Nie żyje podejrzany o zamordowanie rodziny w Rudzie Śląskiej
Piotr K. zmarł nagle w czwartek w szpitalu więziennym w Krakowie. Trafił tam ze szpitalnego oddziału aresztu w Bytomiu, bo lekarze uznali, że będzie miał lepsze warunki leczenia. Mężczyzna był podejrzany o zabójstwo żony i dwóch synów. Jak wynika ze wstępnych ustaleń, przyczyną śmierci było nagłe zatrzymanie krążenia.
- Piotr K. trafił do aresztu śledczego przy ul. Montelupich w Krakowie 23 grudnia wieczorem ze znacznymi obrażeniami na ciele. Przed godz. 18 z uwagi na charakter obrażeń został zakwaterowany w szpitalu na oddziale chirurgicznym, w celi wieloosobowej. Był osłabiony, ale pozostawał w kontakcie - powiedział mjr Tomasz Wacławek, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Krakowie.
Godzinna reanimacja
Jak zrelacjonował rzecznik, rano 24 grudnia Piotr K. dostał śniadanie i leki, a chwilę potem współosadzony zgłosił, że mężczyzna ten poczuł się źle. Było to około godz. 8:20.
- Oddziałowy wraz z pielęgniarką udzielili pomocy, następnie przystąpili do akcji reanimacyjnej oraz wezwali pogotowie. O godz. 8:40 przybył zespół reanimacyjny, o godz. 9:37 lekarz dyżurny stwierdził zgon - powiedział mjr Wacławek.
Rzecznik dodał, że na miejsce przyjechała policja i prokurator, ponieważ zawsze w przypadku zgonu na terenie jednostki penitencjarnej, czynności prowadzi prokuratura. Niezależnie od tego również dyrektor aresztu wszczął czynności wyjaśniające.
Zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem
Piotr K. we wtorek usłyszał zarzuty zabójstwa żony i synów, w tym jednego z nich - ze szczególnym okrucieństwem. Do tragedii doszło 15 grudnia. Nad ranem w jednym z bloków w Rudzie Śląskiej znaleziono cztery osoby. Trzy z nich: 43-letnia kobieta i jej dwaj synowie w wieku 6 i 13 lat - nie żyły. Wszystkie miały rany kłute klatki piersiowej. Ciała odnaleźli dziadkowie chłopców, którzy rano przyszli do mieszkania. Ojciec jeszcze żył, w stanie ciężkim, po reanimacji, trafił do szpitala.
Twierdził, że nic nie pamięta
Zdaniem prokuratury to Piotr K. zabił swoich najbliższych. Mężczyzna nie przyznawał się do popełnienia zarzucanych czynów. Twierdził, że nie pamięta, co się wydarzyło. Jak nieoficjalnie przekazywali policjanci, w mieszkaniu nie było śladów włamania. Drzwi wejściowe były zamknięte od środka, a dziadkowie mieli własne klucze.
W środę sąd przychylił się do wniosku prokuratury o aresztowanie Piotra K. Mężczyznę przewieziono na oddział szpitalny bytomskiego aresztu. Śledczy zapowiadali wówczas zlecenie opinii biegłym psychiatrom na temat poczytalności mężczyzny
Miał problemy zdrowotne
Według mediów, ojciec mógł mieć problemy zdrowotne. W sierpniu tego roku miał dowiedzieć się, że jest chory na raka płuc. Prawdopodobnie zabił swoich bliskich, a potem próbował popełnić samobójstwo.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze