W Indiach zawalił się most. Rośnie liczba ofiar

Świat
W Indiach zawalił się most. Rośnie liczba ofiar
PAP/EPA/Piyal Adhikary

Co najmniej 21 osób poniosło śmierć w czwartek, kiedy w Kalkucie, stolicy stanu Bengal Zachodni na wschodzie Indii, zawaliła się estakada budowana wśród domów w centrum miasta. Ponad 70 rannych przewieziono do dwóch szpitali.

Według "Times of India" wielki niepokój budziła już sama budowa mostu. "Zakończenie budowy, którą ostatecznie ukończono 3 lata temu, przekładano aż trzykrotnie" - podkreśla gazeta.

 

Władze obawiają się, że zabitych może być więcej. Trwa akcja ratownicza z udziałem m.in. wojska i wytresowanych psów; ratownicy posługują się specjalistycznymi kamerami do poszukiwania ofiar. Do Burrabazar, ruchliwego rejonu handlowo-mieszkalnego Kalkuty przybyły wielkie dźwigi, a w usuwaniu betonowych płyt i bloków oraz elementów metalowych pomagają robotnicy z gazowymi palnikami.

 

Na miejsce katastrofy jest premier Bengalu Zachodniego Mamaty Banerjee, która przerwała swoją podróż w ramach kampanii wyborczej do stanowego parlamentu. Zapowiedziała odszkodowania dla ofiar katastrofy oraz rannych. Poinfoirmowała, że prywatny przedsiębiorca budowlany kilkakrotnie nie dotrzymał terminu ukończenia prac i oskarżyła poprzednie władze stanu o nierespektowanie przepisów budowlanych.

Partie opozycyjne przerzucają odpowiedzialność za katastrofę na Banerjee, która jest założycielką i przewodniczącą Ogólnoindyjskiego Kongresu Trinamool, powstałego niemal 20 lat temu w wyniku rozłamu w Partii Kongresowej. Tragedia z estakadą może przekreślić szanse Trinamool na utrzymanie władzy w Bengalu Zachodnim.

 

Przywódca prawicowo-nacjonalistycznej Indyjskiej Partii Ludowej BJP, Kailash Vijayvargiya, obarcza Banerjee winą za katastrofę i domaga się "bezzwłocznego działania wobec osób odpowiedzialnych". Członek rządu Babul Supriyo z BJP twierdzi, że estakadę stawiano z naruszeniem wszelkich zasad i bez właściwego planu.

 

Strażacy i mieszkańcy usiłują gołymi rękoma wydobyć uwięzionych pod zawaloną budowlą z metalu i cementu, pod którą znalazło się też kilka taksówek i innych samochodów. Na miejsce katastrofy w Burrabazar, ruchliwym rejonie stolicy Bengalu Zachodniego, zmierzają ekipy ratownicze, również z psami.

 

Indyjska telewizja NDTV pokazuje na swoich stronach internetowych zdjęcia, na których widać, że estakadę budowano między domami, w ich bezpośrednim sąsiedztwie.

 

Eksperci wskazują, że budowano ją z tanich materiałów i twierdzą też, że do katastrofy doprowadziło ciągłe przesuwanie terminu ukończenia budowy, rozpoczętej w minionym dziesięcioleciu.

 

Estakada swamiego Wiwekanandy (hinduistycznego mistrza duchowego i jednej z postaci renesansu bengalskiego) należy do projektów hołubionych przez premier Bengalu Zachodniego Mamaty Banerjee, która na wiadomość o katastrofie wraca do miasta z wyjazdu w ramach kampanii wyborczej.

 

 

Jak pisze Reuters, bolączką budowlanych przedsięwzięć w Indiach od dawna są nieprecyzyjne i mało rygorystyczne standardy bezpieczeństwa. Inne źródła wskazują też na powszechne przyczyny katastrof budowlanych w Indiach: słabe egzekwowanie przepisów i stosowanie materiałów niespełniających standardowych wymogów.

 

Budowa estakady, trwająca od 2009 roku, miała zakończyć się trzy lata temu. Termin ukończenia prac przesuwano osiem razy. Najnowszy mówił o grudniu br.

 

polsatnews.pl, AFP, AP, NYT, PAP

 

po/pr/kan/wjk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie