Szybki, ale mało komunikatywny - korespondenci o stu dniach rządu Beaty Szydło
Bardzo szybkie tempo tworzenia prawa to najbardziej znacząca cecha rządu Beaty Szydło. PiS wykazał wielki dynamizm w działaniu, jednak rząd słabo wyjaśnia powodu swych decyzji - oceniają zagraniczni korespondenci w Polsce.
Według Alex Duval Smith, korespondentki brytyjskiego pisma "The Guardian", najbardziej znaczącą rzeczą w ciągu pierwszych trzech miesięcy pracy nowego rządu było bardzo szybkie tempo tworzenia prawa.
- To jest ekstremalnie energetyczny rząd. Jednak poniósł porażkę, jeśli chodzi o komunikację. Beata Szydło podczas jednej z debat trzymała w ręku niebieską teczkę mówiąc, że są w niej projekty, które zamierza zrealizować w ciągu pierwszych 100 dni. Wydaje się, że wiele z nich zostało zrealizowane, jednak zostały one bardzo słabo wyjaśnione - powiedziała.
Jak zaznaczyła, tak szybkie tempo prac nad ustawami powoduje podejrzenia, że zmiany w prawie są motywowane raczej chęcią odwetu niż korzyściami dla Polek i Polaków.
"Polityka PiS dzieje się w środku nocy, w weekendy"
- Chciałabym więcej debaty, chciałabym słyszeć ministrów wyjaśniających swoje działania, widzieć więcej debat parlamentarnych prowadzonych w dobrym czasie antenowym, chciałabym słyszeć więcej polityków PiS wyjaśniających i broniących swoich posunięć i decyzji. Zamiast tego polityka PiS dzieje się w środku nocy, w weekendy - dodała.
Odnosząc się do zmian w polskiej polityce zagranicznej, korespondentka "The Guardian" oceniła, że "Polska stała się dużo bardziej znaczącym krajem w Europie, od kiedy rząd PiS doszedł do władzy, jednak stało się to chyba z niewłaściwych powodów". Zwróciła uwagę na zbliżenie Polski z Węgrami, jak również podniesienie na nowo sprawy katastrofy smoleńskiej, co w jej ocenie może oznaczać nasilenie się podejrzeń wobec Rosji.
- Polska jest znacznie silniejszą gospodarką niż Węgry i większym graczem w Europie, więc jeśli rzeczywiście Warszawa stanie się Budapesztem, Bruksela będzie miała nie lada zmartwienie - oceniła brytyjska dziennikarka.
Rząd okiem francuskiego dziennikarza
Także Michel Viatteau, korespondent Agence France Presse (AFP) w Warszawie uważa, że najbardziej uderzające w opisie tych pierwszych miesięcy po dojściu PiS-u do władzy jest szybkość działania.
- PiS wykazał wielki dynamizm. Najczęściej po wyborach jest taki okres spokoju, wszystko dopiero zaczyna się organizować, ministrowie zajmują swoje gabinety, rozmyślają, patrzą w teczki a tutaj wyraźnie była wola nie tylko samego prezesa Kaczyńskiego, ale całej partii, która doszła do władzy, żeby bardzo szybko pójść do przodu, wedle maksymy, że jeśli się czegoś nie zrobi w ciągu pierwszych 100 dni, to potem się już tego nie zrobi - powiedział.
Jak dodał, PiS zdążyło już wiele zrobić, ale jednocześnie popełniło kilka nieuniknionych przy tym tempie pracy błędów, które niedobrze wpłynęły na jego obraz za granicą. Według niego obraz Polski za granicą "stał się dość negatywny", choć jak dodał, "nie wiadomo, czy to długo potrwa; być może jest to pierwszy szok w zderzeniu z zupełnie inną polityką niż ta, którą prowadził poprzedni rząd".
Zdaniem francuskiego dziennikarza sprawa Trybunału Konstytucyjnego to "kłopot, który zupełnie niepotrzebnie sobie PiS sprawił". - Wydawałoby się, że to można było zupełnie spokojnie zostawić na boku, robić reformy, które nie wchodzą w konflikt z konstytucją i szybko pójść do przodu. Tymczasem wokół Trybunału narosła cała masa emocji i nieporozumień i to zagrało negatywnie za granicą - powiedział.
"Wiatr eurosceptycyzmu"
Zwrócił też uwagę na "narastający eurosceptycyzm" nowego rządu. - To nie jest nic nieoczekiwanego, bo wiadomo, że PiS już wcześniej miało dość nieufny stosunek do UE, który zresztą nie jest wyłącznością Polski ani PiS. Tego typu poglądy i opinie spotyka się w wielu państwach, także we Francji - mówił. Niemniej jednak - dodał - ten wiatr eurosceptycyzmu trochę zaskoczył, ponieważ Polska dotąd była uważana za "dobrego ucznia Europy".
Według francuskiego dziennikarza można też zauważyć "wyraźną ewolucję, jeśli chodzi o sojusze w Europie, które próbuje zawierać rząd. - Polska była dotąd średnią rybą w wielkim basenie a teraz stara się być największą rybą w mniejszym basenie. Wyraźnie widać zacieśnianie więzi z Grupą Wyszehradzką, głównie z Węgrami - mówił.
Jak zaznaczył, chodzi też o porozumienia na gruncie eurosceptycyzmu. "Orban był czarną owcą w UE, był silnie atakowany i jakoś się nie najgorzej wybronił. Ponieważ Polska ma w tej chwili pewne ochłodzenie relacji z Brukselą, to chciałaby po pierwsze mieć sprzymierzeńca, co jest też w interesie Orbana, no i chciałaby może nauczyć się od węgierskiego przywódcy, jak sobie z Unią dawać radę - uważa Viatteau. Zwrócił jedocześnie uwagę na różnicę między Warszawą a Budapesztem w kwestii relacji z Moskwą.
PAP
Czytaj więcej