USA: znów strzały w Baton Rouge. Są zabici i ranni. Trwa obława
Jak donoszą amerykańskie media napastnik zaczął strzelać do policjantów. Trzech z nich jest rannych, w tym jeden w stanie krytycznym. Trzech nie żyje.
Trwa akcja policji. Zamknięte są wszystkie okoliczne drogi. Funkcjonariusze sprawdzają, czy gdzieś nie podłożono ładunków wybuchowych. Nad miastem krążą helikoptery. Okoliczności zdarzenia są wyjaśniane.
Policja otrzymała zgłoszenie o podejrzanym mężczyźnie spacerującym po okolicy ze karabinem. Kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, zaczęła się wymiana ognia.
- Jeden z domniemanych sprawców został zabity. Trrwają poszukiwania co najmniej dwóch pozostałych ubranych na czarno, uzbrojonych w długą broń - poinformowała rzeczniczka biura szeryfa Casey Rayborn Hicks. Ranni policjanci zostali przewiezieni do szpitala.
Do strzelaniny doszło w pobliżu siedziby policji w mieście. Mieszkający w pobliżu świadek, którego cytuje "New York Times", powiedział, że słyszał 10-12 strzałów.
Trump: to przez brak przywództwa
Do wydarzeń w Baton Rouge odniósł się zarówno prezydent Barrack Obama, jak i kandydat do objęcia tej funkcji Donald Trump.
- Jesteśmy w żałobie po zabitych dzisiaj w Baton Rouge policjantach. Ilu funkcjonariuszy porządku publicznego i ludzi musi umierać z powodu braku przywództwa w naszym kraju? - zapytał Trump w umieszczonym na Facebooku wpisie. - Żądamy prawa i porządku - dodał.
Prezydent Obama potępił atak na funkcjonariuszy. Nazwał go "nagannym", a sprawców "tchórzami". "Po raz drugi w ciągu dwóch tygodni policjanci musieli położyć swoje życie na szali. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla takiej przemocy." - podkreśllił. Zapewnił o swoim pełnym wsparciu dla lokalnych władz.
"Wojna domowa!"
Ostatnio w USA od kul białych policjantów zginęli dwaj czarnoskórzy mężczyźni. Po tych zdarzenia pokojowe protesty uliczne zaczęły się w wielu miastach, m.in. w Nowym Jorku, Waszyngtonie, Chicago, Bostonie i Dallas. W ciągu ostatnich trzech dni w Baton Rouge, które jest stolicą Luizjany, zatrzymano w sumie 200 demonstrantów
Media podkreślały wówczas narastanie nastroju oburzenia. Nowojorski tabloid "New York Post" umieścił na okładce napis "Civil War!".