Epecuén: wymarłe miasto, które wyłania się spod wody
Trzy dekady temu Epecuén, leżące w południowo-zachodniej części Buenos Aires, zostało zalane falą powodziową. Deszcz padał 20 dni i nocy. Poziom wody osiągnął 10 metrów. Jeszcze osiem lat po katastrofie, ponad połowa miasta znajdowała się pod wodą. W 2009 roku woda zaczęła ustępować, odsłaniając ruiny jednego z najpopularniejszych argentyńskich uzdrowisk.
"Koniec świata" zdarzył się w Epecuén dokładnie 30 lat temu. Fala powodziowa przerwała pobliską tamę, która zalewając miasto zmusiła tysiące ludzi do pośpiesznej ewakuacji.
- Straciłam swoje korzenie, swoją tożsamość, dopiero teraz to do mnie dociera - mówi Viviana Castro, była mieszkanka wymarłego miasta.
Miasto turystów wyłania się z jeziora Largo
Epecuén do 1985 roku było mekką argentyńskich urlopowiczów. Dzięki połączeniu kolejowemu z Buenos Aires, w sezonie miasto było oblegane, a informacje o dobroczynnym działaniu słonych wód z jeziora Epecuén docierały daleko za Argentynę. Dziś w mieście został tylko jeden mieszkaniec. 85-letni Pablo Novak. Kronikarz upadku Epecuén.
- Okazało się, że naderwane w powodzi tamy nie dadzą się naprawić, wszystko zostało zniszczone - twierdzi Novak.
Woda jeziora cofa się i odsłania 30-letnie zniszczenia. Epecuén już nie nadaje się do zamieszkania, ale jednocześnie nie brakuje chętnych i ciekawskich, którzy chcą obejrzeć zniszczone miasto. Jadą tutaj, jak dawniej jechali do wód leczniczych. Epecuén z wolna staje się ponownie atrakcją turystyczną. Nie jest to jednak atrakcja na miarę kurortu uzdrowiskowego, a raczej coś na kształt japońskiej Fukushimy po wybuchu elektrowni atomowej.
Polsat News
Czytaj więcej