Angolczyk zatrzymany na Okęciu. Straż Graniczna odesłała go do domu
27 godzin na warszawskim lotnisku spędził obywatel Angoli i jego 14-letni syn. Obaj nie zostali wpuszczeni przez Straż Graniczną na terytorium Polski. - Mieli wizy turystyczne, bilet powrotny i 2 tysiące dolarów na pobyt - mówi polsatnews.pl znajoma mężczyzny. - Nie spełniał wymogów. Cel przyjazdu, jaki deklarował posiadając wizę turystyczną, nie był zgodny z rzeczywistym - mówi rzeczniczka SG.
Claudio, bo tak ma na imię Angolczyk, w piątek o godzinie 12 przyleciał do Warszawy. Jak twierdzą jego znajomi miał wraz z synem odwiedzić przyjaciół w Polsce. – Poza tym chce wysłać syna na studia do Polski, dlatego chcieli sprawdzić jak to u nas wygląda i ocenić, czy syn będzie chciał tu studiować - mówi znajoma Angolczyka.
Dodaje, że nie była to jego pierwsza wizyta w Europie. W ostatnim czasie był m.in. we Francji, dlatego nie spodziewał się problemów. – Tym bardziej, że miał przy sobie wszystkie wymagane dokumenty i gotówkę na pobyt tutaj, bo to także jest sprawdzane - podkreśla kobieta.
Opowiada, że Straż Graniczna nie pozwoliła jednak mężczyźnie i jego synowi przekroczyć granicy. Zabrano im paszporty. I - jak zaznacza - dopiero ok. godziny 18, czyli po 6 godzinach pobytu w Polsce dowiedzieli się, że poza lotnisko nie wyjdą.
Na Okęciu spędzili noc i w sobotę, o godzinie 15, odesłano ich do domu.
Jak powiedziała polsatnews.pl rzeczniczka Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej, chor. szt. Dagmara Bielec-Janas, za opiekę nad nimi, jedzenie i bilet powrotny do ojczyzny (przez Dubaj, bo tak dostali się do Polski), odpowiadały linie lotnicze. Zgodnie z prawem to one w takich przypadkach zajmują się niewpuszczanymi do danego kraju.
Znajoma Angolczyka twierdzi jednak iż ten relacjonował jej, że razem z synem nie dostali jedzenia i były problemy w tłumaczem. - To poważny człowiek, nie miałby powodów, żeby kłamać - mówi.
Dlaczego nie zostali wpuszczeni?
Straż Graniczna "nie chce wdawać się w szczegóły". Informuje, że "mężczyzna nie spełnił wymogów formalnych", dlatego nie mógł zostać przepuszczony przez polską granicę.
Znajoma Claudio: - Powiedział mi, że nie został wpuszczony, bo nie miał zarezerwowanego hotelu.
Rzeczniczka Straży Granicznej: - Hotel to jedna z wielu przesłanek. Gdyby naprawdę chciał odwiedzić znajomych, mógł ubiegać się o ich zaproszenie do Polski.
Poza tym Straż Graniczna nie wie, dlaczego ta konkretna sprawa wywołała takie zamieszanie, skoro "tylko wczoraj na terytorium Polski nie wpuszczono 500 osób". - W ciągu ostatniego miesiąca na lotnisku Okęcie było 56 takich przypadków - dodała rzeczniczka.
Piotr Bystranin z fundacji Ocalenie, która monitoruje sprawę, przyznaje, że największy problem w tego typu sytuacjach polega na braku możliwości wglądu do decyzji o niewpuszczeniu obywatela. - Prawo odwołania także jest fikcją, bo takie osoby najczęściej w ciągu 12 godzin są deportowane. Poza tym sami cudzoziemcy nie rozumieją, co się z nimi dzieje - powiedział.
polsatnews.pl
Czytaj więcej