"Powolna śmierć". Czarny marsz przeciw budowie linii wysokiego napięcia w Warszawie
Blokady dróg nie pomogły, więc z ubrani na czarno, z trumnami na ramionach, przyjechali do Warszawy. Około 8000 mieszkańców podwarszawskich miejscowości protestowało w czwartek przeciw budowie w pobliżu ich domów linii wysokiego napięcia z Kozienic do Ołtarzewa. Ich zdaniem inwestycja będzie stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia oraz zmniejszy wartość ich nieruchomości.
Przebieg linii wytyczany był wielokrotnie. Na początku sierpnia Polskie Sieci Elektroenergetyczne poinformowały, że linia energetyczna najwyższych napięć 400 kV Kozienice-Ołtarzew będzie budowana z wykorzystaniem korytarza określonego w planie zagospodarowania przestrzennego woj. mazowieckiego i przebiegać przez gminy Żabia Wola, Jaktorów, Radziejowice, Grodzisk Mazowiecki, Jasieniec oraz Promna.
Bez konsultacji społecznych
Jak powiedziała Anna Kurzela-Szybilska ze stowarzyszenia Nasza Gmina Jaktorów, taki przebieg inwestycji został ustalony bez akceptacji mieszkańców. - Trasa powróciła do wariantu z planu zagospodarowania przestrzennego dla województwa mazowieckiego, planu który został uchwalony bez konsultacji społecznych - mówiła.
Poprzedni wariant zakładał, że najlepszy do realizacji inwestycji i najlepiej uwzględniający interesy społeczne i środowiskowe będzie przebieg linii wzdłuż autostrady A2 i drogi krajowej nr 50.
Niebezpieczna dla zdrowia
Mieszkańcy gmin przez które, według aktualnego wariantu ma przebiegać linia, zwracają uwagę, że inwestycja spowoduje zagrożenie dla życia i zdrowia mieszkańców oraz spadek wartości nieruchomości znajdujących się w sąsiedztwie.
"My tam musimy żyć. Oddziaływanie pola magnetycznego wytwarzane przez tak wysokie napięcie jest szkodliwe. Nasze tereny są dużym zagłębiem sadowniczym. Budując tą linię zabiera się nam tereny na których pracujemy - mówiła mieszkanka Olkowic w gminie Promna. - Od dwóch lat od kiedy wiadomo, że te słupy mają powstać, wszelka sprzedaż nieruchomości zamarła - dodała.
Jak przekonywał inwestor, Polskie Sieci Elektroenergetyczne, "budowa linii jest całkowicie bezpieczna i konieczna. W przypadku awarii pozostałych linii, ograniczenia w dostawach prądu dotkną ok. 8 mln ludzi".
- Inwestycje takie jak budowa linii energetycznych to projekty ściśle nadzorowane przez państwo, chociażby Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska - zaznaczyła dyrektor pionu komunikacji PSE Inwestycje Lucyna Roszyk.
Rozmowy w kancelarii premiera
Marsz wyruszył przed południem spod gmachu Ministerstwa Rozwoju, gdzie protestujący przynieśli trumny, symbolizujące 11 podwarszawskich gmin, przez które ma przebiegać linia wysokiego napięcia. Następnie udali się pod KPRM, gdzie złożyli petycję do premier Beaty Szydło. Spotkanie z urzędnikami Kancelarii trwało godzinę. Obiecano uczestnikom powtórną analizę planu zagospodarowania przestrzennego, wedle którego linia ma przebiegać w pobliżu domów protestujących.
Jak powiedział jeden z koordynatorów społecznej akcji protestacyjnej "jest to pismo, w którym proponujemy byśmy jeszcze raz, wspólnie z inwestorem, z samorządami, ze stroną społeczną usiedli i jeszcze raz spróbowali o tym najmniej uciążliwym przebiegu linii porozmawiać".
To już kolejny w tym roku protest mieszkańców mazowieckich gmin, przez które ma przebiegać linia energetyczna najwyższych napięć z Kozienic do Ołtarzewa. Wcześniej blokowali oni drogi krajowe, które przebiegają przez ich gminy.
Linia ma powstać do 2019 roku
Linia energetyczna najwyższych napięć 400 kV Kozienice - Ołtarzew ma posłużyć do wyprowadzenia mocy z budowanego największego w Polsce bloku energetycznego 1070 MW w elektrowni w Kozienicach. Dostarczy ona energię nie tylko do rozrastającej się aglomeracji warszawskiej i samej Warszawy, ale też centralnego i północnowschodniego regionu Polski, sumie dla kilku milionów ludzi. Linia ma postać do 2019 r.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze