"Czy leci z nami pilot?" Ekonomista o propozycjach MF ws. podatku od marketów
- Podatek "zeżre" niemal cały zysk i sklepy będą go chciały przerzucać częściowo na konsumentów i częściowo na dostawców - powiedział w Polsat News Ignacy Morawski z Polskiego Banku Przedsiębiorczości. Skomentował w ten sposób zapowiedź dodatkowego obciążenia sklepowych zarobków weekendowych. Dodał, że nie sprzeciwia się ograniczeniu handlu w niedziele, ale podatek to nienajlepszy pomysł.
Hipermarkety, sieci popularnych sklepów i dyskontów, a także największe, rodzinne delikatesy będą musiały płacić podatek marketowy – to najnowszy plan Ministerstwa Finansów.
Każdy sklep z przychodami powyżej 1,5 mln zł miesięcznie zapłaci nowy podatek. Resort rozróżnia sprzedawców na tych, którzy pracują tylko w tygodniu, i na tych, którzy zarabiają też w weekendy i święta. Dla tych ostatnich przygotował dodatkowe obciążenie.
MF planuje trzy różne wysokości podatku. Najwyższa stawka 1,9 proc. ma obowiązywać od przychodów ze sprzedaży detalicznej prowadzonej w soboty, niedziele i inne dni ustawowo wolne od pracy (to ostatnie kryterium odnosić się będzie do tych sprzedawców detalicznych, którzy na mocy przepisów będą prowadzili sprzedaż w takie dni).
Dwie pozostałe są już niższe. Najniższa stawka 0,7 proc. ma obciążać przychód nieprzekraczający w danym miesiącu kwoty 300 mln złotych. Z kolei stawka 1,3 proc. ma być płacona od nadwyżki przychodu ponad 300 mln złotych w tym miesiącu.
"Sklepy zamknięte w niedzielę? Możemy dyskutować"
- Nie mam zastrzeżeń do propozycji, by ograniczyć handel w niedziele. W Europie Zachodniej w weekendy handluje się bardzo mało szczególnie w niedzielę sklepy są często pozamykane. I nie chodzi tylko o religijność, ale o przekonanie, że weekend jest po to by odpocząć - powiedział w Polsat News, Ignacy Morawski.
Według eksperta, możemy w Polsce dyskutować, czy nie wprowadzać takich rozwiązań. Zdaniem ekonomisty propozycje MF niosą jednak za sobą dość duże obciążenia administracyjne. Podkreśla, że nalezy zastanowic się, czy nie jest to "skórka za wyprawkę", czy szacowany wpływ ponad 2 mld zł jest wystarczająco wysoki, by wprowadzać "niemałe zaburzenie w sektorze handlu".
Z obliczeń Morawskiego wynika, że "podatek zeżre niemal cały zysk więc handlowcy przerzucą obciążenia częściowo na konsumentów, częściowo na dostawców".
"Czy jest jakiś mózg?"
Propozycje ministerstwa - kiedy wejdą w życie w takim kształcie - mogą spowodować zdaniem Morawskiego negatywne skutki dla gospodarki. - Nie można z cała pewnością powiedzieć jakie będą konsekwencje nowej daniny gdyż głównym problemem jest brak wyliczeń konsekwencji dla gospodarki - wpływu na ceny, wpływu na zyskowność, wpływu na gospodarkę - wyliczał Morawski.
- Czy leci z nami pilot, czyli czy ktoś zajął się obliczaniem konsekwencji gospodarczych? Czy jest jakiś mózg, który to liczy? - pytał retorycznie gość Polsatu News.
MF wyjaśnia, że przed publikacją projektu przeprowadzono konsultacje, w których wzięli udział przedstawiciele branży handlowej. "Wszystkie zgłoszone opinie zostały rozważone w trakcie konsultacji" - zapewniło MF.
Resort finansów nie zgadza się też z opiniami, że sprzedawcy przerzucą koszty podatku na klientów. - Rynek handlu detalicznego jest tak nasycony, że podniesienie cen przez jednego przedsiębiorcę, spowodowałby odpływ klientów do drugiego. Nie spodziewamy się zatem zbiorowego podniesienia cen - tłumaczył szef resortu finansów Paweł Szałamacha.
Komentarze