Ściganie seksistowskich wypowiedzi i wsparcie in vitro. Petycja II Ogólnopolskiego Strajku Kobiet przekazana posłom
Ponad 500 podpisów pod petycją do rządu i parlamentarzystów z żądaniem m.in. pełnego dostępu do metod planowania rodziny zebrali przed południem wolontariusze przed wejściem do stacji metra centrum w stolicy. Zbiórka to jeden z punktów tzw. II Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
Na placu przed wejściem do metra centrum, gdzie zbierano podpisy pod petycję, zebrało się ok 100 osób.
"Żądamy pełnego dostępu do metod planowania rodziny, zgodnego z naszym sumieniem i życiowymi wyborami, a także wsparcia państwa bez względu na opcję światopoglądową" - zapisano w petycji. Określono w niej 11 głównych żądań, m.in. ścigania seksistowskich wypowiedzi, krajowego programu wsparcia in vitro i świeckiego państwa. Podobne akcje i protesty zaplanowano też w wielu miejscach w kraju.
- Podczas niedzielnego protestu w dwie godziny zebraliśmy 2,8 tys. podpisów. W poniedziałek od rana mamy 500, ale co chwilę ktoś podchodzi - powiedział Maciej Bajkowski, który przed metrem z kilkoma innymi osobami zachęcał przechodniów do podpisywania się na listach.
Uczestniczki "czarnej delegacji" w siedzibie PO, Fot. PAP/Jacek Turczyk
Uczestniczka "czarnej delegacji" w siedzibie PiS, Fot. PAP/Tomasz Gzell
Uczestniczki "czarnej delegacji" w siedzibie Nowoczesnej, Fot. PAP/Jacek Turczyk
Uczestniczki "czarnej delegacji" w siedzibie PSL, Fot. PAP/Jacek Turczyk
Uczestniczki "czarnej delegacji" w siedzibie Kukiz'15, Fot. PAP/Jacek Turczyk
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom uczestnicy akcji zorganizowanej w okolicach tzw. patelni przy stacji metra Centrum nie zablokowali wejść do przejścia podziemnego pod rondem w centrum Warszawy. Przy wejściach na stacje metra porządku pilnowali jego pracownicy. W okolicy, jak zazwyczaj, były patrole policjantów.
Uczestnicy "Czarnego protestu" skandowali: "Mamy dość dobrej zmiany", "Chcemy doktora, nie prokuratora". Napisy z hasłami: "Oprócz macicy mamy mózgi", "Decydujemy same".
Na pobliskim pl. Defilad, w ramach akcji "Piekło kobiet" czytano fragmenty felietonów Tadeusza Boya-Żeleńskiego; zgromadziło się tam kilkadziesiąt osób. Co jakiś czas wznoszono okrzyk: "Myślę, czuję, recytuję".
Kilkadziesiąt osób zgromadziło się także przed Rotundą. Niektórzy mieli przypięte do ubrań czarne znaczki z napisem "czarny protest".
Fot. PAP/Jakub Kamiński
"Tak dla kobiet, tak dla życia"
Wcześniej warszawskim Traktem Królewskim przeszła "Konferencja Episkopatu Polek". Uczestnicy tej akcji zatrzymywali się przed pięcioma kościołami: św. Krzyża, wizytek, seminaryjnym, św. Anny oraz przed katedrą św. Jana. Odczytywali m.in. postulaty z petycji do rządu, Sejmu i Senatu w obronie praw kobiet.
Protestujący nieśli transparenty z hasłami "Parasolka - broń kobieca, która w PiS-ie postrach wznieca"; "Świeckie państwo", "Nie dla ingerencji Kościoła w politykę". Skandowano m.in.: "Stop fanatykom i hipokrytom", "Kobiet prawa nie biskupów sprawa", "Tak dla kobiet, tak dla życia", "Wolność jest kobietą", "Prawa kobiet to podstawa".
- Jestem tutaj, bo walczymy o coś ważnego, o prawa kobiet, o prawa naszych córek i przyszłych córek. Nie ma demokracji, jeśli nie są przestrzegane prawa kobiet - powiedziała Sandra, jedna z uczestniczek akcji. - Ci, którzy upokarzają kobiety, robią to samo z nami, z mężczyznami, którym prawa kobiet nie są obojętne - podkreślał Alan.
W manifestacji brało udział wiele starszych osób. - To nieprawda, że jesteśmy tutaj, bo jesteśmy za aborcją. Jesteśmy tu, bo kobiety powinny mieć prawo wyboru, powinny mieć prawo do badań prenatalnych. Nie mogą być traktowane jako inkubatory - mówiła jedna z nich. Do protestujących spontanicznie przyłączali się przechodnie, skandowali razem z nimi; wiele osób robiło zdjęcia.
Manifestacja przebiegała spokojnie, wzięło w niej udział kilkadziesiąt osób. Doszło do dwóch drobnych incydentów. Przed kościołem seminaryjnym do manifestujących podszedł mężczyzna, który krzyknął: "obłąkanie"; przy katedrze św. Jana do jednej z uczestniczek zgromadzenia podbiegła kobieta, która uderzyła ją parasolką. Po krótkiej rozmowie z policjantami odeszła.
Fot. PAP/Paweł Supernak
"Hej, hej, hej, Kaczorze..."
W Katowicach uczestnicy "Rundy II" Ogólnopolskiego Strajku Kobiet zaśpiewali "hymn strajku" do melodii utworu "Hej, sokoły". Wśród protestujących w Katowicach była posłanka Nowoczesnej Monika Rosa.
Fot. Facebook.com/Ogólnopolski Strajk Kobiet - Runda II - Katowice!
"Państwo polskie podważa własną wiarygodność"
W niedzielę przed Sejmem oprócz petycji z żądaniami, odczytano także odezwę Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, która w poniedziałek została przedstawiona partiom parlamentarnym i rządowi. "Podtrzymując fikcję prawną w postaci »kompromisu aborcyjnego«, państwo polskie nie tylko podważa własną wiarygodność, ale też kreuje politykę zdrowotną, w której godność, bezpieczeństwo, życie i zdrowie kobiet znajdują się na ostatnim miejscu. Podobnie jest w polityce społecznej: imperatyw rodzenia przesłonił zasady nowoczesnego wsparcia dla różnych form rodzin. Wsparcia opartego na wiedzy socjologicznej i społecznym dialogu" - napisano w odezwie.
"Czarny protest" przeciw zaostrzaniu ustawy antyaborcyjnej
Poniedziałkowe protesty nazwano II Ogólnopolskim Strajkiem Kobiet; pierwszy odbył się 3 października i nazwany był "czarnym protestem" lub "czarnym poniedziałkiem". Był on odpowiedzią na decyzję Sejmu, który 23 września odrzucił projekt liberalizujący przepisy aborcyjne, a do dalszych prac w komisji skierował projekt przewidujący całkowity zakaz i penalizację przerywania ciąży. On także 6 października został odrzucony. Jednocześnie rząd zaproponował program wsparcia dla rodzin w trudnej sytuacji, m.in. tych, które wychowują dzieci z niepełnosprawnościami.
W ramach sprzeciwu wobec "czarnego protestu" organizowane były "białe protesty". Zachęcano, by czarny strój pozostawić "tym, którzy mają czarne sumienia". W kościołach prowadzone były modlitwy w intencji ochrony życia; zachęcał do nich Episkopat.
Prezes PiS zapowiada zmiany
Kobiety postanowiły zaprotestować ponownie, m.in. po wypowiedziach prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który w wywiadach nie wykluczył zmian w obecnym prawie dotyczących aborcji ze względu na stan płodu, a szczególnie zespół Downa. Zmiany - zastrzegł - muszą być odpowiednio przygotowane. - Będziemy dążyli do tego, by aborcji w Polsce było dużo mniej niż w tej chwili – mówił. - Będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię. Oczywiście mowa tylko o tych przypadkach trudnych ciąż, gdy nie ma zagrożenia życia i zdrowia matki – dodał. Lider PiS mówił o konieczności "realnej pomocy" ze środków publicznych w przypadku ciąż bardzo trudnych, gdy nie ma zagrożenia życia i zdrowia matki oraz ciąż, które są wynikiem przestępstwa. Kaczyński zastrzegł "ale oczywiście i tutaj przymusu zastosować nie można, można zastosować perswazję, i to delikatną, bez presji.
"Chcą politycznych awantur wokół aborcji"
W wywiadzie dla najnowszego wydania tygodnika "wSieci" prezydent Andrzej Duda powiedział, że jest przeciwny jakiejkolwiek formie karania kobiet. - Jednocześnie jestem zdania, że dzieci z zespołem Downa lub inną niepełnosprawnością powinny być zdecydowanie chronione. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Dziś tzw. kompromis aborcyjny ich nie chroni. Ale tu potrzebne są też odpowiednie programy społeczne wspierające kobiety w trudnej ciąży i rodziny wychowujące dzieci dotknięte niepełnosprawnością. Wiem, że pani minister (rodziny Elżbieta) Rafalska nad tymi kwestiami pracuje - dodał Andrzej Duda.
Duda powiedział również, że "ci, którzy te emocje wywołują (wokół tematu abocji – red.), czynią to intencjonalnie" i "chcą politycznych awantur wokół aborcji". Zaznaczył też, że jego żona "w żadną awanturę wciągnąć się nie da".
PAP, polsatnews.pl, Fot. PAP/Jakub Kamiński