Białoruś: demonstracja na rzecz wolnych wyborów

Świat
Białoruś: demonstracja na rzecz wolnych wyborów
PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH

Kilkaset osób pod przywództwem części liderów białoruskiej opozycji przeszło w poniedziałek wieczorem ulicami Mińska w akcji na rzecz wolnych wyborów, uznając za farsę niedzielne głosowanie, w którym do parlamentu trafiły 2 przedstawicielki sił demokratycznych.

- Przykro i wstyd. To haniebny spektakl - powiedział b. więzień polityczny Mikoła Statkiewicz o wyborach do niższej izby parlamentu, Izby Reprezentantów, po których centralna Komisja Wyborcza ogłosiła zdobycie po raz pierwszy od wielu lat mandatów przez przedstawicielki opozycji: działaczkę Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Hannę Kanapacką oraz wiceprzewodniczącą niezależnego Towarzystwa Języka Białoruskiego Alenę Anisim.

 

Statkiewicz podkreślił, że deputowane te - podobnie jak cały skład paramentu - nie zostały wybrane, tylko "wyznaczone" przez władze. Wyraził jednak nadzieję, że zdołają przysłużyć się demokracji i narodowi.

 

Do nowych wyborów wezwał szef ruchu "O państwowość i niepodległość Białorusi" Uładzimir Niaklajeu. Oświadczył, że choć podane przez Centralną Komisję Wyborczą wyniki wielu uznało za „zwycięstwo demokracji”, to były one „kolejną farsą i oszukiwaniem narodu”.

 

Wśród zebranych byli m.in. dawni więźniowie polityczni Pawieł Siewiaryniec oraz lider opozycyjnej organizacji Młody Front Źmicier Daszkiewicz. Powiewały flagi Młodego Frontu, były transparenty z napisami m.in. „Łukaszenka, odejdź!” i „O nowe wybory!”. Ludzie skandowali „Niezależność” oraz „Niech żyje Białoruś!”.

 

Część opozycji się wyłamała

 

W akcji nie wzięli natomiast udziału przedstawiciele niektórych innych organizacji opozycyjnych, np. kampanii „Mów Prawdę!”. Jej lider Andrej Dźmitryjeu wyjaśnił to tym, że "nieprzygotowane, niewielkie liczebnie akcje tylko szkodzą sprawie”.  - Tym sposobem wysyłamy komunikat, że jest nas mało. A w istocie jest nas dużo - zaznaczył.

 

Podczas akcji doszło do przepychanek między milicją a uczestnikami, ostatecznie jednak kolumna dotarła do gmachu centralnej Komisji Wyborczej na placu Niepodległości i tam akcja się zakończyła.

 

Białorus protest


OBWE: systemowe wady


Niedzielne wybory parlamentarne na Białorusi były sprawnie zorganizowane, ale pozostała pewna liczba „systemowych wad” - uznali w poniedziałek we wstępnym oświadczeniu obserwatorzy z Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE).

 

W oświadczeniu dla prasy misja obserwatorów wskazała, że prawa polityczne i podstawowe swobody są na Białorusi ograniczane przez ramy prawne i ich nadmiernie restrykcyjną interpretację. Podkreślono, że relacje w mediach nie umożliwiały wyborcom dokonania świadomego wyboru. Mimo zwiększonej liczby kandydatów, w tym znaczącej liczby kandydatów opozycyjnych, kampanii brakowało nagłośnienia.

 

Brak transparentności

 

Obserwatorzy wskazali również, że skład komisji wyborczych „nie był pluralistyczny, co podważało zaufanie do ich niezależności”. Dodali, że mimo pewnych pozytywnych wysiłków władz głosowanie przedterminowe oraz procedury liczenia głosów w dalszym ciągu były obciążone „znaczącą liczbą nieregularności proceduralnych i brakiem transparentności”.

 

W oświadczeniu napisano, że mimo pewnych kroków podejmowanych przez białoruskie władze, „ramy konstytucyjne i prawne nie dają adekwatnych gwarancji przeprowadzenia wyborów zgodnie z zobowiązaniami (wobec) OBWE i innymi międzynarodowymi zobowiązaniami i standardami”. Podkreślono, że w dalszym ciągu potrzebna jest gruntowna reforma wyborcza jako część szerszego procesu demokratyzacji.

 

Wskazano m.in. na restrykcyjne regulacje dotyczące mediów. Obserwatorzy podkreślili, że traktowanie zniesławienia, oszczerstwa i obrazy jako przestępstw oraz zakaz nawoływania do bojkotu wyborów są sprzeczne ze standardami międzynarodowymi i kwestionują swobodę wyrazu.

 

PAP; Fot. PAP/EPA/Tatyana Zenkovich

 

ptw/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie