Strażak chciał sprzedać koło z wozu bojowego

Polska

Sprawę ujawniono przez przypadek, kiedy wóz strażaków z Mysłowic złapał gumę. Zapasowego koła nie było na komendzie, więc strażacy zaczęli przeglądać oferty internetowe. Na jednej z nich odkryli zaginione koło, a pod nią znaleźli numer telefonu swojego kolegi - kwatermistrza, który miał niebawem dostać awans. Teraz będzie musiał tłumaczyć się prokuratorowi.

Zapasowego koła nie wożono w wozie strażackim, bo zwyczajnie brakuje w nim miejsca. Przechowywane było w remizie, ale ponieważ trwał w niej remont, więc koło przesuwano z miejsca na miejsce i początkowo strażacy myśleli, że mogło się gdzieś zawieruszyć. Intensywne poszukiwania zaginionego koła rozpoczęto na polecenie komendanta.


Sprawą mieli się zająć oficerowie dyżurni - poszukiwania rozpoczęli od internetu. Dość szybko znaleźli zgubę na jednym z serwisów aukcyjnych. Koło wystawiono do sprzedaży za 1300 zł. Dyżurny zadzwonił pod numer z oferty i usłyszał w słuchawce głos kwatermistrza.


Wulkanizator Jerzy Stolorz uważa, że koło i tak nie znalazłoby nabywcy. - Nie ma handlu oponami do pojazdów ciężarowych, bo generalnie wszyscy mają działalność gospodarczą i oczekują faktury - mówi.


Strażak został już zawieszony w obowiązkach.

przep
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie