Pożar zabrał im dach nad głową. Pilnują posesji w... przyczepie kempingowej
Czteroosobowa rodzina mieszka w przyczepie kampingowej, bo w weekend spłonął jej dom. Pogorzelcy nie chcą przenieść się do hotelu, wolą pilnować tego, co zostało z dobytku. Ale aby odbudować dom, trzeba znacznie więcej, niż potrafi złota rączka gospodarza.
Dramat państwa Nawrockich rozegrał się w pierwszy weekend października we wsi Zielonka niedaleko Bydgoszczy. Pożar, do którego doszło najprawdopodobniej w wyniku zwarcia instalacji elektrycznej, wybuchł w garażu. Ogień jednak bardzo szybko rozprzestrzenił się na resztę budynku. W jednej chwili rodzina straciła cały dobytek swojego życia.
- Rozprzestrzenił się po całym poddaszu, spłonęło całe wyposażenie warsztatu. Dorobek naszego życia w parę minut poszedł - powiedział Polsat News właściciel domu Ireneusz Nawrocki.
Chroniąc tego, co zostało
Rodzina z Zielonki nie chce przeprowadzić się do hotelu socjalnego. Woli naprzeciwko swojej posesji nocować w przyczepie kempingowej. W ten sposób Nawroccy mają oko na to, co pozostało z ich domu. Będą go odbudowywać - pan Ireneusz przez wiele lat prowadził firmę budowlaną, wie, jak naprawić to, co zostało zdewastowane.
Rodzina jednak potrzebuje pomocy. Jak poinformował Tomasz Olejniczak, sołtys wsi Zielonka, urząd gminy utworzył konto, na które wpłacać można pieniądze na pomoc rodzinie.
Polsat News
Czytaj więcej
Komentarze