Bono znów świadkiem tragedii. Był kilkanaście metrów od masakry w Nicei
56-letni wokalista U2 był na tarasie restauracji "La Petite Maison" położonej tuż przy Promenadzie Anglików w Nicei, gdy siedzący za kierownicą ciężarówki Mohamed Lahouaiej Bouhlel zaczął rozjeżdżać ludzi. Kilka stolików dalej siedział m.in. były burmistrz Nicei. Artystę wyprowadzili w bezpieczne miejsce antyterroryści.
- Nagle zauważyłam ludzi biegnących w panice - powiedziała dziennikarzom "Le Parisienne" Anne-Laure Rubi, właścicielka eleganckiej restauracji, która jest popularna wśród gwiazd.
Dodała, że odruchowo chwyciła ramię Christiana Estrosi, byłego burmistrza Nicei, który siedział w pobliżu Bono. Potem poleciła pracownikom zamknąć wszystkie okiennice, a gości poprosiła, aby się ukryli i zachowali spokój, dopóki na zewnątrz nie będzie bezpiecznie.
Weszli antyterroryści, Bono z rękami na głowie
Po około 30 minutach w lokalu pojawili się antyterroryści. Bono, jak wszyscy inni, musiał położyć ręce na głowie, aby policjanci mogli sprawdzić, czy lokal jest "czysty". Wtedy nie było jeszcze wiadomo, kto dokładnie stoi za zamachem i czy kolejni terroryści nie szykują się do ataku.
Pojawiły się nawet informacje, że pobliski hotel Meridien może być oblężony, a znajdujące się tam bomby lada moment eksplodują.
Gdy masakra na promenadzie dobiegła końca, a sytuacja uspokoiła się na tyle, by goście restauracji mogli opuścić lokal, Bono eskortowany przez antyterrorystów udał się na plac Massena.
Świadek kolejnego zamachu
W listopadzie ubiegłego roku wokalista także znalazł się w samym centrum tragicznych wydarzeń. Gdy terroryści zaatakowali teatr Bataclan, Bono i jego zespół akurat mieli w pobliżu próbę. Irlandzka grupa miała wystąpić we francuskiej stolicy 14 listopada - dzień po zamachach w stolicy Francji.
Następnego dnia Bono odwiedził Bataclan, aby oddać hołd 89 osobom, które w tym miejscu zginęły z rąk islamistów.
The Mirror