NBA: 150. double-double Gortata. "Czarodzieje" lepsi od "Kawalerzystów"
Marcin Gortat zdobył 15 punktów i miał 11 zbiórek, a jego Washington Wizards we wtorkowym meczu koszykarskiej ligi NBA nieoczekiwanie pokonali na wyjeździe Cleveland Cavaliers 97:85. To drugie z rzędu i piąte w sezonie double-double Polaka i 150. w karierze.
"Czarodzieje" niespodziewanie wygrywając z Cavaliers, którzy są liderami Konferencji Wschodniej, przerwali serię czterech kolejnych porażek. Przy okazji zakończyli passę zwycięstw "Kawalerzystów" w Quicken Loans Arena, którzy do wtorku wygrali tu wszystkie dziewięć spotkań.
Niepokonani we własnej hali pozostają w lidze już tylko broniący tytułu i śrubujący rekordy Golden State Warriors (10-0) oraz San Antonio Spurs (9-0).
Wygrana Wizards, którzy zaprezentowali się najlepiej w tym sezonie, z finalistą poprzednich rozgrywek NBA była jak najbardziej zasłużona. Podopieczni trenera Randy’ego Wittmana ani razu nie pozwolili rywalom wyjść na prowadzenie, od początku dyktując warunki i kontrolując wynik. Rywale nie mogli sobie poradzić z ich szybką i skuteczną grą, w której starali się zdobywać jak najwięcej punktów z kontrataków.
Ważną rolę w drużynie gości odegrał Gortat, który był jej trzecim strzelcem i najlepiej zbierającym oraz najlepiej blokującym spotkania.
Polak przebywał na parkiecie 33 minuty, trafił siedem z 10 rzutów z gry i jeden z dwóch wolnych, zebrał 11 piłek w obronie, miał cztery bloki (osiągnięcia w tych dwóch ostatnich elementach to jego rekordy sezonu), przechwyt, zanotował trzy straty i popełnił pięć fauli. Uzyskał 150. double-double w karierze, licząc sezon zasadniczy i play off.
Bardzo dobrze wypadł również John Wall, słabiej spisujący się w ostatnich meczach. Tym razem zdobył 35 punktów (najwięcej w sezonie) oraz zanotował 10 asyst i po pięć przechwytów i strat. Bradley Beal dodał 18 pkt i 9 zb., a Jared Dudley, który drugi kolejny mecz rozpoczynał w wyjściowej piątce - 12.
W drużynie gospodarzy wyróżnili się LeBron James - 24 pkt i 13 zb., Australijczyk Matthew Dellavedova - 15 pkt i J.R. Smith - 13 pkt. Zawiódł natomiast Kevin Love (tylko 8 pkt, 2/10 z gry).
"Czarodzieje", wyjątkowo skoncentrowani i energiczni, już na początku spotkania zaskoczyli rywali szybką i skuteczną grą. Po dwóch i pół minutach prowadzili 10:0. Gospodarze zdołali wyrównać na 14:14 w połowie kwarty, ale był to jedyny remis w tym spotkaniu. Po wsadzie Gortata koszykarze z Waszyngtonu odzyskali prowadzenie i już go nie oddali.
31-letni łodzianin znakomicie rozpoczął spotkanie. W pierwszej kwarcie, wygranej przez jego zespół 27:24, ani na chwilę nie usiadł na ławce i był najlepszym graczem na parkiecie.
W tym czasie zablokował pod własnym koszem rosyjskiego środkowego Timofieja Mozgowa, Jamesa oraz dwukrotnie Dellavedovę, zdobył 10 punktów, trafiając pięć z siedmiu rzutów, miał cztery zbiórki, wymusił faul w ataku Tristana Thompsona i wygrał sporną piłkę pod własnym koszem, sprytnie zbijając ją do Beala, który pobiegł do zakończonego faulem i punktami kontrataku.
W kolejnych kwartach Wizards, prowadzeni przez Walla i Beala, powiększali prowadzenie, które przed przerwą wzrosło do 14 punktów (52:38), a w połowie trzeciej kwarty różnica wynosiła nawet 22 pkt (69:47). Rywale, którzy popełnili we wtorek 19 strat (goście 12), w końcowych minutach meczu zdołali zbliżyć się na dziesięć punktów (95:85).
Gortat nadal dominował w walce o zbiórki w obronie. W czwartej odsłonie dość szybko jednak popełnił piąty faul i długi jej fragment przesiedział na ławce, ale gdy wrócił na boisko skutecznie utrudniał rywalom atakowanie obręczy. W dwóch kolejnych akcjach zagrodził drogę do kosza i uniemożliwił skuteczny rzut Jamesowi, gdy ten liczył jeszcze na odwrócenie losów spotkania.
Zwycięzcy mieli w tym meczu 47 procent skuteczności z gry, podczas gdy pokonani - 34.
Wizards, mający obecnie bilans 7-8, wkroczyli w bardzo intensywny okres - rozegrają osiem spotkań w ciągu 12 dni. Już w nocy ze środy na czwartek podejmą Los Angeles Lakers, w piątek spotkają się z Phoenix Suns, w niedzielę - również na własnym parkiecie - z Dallas Mavericks, a w poniedziałek zagrają z Miami Heat na wyjeździe. Kolejne mecze czekają ich 9 grudnia z Houston Rockets u siebie oraz 11 grudnia z New Orleans Pelicans i 12 grudnia z Dallas (oba na wyjeździe).
PAP
Czytaj więcej
Komentarze