Rozmowy Graś-Kulczyk. Premier zwróciła się do prokuratora generalnego o zbadanie sprawy
- Poprosiłam pana ministra o zbadanie tej sytuacji. Jeżeli by się potwierdziły te informacje, które zostały podane w artykule, to jest rzecz niemieszcząca się w żadnym komentarzu - powiedziała w poniedziałek premier Beata Szydło. Zbigniew Ziobro zaznaczył, że rozważa osobne śledztwo ws. zastraszania redakcji, które decydowały się na krytyczne materiały wobec poprzedniego rządu.
W poniedziałek tygodnik "Do Rzeczy" napisał, że dotarł do niepublikowanych nagrań z tzw. afery podsłuchowej - rozmowy nieżyjącego już biznesmena Jana Kulczyka z b. rzecznikiem rządu Pawłem Grasiem z kwietnia 2014 r. Według stenogramów Graś mówił, że "Fakt" zajmuje się nieustannym atakowaniem rządu i premiera Donalda Tuska, a ówczesny naczelny tego dziennika Grzegorz Jankowski jest po stronie PiS. Biznesmen miał oferować interwencję w tej sprawie u wdowy po właścicielu niemieckiego koncernu Axel Springer, którego częścią jest "Fakt". W artykule "Do Rzeczy" jest też opis późniejszej zmiany na stanowisku redaktora naczelnego "Faktu".
- Nie można sobie wyobrazić, że w demokratycznym państwie prawa takie rzeczy mogły się dziać - komentowała sprawę premier.
Dodała, że trzeba potwierdzić, czy informacje podane przez "Do Rzeczy" są prawdziwe. - Gdyby tak było, trzeba się zastanawiać, czy obrońcy demokracji, którzy tak bardzo głośno krzyczą, że w Polsce nie ma demokracji, czy są łamane zasady demokratycznego państwa, ci ludzie, którzy wtedy w taki sposób załatwiali różne interesy, mają moralne prawo do tego, żeby w ten sposób dzisiaj głośno mówić, jak się ma w Polsce demokracja - powiedziała premier.
Odrębne postępowanie i śledztwo ws. zastraszania niezależnego wydawcy
To nie jest tak - powiedział minister Zbigniew Ziobro - "że mamy do czynienia z jednym wydarzeniem". - To jest już kolejne wydarzenie z serii, które docierają do naszej wiedzy związanej z wywieraniem presji, nacisku, może szantażu na media przez poprzednią władzę, a dzisiaj opozycję, by eliminować krytykę rządu (...) - powiedział minister.
- Przypomnę, że prokurator krajowy podjął decyzję o ponownym podjęciu śledztwa związanego z podejrzeniem nadużycia władzy w celu zastraszenia dziennikarzy przez ówczesną prokuraturę i służby specjalne w siedzibie redakcji tygodnika "Wprost". Rozważymy - bo muszę zapoznać się z tymi materiałami - czy te wydarzenia, o które państwo pytacie, jak i te, o których wiemy z doniesień medialnych i stanowisk firmy Mecom, związanych z ewentualnym zastraszaniem niezależnego wydawcy w związku z linią redakcyjną, nie powinny być przedmiotem odrębnego postępowania i śledztwa - powiedział Ziobro.
List byłych prezydentów broni praktyki ujawnione przez "Do Rzeczy"
Podczas konferencji prasowej Ziobro stwierdził, że opublikowany w poniedziałek w prasie list w obronie demokracji, podpisany m.in. przez byłych prezydentów, byłych szefów MSZ oraz opozycjonistów z czasów PRL "można odczytywać, jako list w obronie praktyk, które ujawnia dzisiaj tygodnik 'Do Rzeczy'".
- Ten list prezydentów można odczytać w kontekście obrony tego klimatu, który pozwalał na prowadzenie tego rodzaju rozmów panu Grasiowi. Wtedy dla tych panów demokracja miała się świetnie, kiedy pan Graś potrafił w sposób skuteczny z panem Kulczykiem oddziaływać na zewnętrzne media, aby przestały być krytyczne wobec rządu (PO-PSL - red.) - stwierdził Ziobro. - Prezydenci nie byli też oburzeni akcją w tygodniku "Wprost", która wprost stanowiła zamach na wolności dziennikarskie, demokratyczne (...) - dodał.
Szef MS mówił też, że zastanawia się, czy rzeczywiście zachowania, które w poniedziałek ujawnił tygodnik "Do Rzeczy", to "jest ta demokracja, o którą warto się bić". Wyraził nadzieję, że sygnatariusze listu odniosą się do ujawnionych w poniedziałek nagrań.
Gowin: Graś i Tusk powinni odnieść się do publikacji
Z kolei wicepremier Jarosław Gowin powiedział w poniedziałek dziennikarzom, że "jest coś symbolicznego, w tym, że list ukazuje się w dniu, w którym opinia publiczna dowiaduje się o działaniach naszych poprzedników, o próbie brutalnej i skutecznej presji na wolność mediów, jeszcze z próbą wykorzystania jednego z rządów europejskich".
- Mam nadzieję, że ta publikacja i ujawnienie faktów, w jakich okolicznościach doszło do zmiany redaktora naczelnego jednego z dzienników w roku 2014, rzuci nowe światło i pokaże szerszy kontekst obecnych wydarzeń - mówił Gowin. - Ja nie twierdzę, że my we wszystkim mamy rację, a jeżeli ktoś twierdzi, że dzisiaj zagrożona jest wolność słowa, a jednocześnie przemilcza fakt tak brutalnej ingerencji w wolność mediów, z jaką mieliśmy do czynienia za czasów poprzedniej koalicji rządowej, to jest przejaw moralnej hipokryzji - powiedział wicepremier.
Dodał, że zarówno Paweł Graś jak i Donald Tusk powinni odnieść się do tej publikacji, bo to "fakt bez precedensu w Europie" i "jaskrawo kolidujący z elementarnymi standardami liberalnej demokracji".
Grabiec: Kaczyński też rozmawiał z szefem Axel Springer
- Dobrze byłoby, gdyby Paweł Graś, który nie pełni już żadnej eksponowanej funkcji w PO wyjaśnił tę sytuację - powiedział rzecznik PO Jan Grabiec w pogramie "Tak czy Nie" w Polsat News.
Grabiec powiedział także, że wie, że "była rozmowa pomiędzy szefem koncernu Axel Springer, a premierem Jarosławem Kaczyńskim". - W podobnym czasie premier nawet podjął na obiedzie właściciela wydawnictwa i nie widział w tym nic nagannego, żeby porozmawiać o działalności gazet koncernu w Polsce, o ich linii programowej, więc takie zjawiska niestety mają miejsce - dodał.
PAP
Czytaj więcej