Policja: napił się wody z butelki i poparzył przełyk; apeluje, aby nie pić wody z etykietą "Żywioł Żywiec Zdrój"
- To był szok. Poczułem, że mnie strasznie piecze. Nie wiem, ile wypiłem, ile wyplułem. Przemywałem usta wodą, mlekiem, piłem mleko - opowiada 31-letni poszkodowany mężczyzna. Napił się butelkowanej wody ze zgrzewki kupionej w hurtowni. W nocy ze środy na czwartek trafił do szpitala w Bolesławcu. - Wstrzymaliśmy sprzedaż dwóch partii wody o pojemności pół litra - mówi rzeczniczka Żywiec Zdrój SA.
Sprawą zajmuje się już Główny Inspektorat Sanitarny, który poinformował, że przygotowano listy dystrybucyjne kwestionowanych partii wody gazowanej "Żywioł Żywiec Zdrój", które będą wycofane z obrotu handlowego - poinformował w czwartek ten urząd. Dotychczas nie ma dowodów na to, że woda ta stanowi zagrożenie dla zdrowia.
Wycofanie z ostrożności
"Na obecnym etapie postępowania wyjaśniającego, poza wyżej wymienionym przypadkiem poparzenia, nie ma dotychczas dowodów na to, że woda "Żywioł Żywiec Zdrój" stanowi zagrożenie dla zdrowia konsumentów. Wszystkie działania, zarówno Państwowej Inspekcji Sanitarnej oraz producenta mają na celu pełne wyjaśnienie sprawy, a wycofywanie produktów z obrotu handlowego prowadzone jest na zasadzie ostrożności" - wyjaśniono.
Ustalono, że dotychczas zarówno do organów zachodniopomorskiego sanepidu, jak i do producenta nie wpłynęły żadne interwencje dotyczące jakości zdrowotnej wody wyprodukowanej przez Żywiec Zdrój w Mirosławcu (Zachodniopomorskie).
Podczas kontroli sanepid analizuje aspekty, m.in. dotyczące zabiegów mycia, dezynfekcji linii produkcyjnej, stosowanych preparatów chemicznych oraz wszystkie inne, które mogłyby mieć wpływ na jakość zdrowotną produkowanej wody.
Kwaśny odczyn
Wicedyrektor szpitala w Bolesławcu, do którego przywieziono mężczyznę, potwierdził, że woda przywieziona przez pacjenta została wstępnie zbadana w laboratorium i miała odczyn kwaśny. Nikolaj Lambrinow, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w tym szpitalu, powiedział, że powiadomione zostały służby dolnośląskiego wojewody i policja. Wszystkie butelki, w tym także nierozpieczętowane dowiezione przez rodzinę poszkodowanego, zostały zabezpieczone.
Policja w Bolesławcu wystosowała ostrzeżenie. "Dzisiejszej nocy do bolesławieckiego szpitala trafił 31-letni mężczyzna z poparzeniami przełyku. Ze wstępnych ustaleń wynika, że mężczyzna napił się wody mineralnej z oryginalnie z zapakowanej butelki, na której widniała etykieta "Żywioł Żywiec Zdrój". Służby apelują o powstrzymywanie się od picia wody z etykietą "Żywioł Żywiec Zdrój" ponieważ mogą w niej znajdować się nieustalone substancje niebezpieczne dla zdrowia" - napisano.
Z ustaleń policji wynika, ze woda miała być oryginalnie zapakowana. Rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Bolesławcu Anna Kublik-Rościszewska, postępowanie w tej sprawie prowadzone jest pod nadzorem prokuratury i sanepidu. - Ze sklepu, w którym została kupiona woda, wycofano całą partię tego produktu. Sprawdzane są również inne sklepy na terenie Bolesławca - poinformowała.
Prokuratura - wstępnie to chlor
Prokuratura wstępnie ustaliła, że w butelce mógł być żrący i toksyczny związek chemiczny.
- Wiemy już, że w laboratorium kryminalistycznym we Wrocławiu przebadano butelkę, z której napił się pokrzywdzony. Jest tam chlor lub pochodna chloru. Co jest zastanawiające, w zgrzewce było 11 butelek z jednej serii, a ta była z innej serii, pochodzącej z innego miesiąca. Jak się dostała, dlaczego była inna. To jest jeszcze na etapie ustalania - powiedziała Polsat News prokurator Ewa Łomnicka, z Prokuratury Rejonowej w Bolesławcu.
Rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar poinformował, że od rana trwają kontrole zarówno w hurtowni, w której była sprzedawana woda, jak i w Mirosławcu (woj. zachodniopomorskie) u producenta wody. Wskazał on, że celem kontroli jest sprawdzenie, czy mogło dojść do skażenia wody w hurtowni lub podczas produkcji.
Poszkodowany mężczyzna powiedział Polsat News, że wieczorem napił się wody z oryginalnie zapakowanej butelki oraz że wypił "dwa łyki tej wody".
Gdy poczuł pieczenie w ustach, napił się bieżącej wody, później mleka. Po kwadransie jego stanem zdrowia zaniepokoili się rodzice, którzy wezwali karetkę.
Pacjent poinformował reportera Polsat News w czwartek rano, że ma podrażnioną śluzówkę jamy ustnej i przełyku.
Na razie nie wiadomo, co było w butelce. To mają wykazać badania, które przeprowadzą specjaliści z policyjnego laboratorium.
- W pracy wraz z ojcem używamy m.in. acetonu oraz utwardzacza. Wydaje mi się, że zapach tej cieczy w butelce przypominał utawrdzacz - powiedział pacjent Polsat News.
"Zgrzewka nie była oryginalnie zapakowana"
Rzeczniczka Żywiec Zdrój S.A. poinformowała Polsat News o powołaniu w firmie sztabu kryzysowego, który zajmuje się wyjaśnieniem sprawy.
- Proces produkcji wody jest zamknięty i nie ma możliwości ingerencji w ten proces. Mimo to wszystko bardzo dokładnie sprawdzamy. Organy kontrolne poinformowały nas, że chodzi o zgrzewkę produktu "Żywioł". W takiej zgrzewce jest 12 produktów - powiedziała Martyna Węgrzyn.
- W tej konkretnej zgrzewce nie wszystkie produkty pochodziły z jednej serii. Oznaczać to może, że ta zgrzewka nie była oryginalnie zapakowana. To dla nas bardzo ważna informacja - powiedziała na antenie Polsat News Martyna Węgrzyn. Rzeczniczka podała, że firma chce jak najszybciej ustalić, co się stało.
- Już w tej chwili mogę powiedzieć, że sprzedaż dwóch partii produktów z kwietnia i sierpnia o numerach: 08/08/84931 oraz 20/4/1104/31 została wstrzymana - poinformowała Węgrzyn.
polsatnews.pl
Czytaj więcej