeprosić za usunięcie 33 tysięcy maili z prywatnego serwera w Departamencie Stanu. Jeśli wygram wybory, nominuję specjalnego prokuratora do przeprowadzenia śledztwa tej sprawie. Nie można tolerować tylu kłamstw i oszustw. Ludzie są wściekli - powiedział Trump. Gdy w dalszej części debaty Clinton oceniła, że to dobrze, że osoba z temperamentem Trumpa nie jest odpowiedzialna za prawo w USA, ten przerwał jej: "Bo wtedy poszłabyś do więzienia".
Już dwa dni po wyborach prezydenckich Trump zasugerował w rozmowie z programem telewizji CBS "60 Minutes", że nie wyklucza, że się z tej groźby wycofa.
PAP
Komentarze