Prawicowa radna robi majątek na sekstelefonach - donosi "Dziennik Łódzki". Kobieta zaprzecza i grozi konsekwencjami
Radna Piotrkowa Trybunalskiego Monika Tera zarobiła w ubiegłym na sekstelefonach i serwisach internetowych z wirtualnymi seksrandkami 640 tys. zł - pisze gazeta. Dziennikarze wiążą należącą do niej firmę Centrum Media m.in. z serwisami: Pukaj-laski.re, Kapciochy.pl, Kociaczki.pl czy Tylko-sex.eu. Tera zaprzecza, czuje się zniesławiona i zapowiada "konsekwencje prawne".
Redakcja "Dziennika Łódzkiego" zastrzega, że opisany biznes jest legalny, ale sprawa budzi kontrowersje, bo radna od początku kariery związana jest z prawicowymi i konserwatywnymi ugrupowaniami. W 2006 roku startowała w wyborach do samorządu z listy Prawicy Rzeczypospolitej Marka Jurka. Obecnie jest radną prawicowego stowarzyszenia "Razem dla Piotrkowa".
Po nitce do seksrandek
Dziennikarze przekonują, że na trop działalności radnej wpadli przeglądając jej oświadczenia majątkowe. Ich uwagę wzbudziły "gwałtownie pomnożone dochody".
- W poprzednich latach zarabiała 30 - 50 tys. zł rocznie, natomiast za ubiegły rok wykazała ok. 1,5 mln zł przychodu, z czego 640 tys. zł dochodu. Zaczęliśmy zastanawiać się, jak to możliwe, że na prowadzeniu firmy pośredniczącej w zamieszczaniu reklam można wygenerować tak wysokie przychody - mówi Polsat News Marek Obszerny, współautor tekstu.
Idąc tropem firmy radnej dziennikarze trafili na ogłoszenie w prasie o sekstelefonie, pod którym drobnym drukiem widniał jego organizator - Centrum Media. - Sprawdziliśmy dane teleadresowe oraz REGON i NIP tej firmy w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. Okazało się, że pokrywają się z firmą radnej - powiedział Obszerny.
SMS premium
Serwisy działają w podobny sposób. Zawierają erotyczne bądź matrymonialne oferty kobiet, okraszone często zdjęciami roznegliżowanych pań. Pod każdym ogłoszeniem widnieje numer telefonu, pod który należy wysłać SMS premium.
Według "Dziennika Łódzkiego", serwisy oferują wirtualne, a nie prawdziwe randki.
Potwierdza to regulamin stron, który stanowi, że "Uczestnik Serwisu nie może domagać się od Organizatora nawiązania rzeczywistego kontaktu z osobą prowadzącą rozmowę w ramach serwisu towarzyskiego" oraz że "wszelkie komunikaty otrzymywane przez użytkownika (…) mogą być całkowicie fikcyjne i nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością". Fikcyjne mogą być również zdjęcia, nagrania i opisy osób z czatu SMS.
"Czuję się zniesławiona"
Monika Tera pytana o swoją działalność początkowo stwierdziła, że w Piotrkowie są trzy firmy o takiej samej nazwie, a do niej należy tylko jedna. - Moja firma zajmuje się pośrednictwem sprzedaży miejsc reklamowych. Z ich treścią nie mamy nic wspólnego - powiedziała, dodając: - Być może w niektórych przypadkach jesteśmy organizatorem, ale nie pamiętam już szczegółów - powiedziała dziennikowi.
Dziś oświadczyła, że nie jest właścicielem żadnego portalu wymienionego w artykule i nie czerpała żadnych korzyści z ich reklamowania, a swoją działalność prowadzi legalnie i świadomie. - Czuję się zniesławiona i na pewno wyciągnę konsekwencje prawne wobec "Dziennika Łódzkiego" - powiedziała Polsat News.
Wieczorem radna wydała oświadczenie a Facebooku, w którym podkreśla, że jej firma zajmuje się działalnością reklamową i internetową, w tym reklamą i pozycjonowaniem usług audiotekstowych. Nie mam wpływu na ich treść, a jedynym kryterium w doborze klientów, jakim firma się posługuje jest zgodność z prawem. Tera zaznacza, że biznes prowadzi legalnie, płacąc ogromne podatki. Sprawę odbiera jako rodzaj nagonki politycznej.
dzienniklodzki.pl, Polsat News, polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze