Czy plan Morawieckiego jest potrzebny, czy to gruszki na wierzbie? Miller, Pawlak i Belka dyskutują w programie "Prezydenci i Premierzy"
- Pan premier Morawiecki nie od dzisiaj rozpoczyna swoją prace. Został wicepremierem prawie rok temu. 15 marca premier Szydło równie uroczyście rozpoczęła prace komitetu rozwoju Rady Ministrów. Ten komitet miał identyczne zadania jak ten obecny. Miał zapewnić realizację planu Morawieckiego, który poza slajdami nie składa się z niczego - mówił na antenie Polsat News były premier Leszek Miller.
Punktem wyjścia rozmowy prowadzonej przez Dorotę Gawryluk były słowa wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który uważa, że Polska wpadła w pułapkę średniego dochodu. Pozostałe pułapki, to ta dotycząca braku równowagi, przeciętnego produktu, demograficzna oraz słabości instytucjonalnej. Zwalczanie wszystkich ma dać efekt w postaci dostatniej Polski.
Równie sceptyczny jak Miller był drugi gość programu były premier Waldemar Pawlak. - Ta diagnoza była podana kilka miesięcy temu. Byłem ciekawy, czy będzie informacja o poprawie lub pogorszeniu (przy okazji prezentacji tzw. planu Morawieckiego - przyp. red.) i tej informacji nie ma - zauważył.
Nadużywane słowo "innowacja"
- Myślę, że nie docenia się mechanizmów, które dynamicznie rozwinęły Polskę. Ze zdumieniem patrzę na czarodziejskie słowa, ostatnio takim słowem jest "innowacja". W wielu przypadkach, np. w Polsce, imitacja jest często lepsza. Lepiej wdrażać to, co zostało sprawdzone. Na tym polu sporo osiągnęliśmy, m.in. przez strefy ekonomiczne - stwierdził Pawlak.
Bardziej zgodny z Morawieckim był również były szef rządu Marek Belka, który łączył się z Warszawą ze studia w Łodzi. - Jesteśmy w pułapce demograficznej, na pewno państwo nie jest do końca wydolne, na pewno jesteśmy w pułapce średniej jakości, a w każdym razie mamy problemy z wybiciem się na markę "Polska". Nieprawdą jest, że jesteśmy niezrównoważoną gospodarką, jesteśmy w tej kwestii w czołówce europejskiej. Gdyby było inaczej, dzisiaj byśmy już "płynęli" (byli w kryzysie gospodarczym - przyp. red.). No i jest ta pułapka średniego dochodu. W ciągu 25 lat odrobiliśmy połowę dystansu do Niemiec, nigdy nie byliśmy w historii tak blisko niemieckiej zamożności. Dlatego za wcześnie o tym mówić. Dzisiaj przeciętna płaca biorąc pod uwagę siłę nabywczą w Wielkiej Brytanii jest niższa, niż przeciętna w Polsce. To nie znaczy, że uzyskiwana przez wszystkich. Dla tych mało zarabiających w Polsce jest atrakcyjna (brytyjska - przyp. red.). Dla przeciętnych to jest mit - wyjaśnił polityk.
Twarde dane: gonimy Zachód, ale...
Leszek Miller zauważył, że wskaźniki naszego rozwoju są bardzo optymistyczne. - Kiedy w 2004 roku wprowadzaliśmy kraj do Unii, nasz dochód na mieszkańca był na poziomie 42-43 proc. przeciętnej unijnej. Teraz to jest 68-69 proc. Tempo nadrabiania zaległości jest spore - tłumaczył i dodał: - Ale jak na warunki europejskie nadal jesteśmy biednym krajem. Na 20 najbiedniejszych regionow w Europie aż 5 jest w Polsce.
Prowadząca program Dorota Gawryluk zauważyła, że "plan opiera się na dosypywaniu pieniędzy".
Marek Belka wyjaśnił, jak według niego powinno się rozwijać kraj. - Ekonomista ma prostą odpowiedź: trzeba więcej i lepiej pracować więcej i lepiej inwestować. Żeby ludzie chcieli pracować, a nie pozostawali poza siłą roboczą. Obniżenie wieku emerytalnego idzie w poprzek tego, co mówi pan premier Morawiecki - stwierdził.
- Ale słusznie (wicepremier - przyp. red.) mówi o zwiększaniu inwestycji. Problem w tym, że one nam teraz spadają. Natomiast jeśli chodzi o jakość inwestowania to tu jest problem, czy państwo jest w stanie to zagwarantować. Państwo rzadko dobrze przewiduje, które produkty będą naszymi hitami - kontynuował.
Nauczmy się wydawać pieniądze
- To naprawdę nie chodzi o pieniądze, tylko o regulacje. Chodzi o to, żeby można było te pieniądze dobrze wydawać. Dzisiaj mamy do czynienia z opóźnieniami np. w kwestii absorpcji funduszy unijnych. Z jakiego powodu - nie wiem. Sam wiceminister (rozwoju - przyp. red.) Kwieciński powiedział, że jesteśmy rok za krajami z regionu w wydawaniu ich (z obecnej perspektywy - przyp. red.), a zawsze byliśmy rok przed nimi - zauważył.
Według Belki w Polsce "nie ma kultury ryzyka, a więc i popełniania błędów przez urzędników". - Urzędnik boi się podjąć decyzję, która może być później określona jako niedbanie o interes państwa - podsumował tę część dyskusji.
Z Polski do Izraela
Na koniec spotkania goście Doroty Gawryluk podzielili się swoimi wspomnieniami dotyczącymi Szimona Peresa. - Miałem okazję spotykać się z nim na rozmaitych kongresach, kilka razy rozmawiać z nim. Robił wrażenie swoimi wypowiedziami, dążeniem do rozwiązania głębokiego konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Pokazywal, że wspólna praca buduje pomost, który przeradza się w pomost polityczny. Wszyscy będziemy go wspominać jako wielkiego człowieka - powiedział Leszek Miller.
- Miałem okazję w Davos spotkać Peresa i to jeszcze w specyficznej sytuacji – kiedy występowali jeden po drugim on i przywódca Al-Fatah Jasir Arafat. Wtedy się wykuwały porozumienia izraelsko-palestyńskie w strasznym trudzie. Kiedyś powiedział publicznie, że gdyby od niego to zależało, to zakazałby uczenia historii w szkole. Wyciągnijcie wnioski sami - powiedział Marek Belka.
- Ja go spotykałem, kiedy byłem premierem, a później, kiedy był w Polsce jako prezydent. Był człowiekiem pokoju. Bardzo przesiąknięty poszukiwaniem go. Wyemigrowal z Polski jeszcze przed wojną, był pionierem, założycielem państwa Izrael. To co najważniejsze w nim, to taka duża umiejętnośc poszukiwania kompromisu - podsumował Waldemar Pawlak.
Polsat News
Czytaj więcej