Premiera spektaklu "Biała siła, czarna pamięć" w Białymstoku

Kultura
Premiera spektaklu "Biała siła, czarna pamięć" w Białymstoku
PAP/Artur Reszko

O oddziaływaniu historii na współczesność i lokalnych demokracjach opowiada spektakl "Biała siła, czarna pamięć" inspirowany książką Marcina Kąckiego. Premiera sztuki odbyła się w sobotę wieczorem w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku. Spektakl budził wiele kontrowersji. O odwołanie sztuki apelowali do władz niektórzy politycy PiS oraz kilkanaście organizacji katolickich.

W sobotę na kilka godzin przed premierą, przed teatrem protestowała ok. 60-osobowa grupa działaczy Młodzieży Wszechpolskiej.

 

Działacze tej organizacji mówili dziennikarzom, że ich zdaniem zarówno książka Kąckiego pt. "Białystok. Biała siła, czarna pamięć" jak i spektakl w teatrze "jawnie szkodzą" miastu Białystok i podkreślali, że nie zgadzają się z treściami, które są tam prezentowane. Skandowano m.in. "Wielka Polska chrześcijańska", "Stalinowska propaganda", "Poznań przeprasza za Kąckiego". Dyrektorce teatru Agnieszce Korytkowskiej-Mazur, która do nich wyszła, protestujący wręczyli statuetkę Goebbelsa. Nie doszło do żadnych incydentów.

 

Autorem scenariusza sztuki pokazanej w Teatrze Dramatycznym inspirowanej książką Marcina Kąckiego jest dramaturg Piotr Rowicki. Premierowy spektakl oglądał m.in. Marcin Kącki.

 

"Luźna adaptacja"

 

W czwartek na konferencji prasowej przed premierą reżyser spektaklu Piotr Ratajczak mówił, że sztuka, która powstała w teatrze nie jest o Białymstoku, jest "luźną inspiracją, luźną adaptacją" książki Kąckiego, choć to nieuniknione, że mieszkańcy Białegostoku będą rozpoznawać w bohaterach postaci znane w mieście i które występują w książce - reportażu Kąckiego.

 

Zaznaczył jednak, że Kącki "namawiał" twórców spektaklu do zajęcia się poruszanymi w książce problemami: np. wykorzystywaniu historii do celów politycznych, oddziaływaniu historii na współczesny świat, wypieraniu faktów, integracją z historią czy braku rozliczenia się z nią oraz tego, jak działają lokalne układy rządzące. Spektakl jest, jak mówił, "dzieleniem się niepokojem" w związku z tymi tematami.

 

"On (Kącki - red.) mówił o tym, że daje nam ten reportaż, żebyśmy zrobili z nim co chcemy. Im bardziej pociągnie nas własna wyobraźnia czy własna wizja, to mamy prawo z tym zrobić, co chcemy" - opowiadał dziennikarzom Ratajczak. Reżyser podkreślał, że nie o krytykę władz chodzi w spektaklu, ale o poruszenie problemów, które widać obecnie w wielu miastach i w całej Polsce. Podkreślał, że dba o to, by "nie snuć mądrości" o miejscach, w których nie mieszka.

 

"Są pewne wątki, o których pisał Marcin Kącki, które rozwijamy, albo którymi się bawimy, czasem zmieniamy konteksty" - mówił reżyser. Dodał, że kilka postaci w sztuce jest inspirowanych postaciami opisanymi przez Kąckiego.

 

Bez odpowiedzi, ocen i wartościowania

 

"Książka Kąckiego jest pewnego rodzaju jego wizją, jego reportażem, jego spostrzeżeniami. My się do tego nie odnosimy, właściwie my się nie opowiadamy po żadnej ze stron (...) My nie dajemy żadnych odpowiedzi, my nie oceniamy, my nie wartościujemy, jakby dajemy możliwość zobaczenia pewnych mechanizmów, które są pokazane myślę, że niejednostronnie" - podkreślał białostocki aktor Bernard Bania, który gra w spektaklu m.in. postać prokuratora. Mówił, że jako mieszkaniec Białegostoku "nie widzi w tej sztuce nic", co miałoby uderzać w mieszkańców, czy też miałoby sprawić, że Białystok będzie postrzegany w "negatywny sposób".

 

PAP

mr/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie