Kijowski: nie jesteśmy przeciwnikami PiS, ale sprzeciwiamy się zawłaszczaniu historii
- Nie jesteśmy przeciwnikami PiS, ale nie zgadzamy się na zawłaszczenie historii przez jedną opcję polityczną. Historia nie jest polityczna. Polityka historyczna to jest wyłącznie polityka i nie ma w niej ani grama nauki - powiedział w programie "Gość Wydarzeń" w Polsat News lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski.
- PiS łamie prawo, nie publikuje orzeczeń i nie przyjmuje ślubowań od prawowicie wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjengo, ale my nie jesteśmy organizacją, która walczy z PiS. My walczymy o przestrzeganie prawa, które gwarantuje wolności obywatelskie wszystkim obywatelom, m.in. prawo do chodzenia po ulicach - stwierdził lider KOD w rozmowie z Dorotą Gawryluk.
Kijowski odniósł się w ten sposób do niedzielnego incydentu w Gdańsku - członkowie KOD zostali zaatakowani podczas uroczystości pogrzebowych Danuty Siedzikówny "Inki" i Feliksa Selmanowicza "Zagończyka". Zdaniem przewodniczącego KOD, za atak odpowiedzialny jest ONR.
"Ci bandyci w kilkudziesięciu otoczyli Radka"
- Zostaliśmy zaatakowani. Najpierw ja i nasz koordynator Radek Szumełda, kiedy szliśmy na te uroczystości. Byliśmy bez żadnych flag, bez żadnych transparentów, bez niczego, szliśmy ulicą Złotników. Z tego co pamiętam, zaczęli (działacze ONR - red) na nas pokrzykiwać. W końcu tak się złożyło, że zostaliśmy rozdzielni w tłumie. Ci bandyci - nie bójmy się tego słowa - w kilkudziesięciu otoczyli Radka. Zaczęli go szturchać i kopać. Policja go wyzwoliła z tego otoczenia. Okazało się, że z ręki mu leci krew. Sanitariuszka z pobliskiej karetki przykleiła mu plaster, to nie wystarczyło, więc zabandażowała mu rękę - relacjonował to zdarzenie Kijowski.
Wyjaśnił, że z placu przed Bazyliką Mariacką, wraz z Szumełdą zostali "wygonieni przez hordę wrzeszczących mężczyzn, obraźliwymi okrzykami w czasie Podniesienia". - Najpierw nawoływaliśmy, żeby uszanować to miejsce, żeby się uspokoić. Ale jeden z prowodyrów mówił, że on nie jest katolikiem i nie musi się zachowywać w specjalny sposób. W końcu jednak usłuchał i powiedział "poczekajcie, załatwimy ich po mszy" - powiedział lider KOD. Dodał, że zostali zmuszeni w asyście policji opuścić plac, bo służby "nie były im w stanie zapewnić bezpieczeństwa".
"To nie była prowokacja z naszej strony"
- Po prostu nie wolno nam być na pogrzebie bohaterów narodowych, których pamięć chcieliśmy uczcić - skwitował Kijowski. Zapewnił, że przybycie na uroczystości nie było prowokacją ze strony Komitetu. - To nie była prowokacja z naszej strony. Nie widzę żadnego powodu, żeby nie uczcić bohaterów narodowych - przyznał.
Lider KOD zapowiedział, że do gdańskiej prokuratury trafi zawiadomienie w sprawie ataku. Odpowiednie pismo trafi również na biurko prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Członkowie KOD-u domagają się dostępu do zapisu z miejskiego monitoringu.
polsatnews.pl