"Rak to nie wyrok". Ulicami Białegostoku przeszedł Marsz Nadziei

Polska
"Rak to nie wyrok". Ulicami Białegostoku przeszedł Marsz Nadziei
PAP/Michał Zieliński

Wczesne rozpoznanie choroby nowotworowej daje największą szansę na całkowite wyleczenie - przypominali o tym uczestnicy Marszu Nadziei "Rak to nie wyrok", który w niedzielę przeszedł ulicami Białymstoku. Zakończyła go akcja edukacyjno-profilaktyczna.

Marsz od dziesięciu lat organizuje Stowarzyszenie do Walki z Rakiem, wspólnie z m.in. Białostockim Centrum Onkologii. Inicjatywie patronują władze miasta i regionu. Ma ona zachęcać do prowadzenia zdrowego trybu życia, dbania o siebie i regularnego korzystania z badań profilaktycznych. To także wyraz solidarności ze wszystkimi osobami, które chorowały lub chorują na nowotwór.

 

W tegorocznym marszu wzięło udział ponad sto osób, które przeszły z Rynku Kościuszki do Białostockiego Centrum Onkologii (BCO). Było widać różowe wstążki, szaliki, chusty i różowe papierowe żonkile - różowy to kolor symbolizujący walkę z rakiem piersi.

 

Po zakończeniu marszu, w BCO prowadzona była akcja edukacyjno-profilaktyczna: można było np. bezpłatnie zbadać poziom glukozy i cholesterolu czy zmierzyć ciśnienie. Kobiety w wieku 50-69 lat mogły wykonać mammografię.

 

"Chorzy są wśród nas"

 

Dyrektor Białostockiego Centrum Onkologii Marzena Juczewska powiedziała, że organizowany od dziesięciu lat marsz nie jest główną formą profilaktyki raka, ale ważną, bo przez ten czas społeczeństwo "oswoiło" się z tematyką chorób nowotworowych - jak to określiła - "w przestrzeni publicznej, na ulicy" i z tym, że chorzy "są wśród nas".

 

- Kiedyś nie wychodziło się na ulicę, by mówić o raku. Dzięki marszowi to zaczęło istnieć, funkcjonować publicznie. Wszystkie akcje społeczne są bardzo ważne w profilaktyce - powiedziała Juczewska i dodała, że podczas marszu wszyscy podkreślają, że walka z nowotworami to "wspólna troska" wielu osób.

 

Według niej, problemem w Polsce jest wciąż niska zgłaszalność na badania profilaktyczne, która - w różnych regionach - waha się pomiędzy 40-50 proc. Powołując się na dyskusje na Kongresie Onkologii Polskiej, który odbył się w ostatnich dniach w Łodzi powiedziała, że specjaliści zastanawiają się nad tym, czy nie odejść od tych programów, bo w skali masowej się nie sprawdzają, choć - jak podkreśliła - każde wczesne wykrycie choroby u pojedynczej osoby jest bardzo ważne.

 

- Kogo my jeszcze możemy poinformować o tym, że trzeba się badać? Każdy o tym słyszał, tylko dlaczego ludzie nie przychodzą na badania, to inna sprawa. Brakuje pomysłów, co robić - dodała dyr. Juczewska.

 

PAP

zdr/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie