Olechowski: IPN działa jak policja religijna w Iranie

Polska
Olechowski: IPN działa jak policja religijna w Iranie
Polsat News

Były minister finansów i spraw zagranicznych Andrzej Olechowski porównał działania IPN do irańskiej policji religijnej, która "napiętnowuje, szuka i natychmiast wymierza kary". Zwrócił też uwagę na to, że kwestia dokumentów ujawnionych przez Instytut to sprawa ważna "tak naprawdę dla jego pokolenia, a młodych ludzi już nie dotyczy".

- Mam poczucie wielkiego niesmaku, z tego jak się zachowują urzędnicy państwa, a są oni dzisiaj głównie z PiS. Instytut Pamięci Narodowej działa tak, jakby chciał wejść do grona tabloidów, ogłasza wszystko nagle. Moim zdaniem historyk tak się nie zachowuje. A przypominam, że mówimy o urzędzie - powiedział Olechowski w rozmowie z Dariuszem Ociepą w programie "To był Dzień" w Polsat News.

 

- Wysocy urzędnicy państwowi, jak prezydent czy wicepremier, wypowiadają się natychmiast i kategorycznie linczują tego człowieka - dodał.

 

"Wierzę prezydentowi Wałęsie"

 

Były minister finansów i spraw zagranicznych komentując ujawnienie dokumentów dot. TW "Bolka", a następnie wszczęcie śledztwa ws. podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach z domu gen. Czesława Kiszczaka przyrównał działania IPN do funkcjonowania policji religijnej w Iranie.

 

- Przyszło mi do głowy skojarzenie. Z Iranem, że mamy trochę taką sytuację, że jak jest jakiś ajatollah (przywódca religijny w Iranie - przyp.red.) na zapleczu i jest rodzaj takiej policji religijnej, która odkrywa różne rzeczy, napiętnowuje, natychmiast szuka, wymierza kary, a w razie czego po pietach bije kijem - stwierdził Olechowski.

 

- Pocieszeniem jest, że rzeczywiście to przejmuje pokolenie takich jak ja, czyli 70-latków, ale myślę że młodzi ludzie mają to w nosie i przez to mniej będą oglądać wiadomości telewizyjne - dodał.

 

Podkreślił, że choć nie widział dokumentów, to "wierzy prezydentowi Wałęsie". - W dokumentach pewnie jest jakaś tajemnica, ale kto powiedział, że negatywna. Są jakieś zobowiązania, słowa honoru i relacje z tyłu, o których prezydent, z jakiś powodów nie chce jeszcze mówić - zauważył Olechowski.

 

Wałęsa: pisali za mnie donosy, by brać na moje konto pieniądze

 

W ostatnich dniach były prezydent wielokrotnie za pośrednictwem swojego mikrobloga, podkreślał, że nie współpracował z SB, nigdy na nikogo nie donosił, nie brał żadnych pieniędzy i nie dał się złamać. "Natomiast dałem się podejść na chwyt ze zgubą pieniędzy i kontrolą wydatków" - napisał.

 

"Podpisałem dwa podobne, główne dokumenty, przy dwóch świadkach, to umożliwiło Sbeką pobieranie pieniędzy dla siebie, nie dla mnie i o dziwo robili to po kolei różni i to dość długo. Ja dawno zdecydowanie zerwałem kontakty" - wyjaśniał. "Musieli wykazywać że współpracuję i pisali za mnie donosy, by brać na moje konto pieniądze. Materiały ręcznego opisu które wpadały podczas rewizji i zebrane z różnych miejsc podbudowywały ich bezczelne działania" - dodał (pisownia oryginalna - red.).

 

Śledztwo IPN

 

W czwartek prezes IPN Łukasz Kamiński poinformował, że wszczęto śledztwo w sprawie podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach TW "Bolek", przejętych przez IPN w domu Czesława Kiszczaka.

 

Senat Uniwersytetu Gdańskiego przyjął w czwartek uchwałę, w której "potwierdził swoje pełne przekonanie o nieprzemijających zasługach Lecha Wałęsy dla rozwijania i krzewienia idei wolności i demokracji, odrodzenia wartości humanistycznych, godności i praw człowieka, społeczeństwa i narodu". "Dokonania te były przesłanką decydującą do nadania Lechowi Wałęsie tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Gdańskiego w marcu 1990 roku. Wyrażamy uznanie dla roli jaką Lech Wałęsa odegrał w odzyskiwaniu przez Polskę pełnej suwerenności i wolności" - napisano w uchwale.

 

wjk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie