Dreszczowiec dla Polaków. Ćwierćfinał igrzysk na wyciągnięcie ręki

Sport
Dreszczowiec dla Polaków. Ćwierćfinał igrzysk na wyciągnięcie ręki
PAP/EPA/Marijan Murat

Polscy szczypiorniści nie oszczędzają nerwów kibiców. W nocy z soboty na niedzielę po zaciętym do ostatnich sekund spotkaniu pokonali wicemistrzów olimpijskich Szwedów 25:24 (12:13) w swoim czwartym meczu grupy B turnieju olimpijskiego. Biało-czerwoni pozbawili rywali szans na awans, a sami wskoczyli na czwarte miejsce w tabeli, ostatnie premiowane grą w ćwierćfinałach.

 

Początek spotkania był niezwykle wyrównany i nerwowy. Mnożyły się niecelne rzuty i proste błędy. W 7 minucie padła dopiero trzecia bramka w spotkaniu (2:1 dla Polski). W pierwszej połowie znakomicie spisywał się w szwedzkiej bramce Mattias Anderson, który w tym okresie zanotował 48-procentową skuteczność. Z drugiej strony Piotr Wyszomirski popisał się kilkoma udanymi interwencjami, dość dobrze spisywała się polska defensywa.

 

Najwięcej problemów podopiecznym Tałanta Dujszebajewa sprawiali lewoskrzydłowy Jerry Tollbring i zabójczo skuteczny lewy rozgrywający, zdobywca ośmiu goli Philip Stenmalm.

 

Bielecki dał remis

 

Druga odsłona zaczęła się obiecująco dla Polaków. Po trzech golach z rzędu objęli oni prowadzenie 15:13. Wtedy jednak w ich grze zapanował chaos, stracili pięć kolejnych bramek i w 42. min przegrywali 15:18. Sytuacja nieco poprawiła się, gdy między słupkami pojawił się Sławomir Szmal. Jednak rywalom udawało się długo utrzymywać jedno-, dwubramkowe prowadzenie. Dopiero w 52. minucie po dwóch udanych rzutach z dystansu niezawodnego Karola Bieleckiego ponownie był remis 21:21.

 

Przełom nastąpił sześć minut przed końcem. Najpierw wyrównał Krzysztof Lijewski na 22:22, potem po efektownej indywidualnej akcji Przemysław Krajewski podwyższył na 23:22. Dodatkowo Szwed otrzymał karę dwóch minut i gdy rywale wycofali bramkarza, Polacy dorzucili dwa gole do pustej bramki.

 

Kiedy półtorej minuty przed końcem Polska wygrywała 25:22, wydawało się, że już sprawa zwycięstwa jest przesądzona. Emocje miały jednak dopiero nadejść. Najpierw Skandynawowie zaliczyli trafienie, a kilka sekund później Polacy zgubili piłkę na środku boiska i w efekcie 32 sekundy przed ostatnią syreną było już tylko 25:24. Polscy zawodnicy byli w posiadaniu piłki, które udało im się utrzymać do końca meczu.

 

W polskim zespole wyraźnie odczuwało się brak na rozegraniu Michała Jureckiego, który odniósł kontuzję w poprzednim meczu z Egiptem. Za to po raz pierwszy po długiej przerwie na boisku w szeregach Polaków pojawił się Mariusz Jurkiewicz.

 

"Drużyna pokazała ogromny charakter"

 

- Gdybyśmy mogli wygrać wyżej i spokojniej, to byśmy tak zrobili, ale niestety taki jest sport. Jesteśmy dumni z siebie, że wygraliśmy kolejny mecz, chociaż byliśmy już na skraju przepaści. Na pewno teraz będziemy bardziej pewni siebie. Jeszcze raz okazało się, że potrafimy rozstrzygać końcówki na naszą korzyść - powiedział tuż po spotkaniu obrotowy Kamil Syprzak.

 

Trener biało-czerwonych Tałant Dujszebajew cieszył się, że jego drużyna pokazała hart ducha. - W początkowej fazie meczu nie mieliśmy szczęścia, Szwedzi dużo częściej mieli okazję do ponawiania akcji lub kontrataków. Dobrze, że to szczęście uśmiechnęło się do nas w decydujących minutach. Moja drużyna pokazała ogromny charakter i za to należy się chłopakom szacunek. Nie kalkulujemy, ze Słowenią liczy się dla nas tylko zwycięstwo - podsumował.

 

Mecz ze Słowenią w poniedziałek. Wygrana pozwoli Polakom wyprzedzić rywali w tabeli, którzy na razie są wiceliderami tabeli.  

 

PAP

 

ml/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie