"Chciałbym po prostu żyć". Przesłanie Maćka Cieśli na spotkaniu z papieżem

Polska
"Chciałbym po prostu żyć". Przesłanie Maćka Cieśli na spotkaniu z papieżem
PAP/Maciej Kulczyński

- Wielu z nas marzy o wielkich karierach, dużej rodzinie, sławie - ja od pół roku mam jedno marzenie chciałbym po prostu żyć - to przesłanie Maćka Cieśli, wolontariusza, który zmarł na raka, odczytał na spotkaniu papieża Franciszka z wolontariuszami jego brat Michał. Maciej Szymon Cieśla, zmarł 2 lipca po długiej chorobie. To on przygotowywał oprawę graficzną ŚDM.

O Maćku Cieśli stało się głośno pierwszego dnia pielgrzymki papieża w Krakowie. To właśnie jemu Franciszek poświęcił swoje wystąpienie w oknie papieskim na Franciszkańskiej 3. Papież przypomniał wtedy jego postawę, upór i walkę z chorobą. Mówił, jak wiele młody wolontariusz zrobił dla Światowych Dni Młodzieży. Poprosił o chwilę ciszy i modlitwę za "przyjaciela z drogi życia".


Brat Maćka, Michał, mówił w niedzielę w Tauron Arenie Kraków, że chciał on spotkać się z wolontariuszami, chciał żyć i uczestniczyć w ŚDM 2016, przygotowywał się na to - choroba mu jednak przeszkodziła. 


Michał odczytał wystąpienie brata przygotowane specjalnie na spotkanie z papieżem. Franciszek słuchając tłumaczenia, był wyraźnie poruszony.


"Okazało się, że ta odmiana raka bardzo mnie nie lubi"


Maciek napisał, że o chorobie dowiedział się niespodziewanie. - W grudniu przed świętami, pracując nad projektem ornatów na ŚDM dowiedziałem się, że część komórek w moim organizmie postanowiła się zbuntować i narobiła trochę zamieszania. Zbuntowały się i pojechały po bandzie, bo przekształciły się w nowotwór złośliwy - napisał. 


Jak dodał, okazało się, że nowotwór jest rzadki i trudno go wyleczyć. Dodatkowo, wkrótce pojawiła się informacja o przerzutach do płuc. - Okazało się, że ta odmiana raka bardzo mnie lubi. Postanowiła pozwiedzać mój organizm i dodatkowo najechać moje płuca, liczniej niż Polacy najeżdżają na Chorwację podczas wakacji - napisał Maciej w przygotowanym wystąpieniu. 


"Dziękuję za każdą prośbę skierowaną do Boga"


Podkreślił, że wtedy usłyszał po raz pierwszy od lekarzy słowo hospicjum. - Rak zmienił całkowicie moje życie. W grudniu stałem przed wami o własnych siłach, później nogę zaatakowaną przez nowotwór trzeba było amputować. Słodycze i ciastka zostały wyparte przez morfinę i tlen, bez których na tym etapie nie jestem w stanie funkcjonować, tak jak kiedyś nie mogłem funkcjonować bez czekolady. Rower został wyparty przez wózek inwalidzki i specjalne poręcze przy łóżku, przy samochodzie; sok pomarańczowy - przez ciężką chemioterapię, która póki co nic nie wskórała - zaznaczył.


W swoim wystąpieniu Maciek podziękował też koleżankom, kolegom z komitetu organizacyjnego ŚDM, wszystkim, którzy go wspierali i lekarzom, którzy podjęli - jak pisał - nierówną walkę. - Dziękuję za każdą mszę, modlitwę, za każdą prośbę skierowaną do Boga żeby zaingerował w biologię i naprawił to co się zepsuło - napisał.


"Nie mogę żądać od Boga cudu"


Zwracając się do kolegów wolontariuszy Maciek dodał, że "doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie może żądać od Boga cudu". - Ale bardzo go o to proszę i błagam. Jedna z napotkanych osób, zapytała mnie jakie jest moje największe marzenie. Dopiero wtedy dotarło do mnie, jak szybko mogą zmienić się priorytety i cele w życiu. Wielu z nas marzy o wielkich karierach, dużej rodzinie i sławie, samochodzie, awansie. Ja od pół roku mam tylko jedno marzenie: chciałbym po prostu żyć. Chciałbym spędzić z wami kolejne ŚDM – napisał.

 

PAP

prz/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie