Skradziono "ambulans" weterynarza. W środku profesjonalny sprzęt do leczenia koni
- W samochodzie był przenośny sprzęt potrzebny do leczenia zwierząt, m.in. skaner do analizy zdjęć rentgenowskich. Żaden lekarz go nie odkupi, bo będzie wiedział, że pochodzi z kradzieży - przekonuje okradziona lekarz weterynarii Małgorzata Świderek-Baran. W poszukiwaniach pomagają jej - oprócz policji - również internauci wdzięczni za pomoc, którą pani weterynarz okazuje ich pupilom.
Samochód Mitsubishi Outlander, model z ubiegłego roku w kolorze brązowy metalik, zniknął z osiedla przy ul. Idzikowskiego w Sulejówku (woj. mazowieckie).
Przystosowany do leczenia koni
- Około godz. 3 rano w czwartek miałam wezwanie do konia z podejrzeniem kolki. Wyszłam z domu i zobaczyłam, że samochodu nie ma. W pierwszej chwili pomyślałam, że zaparkowałam trochę dalej. Rozejrzałam się, ale auta nie było - opowiada rozżalona Małgorzata Świderek-Baran.
Kupione zaledwie dwa miesiące temu auto z kratką i specjalną zabudową było wykorzystywane jako ambulans weterynaryjny.
- Z tyłu miałam dopasowaną do bagażnika szafę na medykamenty i sprzęt. Leczę konie i wszystkie urządzenia muszę mieć pod ręką - wyjaśnia.
W samochodzie był m.in. skaner Vita FLEX CR do wywoływania cyfrowych zdjęć rengenowskich i elektryczna maszyna do zębów firmy Bosch.
- Sam skaner jest wart 60 tys. zł, kosztowna jest też maszyna do zębów. Tarcza do niej kosztuje ponad tysiąc złotych. Sprzęt nie był ubezpieczony. Polisa jest kosztowna, dlatego jej nie wykupiłam - mówi lekarka. Jak przekonuje, skaner nie zadziała bez oprogramowania, które ona ma w komputerze.
Straty są duże, ubezpieczone auto kosztowało 136 tys. zł, sprzęt i leki, których ubezpieczenie nie obejmowało - to kwota 100 tys. zł.
Uwaga na leki weterynaryjne niewiadomego pochodzenia
Najbardziej jednak Świderek-Baran obawia się tego, co złodziej zrobi z lekami weterynaryjnymi, które były w aucie.
- To antybiotyki, szczepionki, leki przeciwzapalne sterydowe. Mogą być niebezpieczne dla człowieka - przestrzega lekarka.
Osiedle w Sulejówku, z którego zniknął samochód nie jest strzeżone. - Gdy około północy parkowałam samochód, na osiedle wjechał za mną jakiś samochód. Mógł to być dostawczy peugeot lub Ford Transit. Siedziało w nim dwóch ludzi, ale nie zwróciłam na nich uwagi, byłam zbyt zmęczona - przypomina sobie Małgorzata Świderek-Baran.
Nagroda za informację
Za informację o skradzionym aucie, sprzęcie i lekach wyznaczono nagrodę - 3 tys. zł.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze