Gronkiewicz-Waltz dyscyplinarnie zwalnia urzędników. "Decyzja o zwrocie działki była pochopna"
Urzędnicy Ratusza, którzy nie dopełnili swoich obowiązków w sprawie przekazania działki pod dawnym adresem Chmielna 70, zostaną dyscyplinarnie zwolnieni - powiedziała w piątek prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz. W czasie dwóch spotkań z dziennikarzami podkreślała, że decyzja o przekazaniu działki była pochopna, a decyzji personalnych oczekuje także od ministerstwa finansów.
Chodzi o sprawę zwrotu w prywatne ręce działki obok Pałacu Kultury; jej dawny adres to Chmielna 70, a wartość nawet 160 mln zł. Została zwrócona, mimo że najprawdopodobniej wcześniej przyznano za nią odszkodowanie.
Gronkiewicz-Waltz mówiła, że nie mogła się opierać wyłącznie na przekazach medialnych, dlatego biuro prawne od ponad dwóch miesięcy dokonuje kwerendy i bada dokumenty, także w resorcie finansów.
- Uważam w tej chwili, że urzędnicy mogli wykazać więcej starań i że nie wykazali wystarczającej dokładności i rzetelności - zaznaczyła. Oświadczyła, że podjęła decyzję o rozwiązaniu Biura Gospodarki Nieruchomościami. "Musimy je inaczej zaprogramować" - dodała.
Prezydent powiedziała też, że zwróciła się do rady miasta z prośbą o powołanie komisji nadzwyczajnej, która zbadałaby przekształcenia własnościowe i reprywatyzację od roku 1990. Zaznaczyła, że "w drodze przetargu powinien być ustalony kompetentny audytor, który to zbada".
.@hannagw - zwrócę się do Rady Miasta z propozycją przeprowadzenia zewnętrznego audytu dotyczącego reprywatyzacyji od 1990r #reprywatyzacja
— Warszawa (@warszawa) 26 sierpnia 2016
Decyzje personalne
Jak powiedziała, postanowiła też zwolnić dyscyplinarnie dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcina Bajko, jego zastępcę Jerzego Mrygonia oraz Krzysztofa Śledziewskiego z BGN pracującego przy decyzji zwrotowej dla Chmielnej 70.
Prezydent stolicy podkreśliła, że decyzji personalnych oczekuje także od ministra finansów, w jej ocenie resort nie wydał odpowiedniej decyzji.
Władze Warszawy twierdzą, że zostały wprowadzone w błąd przez Ministerstwo Finansów, złożyły zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez urzędników resortu, ponieważ w 2010 r. zwróciły się do MF o informację, czy na podstawie układu indemnizacyjnego przyznane zostało odszkodowanie za nieruchomość przy dawnej ulicy Chmielnej 70. MF wskazało, że nie dysponuje dokumentacją związaną z wypłatą odszkodowania za tę nieruchomość.
Ministerstwo: nie stwierdzono nieprawidłowości
W piątek MF w odpowiedzi na postulat prezydent Warszawy przekazało, że nie stwierdzono nieprawidłowości w postępowaniu urzędników resortu finansów zajmujących się sprawą nieruchomości położonej w Warszawie przy Pl. Defilad (dawna ul. Chmielna 70).
W komunikacie Ministerstwo Finansów podkreśliło, że "zakres kompetencji Ministra Finansów w sprawach dotyczących nieruchomości związanych z implementacją tzw. układów indemnizacyjnych obejmuje jedynie wydawanie decyzji deklaratoryjnych (stwierdzających, że dana sytuacja miała miejsce)".
Jak podano w komunikacie, 11 lutego 2011 r. Ministerstwo Finansów przekazało do Biura Gospodarki Nieruchomościami UM st. Warszawy wykaz podmiotów, którym duńska administracja przyznała odszkodowania na podstawie układu indemnizacyjnego. W wykazie tym znajduje się informacja o przyznaniu odszkodowania Martinowi Holgerowi, bez wskazania mienia objętego odszkodowaniem.
"W ocenie Ministerstwa Finansów władze Warszawy powinny w oparciu o tę informację wstrzymać decyzję o zwrocie nieruchomości Chmielna 70. Jednak BGN UM st. Warszawy wydało w 2012 r. decyzję o przyznaniu prawa do nieruchomości osobom, które wystąpiły z roszczeniami. Wydanie jej nie zostało poprzedzone uzyskaniem ostatecznego stanowiska Ministerstwa Finansów, które konsekwentnie informowało BGN UM st. Warszawy, że pozyskiwanie dokumentacji układu indemnizacyjnego z Danią trwa i że bez tej dokumentacji nie jest możliwe potwierdzenie odszkodowania" - napisano w komunikacie.
Wątpliwości i pytania dziennikarzy wzbudzała na konferencji właśnie sprawa tej informacji przekazanej przez MF stołecznemu ratuszowi. Było to w 2011 r., czyli jeszcze przed zwrotem działki.
"W 2011 r. na tej płycie, która została przekazana, była tylko informacja o Martinie Holgerze, dla którego założono +martwe konto+, czyli depozyt na określono kwotę. Nie było tam żadnej wzmianki za jaką nieruchomość, czy ta nieruchomość była w Warszawie i za co ten depozyt został założony" - powiedział wiceprezydent stolicy Jarosław Jóźwiak.
Hanna Gronkiewicz-Waltz była pytana przez dziennikarzy także o to, czy czuje polityczną odpowiedzialność za to, co dzieje się z reprywatyzacją w Warszawie. - Tak samo nie wiedziałam co się dzieje, jak nie wiedział Lech Kaczyński, kiedy wydawana była decyzja dotycząca działek w alei Waszyngtona. On cofnął decyzje, ja cofam swoje. Uważam, że odpowiedzialność jest przede wszystkim urzędników i decyzje są wydawane w dużej ilości, w związku z tym nie każdy nadzorujący prezydent czy wiceprezydent ponosi odpowiedzialność polityczną za niewłaściwą działalność urzędników - powiedziała Gronkiewicz-Waltz na piątkowej konferencji.
"Dyrektor Bajko dostał zgodę od Lecha Kaczyńskiego"
Prezydent zapytana o to, dlaczego dyrektor BGN Marcin Bajko nie musiał składać oświadczeń majątkowych i nie miał pełnomocnictw do wydawania decyzji w imieniu prezydent Warszawy, stwierdziła, że Bajko rzeczywiście nie wydawał decyzji, w tym m.in. w sprawie Chmielnej 70, ale został zwolniony, ponieważ sprawował nadzór nad decyzją zwrotową.
- On rzeczywiście nie wydawał decyzji, natomiast nadzorował całe biuro i dlatego został zwolniony dyscyplinarnie, bo to go nie zwalnia od nadzoru, bo był pełnym dyrektorem. Chcę powiedzieć, że dyrektor Bajko pełnił obowiązki dyrektora za czasów jeszcze Lecha Kaczyńskiego i taką zgodę wcześniej jeszcze otrzymał od Lecha Kaczyńskiego i ja to kontynuowałam - mówiła Gronkiewicz-Waltz.
- Natomiast wydawał decyzję dyrektor Mrygoń, dlatego został zwolniony - dodała. Podkreśliła, że Mrygoń został zwolniony, ponieważ w notatce, którą podpisał nie było pełnych danych oraz był radcą prawnym opiniującym tę decyzję.
Zapytana, czy fakt, że dyrektor Bajko nie musiał składać oświadczeń majątkowych nie wzbudzał jej wątpliwości, stwierdziła, że zgodnie z przepisami za czasów zarówno jej prezydentury, jak i poprzedników, nie wszyscy dyrektorzy mieli uprawnienia do wydawania decyzji administracyjnych i w związku z tym nie musieli składać oświadczeń majątkowych. - Tak jest do tej pory, że nie wszyscy mają takie uprawnienia, np. w przypadku geodezji jest podobnie - zaznaczyła.
"Kosztowny" proces reprywatyzacji
- Zmagamy się z procesem reprywatyzacji od dawna, to proces bardzo kosztowny, dotyczy bardzo wielu podmiotów. Od bardzo dawna domagałam się zdjęcia tego ciężaru z nas, żeby uchwalić ustawę - powiedziała prezydent stolicy.
Dodała, że od 26 lat nie ma żadnej ustawy reprywatyzacyjnej. - Przygotowałam dwa projekty "dużej ustawy", nie było warunków do podjęcia jej. Udała się w jakimś sensie cudem "mała ustawa reprywatyzacyjna", o której mówiono, że to gniot prawny - zauważyła.
Zdaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz ustawa ta nie rozwiązuje jednak wszystkich problemów.
- Do czasu uchwalenia tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej będą wstrzymane wszystkie zwroty nieruchomości w Warszawie - zapowiedziała na konferencji prasowej prezydent stolicy.
Gronkiewicz-Waltz powiedziała na konferencji prasowej, że oczekuje, że "duża" ustawa reprywatyzacyjna zostanie uchwalona możliwie najszybciej.
"I do tego czasu będę czekała, mimo że płacimy różne kary, ale trudno, wydaje mi się, że to jest ważniejsze - wstrzymam wszystkie zwroty nieruchomości w Warszawie" - oświadczyła prezydent Warszawy.
Bezcenna działka
W sobotę "Gazeta Wyborcza" opisała okoliczności reprywatyzacji Chmielnej 70. Miasto zwróciło ją w 2012 r. trójce prawników, którzy wykupili roszczenia do niej. Tymczasem Ministerstwo Finansów uzyskało dokumenty sugerujące, że b. współwłaścicielowi nieruchomości, obywatelowi Danii, zostało w PRL przyznane za nią odszkodowanie.
"GW" podała, że w 2012 r. mec. Robert Nowaczyk odebrał od wicedyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Jakuba Rudnickiego decyzję o zwrocie działki - Rudnicki kilka tygodni później zrezygnował z pracy w ratuszu. Według artykułu w 2012 r. Rudnickiego i Nowaczyka łączyły relacje biznesowe - byli współwłaścicielami nieruchomości w Zakopanem.
PAP, polsatnews.pl
Czytaj więcej