Protest frankowiczów przed siedzibą KNF: komisja chroni interesy banków
Posiadacze kredytów we frankach pikitowali w poniedziałek przed Komisją Nadzoru Finansowego. Miesiąc temu prezydent Andrzej Duda złożył projekt tzw. ustawy frankowej do KNF, która do połowy lutego miała policzyć jej skutki finansowe. - Przedstawienie wyliczeń jest planowane w marcu - powiedział rzecznik KNF Łukasz Dajnowicz. Według protestujących, to za długo, a KNF "działa na rzecz banków".
Przed siedzibą Komisji Nadzoru Finansowego zebrało się kilkadziesiąt osób. Skandowali, że komisja "chroni banksterów". Żądali spotkania z członkami KNF, do którego jednak nie doszło. Dostępu do siedziby KNF broniło kilkunastu policjantów.
Mariusz Zając ze Stowarzyszenia Kredytobiorców "Stop Bankowemu Bezprawiu", które zorganizowało pikietę, stwierdził, że demonstrujący chcieli przypomnieć KNF-owi, iż ma pewne zobowiązania wobec obywateli oraz uprawnienia, z których powinna korzystać: ma nadzorować system finansowy w Polsce. Zdaniem Zająca, KNF tego jednak nie robi.
- Uważamy, że miesiąc to dla KNF wystarczający czas, żeby przygotować analizę skutków wprowadzenia jakiejkolwiek ustawy. Mówienie, że to jest za krótki okres, jest po prostu śmieszne. Pobranie tego typu danych to dla KNF 48 godzin, a nie dwa miesiące - powiedział Polsat News Zając.
Według niego, Komisja działa na rzecz banków, bo tylko w ich interesie jest przedłużanie obecnej sytuacji.
- KNF przyjęła nas w przedsionku, nie pozwalając złożyć pisma, w którym są nasze postulaty, propozycje. Kazano nam wrzucić pod drzwi i wyjść - stwierdził.
Stowarzyszenie tworzy swoją bazę danych "rzeczywiście udzielanych toksycznych kredytów" - Skonfrontujemy to z informacjami, które KNF otrzyma od banków - zapowiada.
Pytania do KNF
W piśmie, które protestujący mieli złożyć do KNF poproszono m.in. o odpowiedź na pytania: dlaczego banki wprowadziły do swojej oferty i udzielały kredyty denominowane, indeksowane lub waloryzowane w walutach; w jakiej walucie banki udostępniały takie kredyty; jaką kwotę kapitału kredytu powinien zwrócić bankowy kredytobiorca?
Po pikiecie "frankowiczów" rzecznik KNF Łukasz Dajnowicz wyjaśnił, że Komisja liczy skutki prezydenckiego projektu dla stabilności polskiego systemu finansowego. Zapewniał, że KNF zbiera dodatkowe informacje z banków, co zajmuje czas.
- Zakończenie i przedstawienie wyliczeń jest planowane w marcu, po przedyskutowaniu informacji na posiedzeniu Komisji - powiedział Dajnowicz. Podkreślił, że w skład KNF wchodzą też przedstawiciele prezydenta, NBP i ministerstwa finansów.
Jak zaznaczył, pikietujący mieli możliwość złożenia pisma do KNF, ale tego nie zrobili. - Biuro podawcze KNF było cały czas czynne podczas pikiety, przedstawiciele komisji nie zostawili też pisma podczas bezpośredniego spotkania - argumentował rzecznik.
"Sprawiedliwy" kurs
Miesiąc temu, rok po gwałtownym wzroście kursu franka szwajcarskiego, Kancelaria Prezydenta przedstawiła projekt ustawy o "sposobach przywrócenia równości stron", umożliwiający przewalutowanie kredytów walutowych na złote na preferencyjnych warunkach. Według projektu, ryzyko walutowe wzięłyby na siebie banki. Kredytobiorcy mogliby zamienić swój dług po tzw. "sprawiedliwym" kursie, który uwzględniałby różnicę w kosztach, w taki sposób jakby przed laty frankowicze wzięli kredyty w złotych.
Kancelaria Prezydenta zwróciła się do Komisji Nadzoru Finansowego o wyliczenie skutków finansowych zaproponowanych zmian. Dopiero po uwzględnieniu analizy kosztów przez nadzór finansowy projekt może zostać przekazany do Sejmu.
Dane przygotowane przez KNF miały być gotowe do połowy lutego, gdyż prezydent przedstawiając projekt w styczniu, dał nadzorowi 30 dni na przygotowanie wyliczeń. Dziś okazuje się, że Komisją nie zdążyła z wyliczeniami, co niepokoi frankowiczów.
Kilka dni temu NBP oszacował w raporcie o stabilności sektora finansowego, że restrukturyzacja kredytów walutowych negatywnie wpłynie na odporność sektora bankowego. Bezpośrednie koszty restrukturyzacji mogą wynieść do 44 mld zł.
Natomiast agencja ratingowa Moody's uważa, że wskutek zmian jednorazowy spadek rocznych zysków banków wyniósłby 36 miliardów złotych, co oznaczałoby redukcję bazy kapitałowej systemu bankowego o maksymalnie 27 proc. Osłabiłoby to możliwości udzielania przez banki kredytów i absorbowania przyszłych wstrząsów na rynkach finansowych.
Banki podnoszą opłaty i prowizje
W związku z obowiązującą od 1 lutego ustawą o podatku bakowym i prezydenckim projektem tzw. ustawy frankowej banki podniosły opłaty i prowizje. O tym, kto i jak bardzo podniósł opłaty dziennikarz Polsat News Michał Stela.
Polsat News, PAP
Czytaj więcej