Silnik znaleziony w rowerze znanej kolarki. "Nikogo nie oszukałam"

Ogromny skandal czy fatalna pomyłka? Po sobotnim wyścigu przełajowych mistrzostw świata w Belgii, w rowerze kolarki Femke van den Driessche znaleziono mały silnik. Miał on ułatwiać jej kręcenie pedałami. Belgijka, jedna z najbardziej obiecujących zawodniczek kolarstwa przełajowego w Europie, twierdzi, że jest niewinna, a rower należał do jej znajomego.

- Komisja sprawdziła nie ten rower. Sprawdzili rower mojego kolegi, który jest identyczny z moim. Często razem jeździmy i trenujemy. On przyjechał na mistrzostwa z moim bratem, ale nie startował. Trochę pojeździł, zmarzł i poszedł się ogrzać, a rower zostawił przy samochodzie obsługi mistrzostw. Mechanicy pewnie myśleli, że to mój, więc zapakowali go na ciężarówkę naszej drużyny. Nikogo nie oszukałam – zapewnia Femke van den Driessche.

O winie Belgijki przekonana jest Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI). - Jest absolutnie jasne, że doszło do technologicznego dopingu. W ramie roweru był ukryty mały silniczek, który wspomagał kręcenie pedałami. I to znalezisko nie jest żadną tajemnicą. Pozostałe okoliczności wyjaśni komisja dyscyplinarna. Karą minimum jest sześciomiesięczne zawieszenie. Kara maksymalna nie została określona, ale może być bardzo surowa - zastrzegł Brian Cookson, prezydent Międzynarodowej Unii Kolarskiej.

Ewentualny doping i tak nie pomógł Belgijce, bo nie ukończyła ona wyścigu. Powodem była awaria roweru.

Foto:PAP/EPA/PHOTOPRESS.BE/Tim van Wichelen

WIDEO - Samolot polskich siatkarzy uszkodzony. Mistrzowie świata wrócą do kraju z opóźnieniem