Chciał ratować zwierzęta przed śmiercią, nie spodziewał się takiego odzewu
"Jeśli myślisz o zabiciu psa, jeśli przychodzi Ci do głowy, by przywiązać psa w lesie/powiesić go/utopić/otruć lub pozbyć się w jakikolwiek inny śmiertelny sposób - zadzwoń" - napisał na Facebooku Krzysztof Falba i podał numer swojego telefonu. W ciągu niecałej doby post udostępniono ponad 25 tys. razy.
- Ostatnimi czasy coraz więcej widzę informacji związanych z zabijaniem psów: topieniem ich, duszeniem, katowaniem, przywiązywaniem w lesie. Dlatego postanowiłem coś zrobić, w miarę moich możliwości - wyjaśnił nam pan Krzysztof.
Post skierował do tych, którzy wstydzą się swoich okrutnych zamiarów wobec zwierząt.
"Jestem prywatną osobą. Przyjadę gdziekolwiek w Polsce w ciągu 1-2 dni i go zabiorę. Przyjadę prywatnym samochodem. Nie pod dom? Umówmy się w lesie/w miejscu publicznym/gdziekolwiek. Bez pytań. Bez dzień dobry i bez do widzenia. Zabiorę i odjadę. Po co robić takie masakry? Pozbędziesz się problemu; ja dam mu życie" - argumentował pan Krzysztof.
"Cały dzień dzwonią"
- Nie spodziewałem się, że tyle osób udostępni mój post i będzie dzwonić. Do godz. 13 odebrałem około 90 telefonów, ale w większości nie są to ludzie, którzy planują zwierzaka zamordować. Albo mówią, że mają psa, tylko ktoś z rodziny okazał się uczulony i chcą go oddać, albo dzwonią, że pies jakiś się błąka, nieraz nawet rasowy, ale straż miejska i gmina nie chcą go odebrać czy odłowić. Bo zdarzali się i ludzie gotowi zaadoptować bezpańskie zwierzę, jeśli tylko ktoś je złapie, bo jest płochliwe - powiedział.
Skala problemu przerosła pana Krzysztofa. Był gotów wziąć na swoje barki odpowiedzialność za pojedyncze psy, ale nie za kilkadziesiąt dziennie z całej Polski.
Za wyłapywanie bezpańskich zwierząt ustawowo odpowiada gmina, jednak, jak zauważają organizacje zajmujące się pomocą bezpańskim zwierzętom, brakuje narzędzi prawnych, żeby gminę zmusić do wywiązywania się z tego obowiązku. Dlatego często czas oczekiwania na interwencję jest tak długi, że zwierzę zdąży uciec lub zginąć pod kołami auta.
"Zwierząt jest za dużo"
- Wyraźnie tu widać, że jest mnóstwo ludzi, którzy borykają się z tym problemem, a przede wszystkim - jest mnóstwo zwierząt - tłumaczył pan Krzysztof. - I to jest właśnie problem, że jest ich za dużo. Psów się nie sterylizuje, nie kastruje, puszcza wolno, a potem z jednego miotu mamy siedemnaście. I co z tymi zwierzętami zrobić? - dodał.
Podobnego zdania jest Cezary Wyszyński z fundacji Viva! Akcja dla zwierząt.
- Powinna zostać wprowadzona powszechna sterylizacja i przepisy, wedle których nabycie zwierzęcia nie byłoby takie łatwe. Byłoby np. zarezerwowane dla osób, które mają czas, pieniądze i wiedzę, jak się nim zajmować - przekonywał. - Na tym polega przewaga adopcji z odpowiedzialnej fundacji nad kupnem psa: fundacja rozmawia, wyjaśnia, pyta, czy potencjalny właściciel rozumie, że to odpowiedzialność na całe życie, czy wie, co zrobi, jeśli np. urodzi mu się dziecko.
- Zbyt łatwo jest nabyć zwierzę, zwłaszcza na terenach wiejskich, a tam właśnie przede wszystkim dochodzi do zbrodni na nich - przekonywał Wyszyński.
Jego zdaniem w dużych miastach, zwłaszcza w stolicy, urzędnicy zdali sobie sprawę z tego, że czipowanie i sterylizacja to inwestycja w przyszłość, która się zwróci.
Jak stwierdził Wyszyński, dzięki odpowiedniej polityce w warszawskim schronisku na Paluchu liczba bezpańskich zwierząt jest obecnie trzy- czy nawet czterokrotnie niższa niż kilka lat temu. A to dużo mniejsze koszty.
"Chcą pomagać, nie wiedzą, jak"
Do pana Krzysztofa dzwoniło też sporo osób zainteresowanych pomocą w akcji.
- Ja im mówię: jak sobie wyobrażasz taką pomoc? Zrób, co możesz. Najlepiej zgłoś się do fundacji i daj zwierzęciu dom tymczasowy. Jedna osoba ma jakieś szanse na znalezienie domu bezpańskiemu psu, ale fundacja ma te szanse dużo większe, bo informacja powielana jest wiele razy. Ale potrzeba pieniędzy i wolontariuszy - zachęcał pan Krzysztof.
- Instytucja domu tymczasowego to świetna inicjatywa! Przygarnia się takiego psa, poświęca się mu czas, żeby go zsocjalizować, odkarmić, wypielęgnować, poznać. W domu tymczasowym takie zwierzę dochodzi do siebie i ma większe szanse na odpowiedzialną adopcję - potwierdził Wyszyński. - U nas na stronie jest zakładka dla osób, które chciałyby się zaangażować w działalność w swoim regionie. Gdyby chociaż promil obywateli zajął się pomocą, to problem bezdomności by nie istniał. Ale na razie jest tylko garstka ludzi, którzy biorą na siebie taki ciężar. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze