Dwie Polki - z Białegostoku i Siemiatycz - ranne w Brukseli
Rodzina rannej białostoczanki, która w chwili zamachów na lotnisku Zaventem, czekała na lot do Polski, jest już w Brukseli. Druga z rannych Polek, pracująca w Brukseli mieszkanka Siemiatycz, także miała lecieć do kraju, aby w rodzinnym domu spędzić Święta Wielkanocne. Obie kobiety są pod opieką lekarzy, ich życiu nic nie zagraża.
Prezydent Białegostoku, Tadeusz Truskolaski, po rozmowie telefonicznej z synem rannej w czasie zamachu kobiety, powiedział, że jej stan jest stabilny - poinformował na swojej stronie internetowej Kurier Poranny.
- Czekamy, aż jej stan poprawi się na tyle, że będzie mogła wrócić do domu, do Białegostoku. I w każdej chwili oferujemy pomoc - powiedział Truskolaski.
Kobieta we wtorek miała wrócić do Polski z podróży. W Brukseli czekała na przesiadkę.
Druga ranna Polka, pochodząca z Siemiatycz, także nie odniosła zagrażających życiu obrażeń. Jest w szpitalu, lekarze z jej ciała wyjęli odłamki i zszyli rany.
Ktokolwiek wie
Wciąż nieznany jest los Janiny Panasewicz, 61-letniej Polki, która jechała metrem, dokładnie tym, w którym doszło do eksplozji.
Pomocą w odnalezieniu kobiety zajmuje się Stowarzyszenie SOS Bruksela. Wszystkie osoby, które mogły widzieć Janinę Panasewicz po zamachach, np. w jednym z belgijskich szpitali, są proszone o bezpośrednie zgłaszanie tej informacji do SOS Bruksela przez Facebooka lub dzwoniły pod numer córki zaginionej, podany na FB.
Poranny.pl, polsatnews.pl
Czytaj więcej