Sejmowy spór o krzesła. Nikt nie chce siedzieć... na lewicy
Spór jest nie tylko o to, kto powinien siedzieć na polskim krześle podczas unijnego szczytu na Malcie, ale spór toczy się także o krzesła sejmowe. Ugrupowania nie mogą porozumieć się w kwestii podziału miejsc na sali plenarnej.
Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda normalnie. Sala jak sala, od prawej do lewej. I to jest problem, bo lewej strony w Sejmie przecież nie ma. Wszyscy chcieliby siedzieć po prawej. Albo po środku.
Ostatni tydzień w Sejmie upłynął pod znakiem spotkań i dywagacji dotyczących usadowienia posłów. Pierwsze ustalenie było takie, że kluby siadają od największego do najmniejszego. Ale wtedy ludowcy zajmują lewą stronę, a ugrupowanie Pawła Kukiza siedzi na lewo od Platformy.
- Musieliśmy odprawić egzorcyzmy jak przejmowaliśmy klub po Palikocie to nie dziwię się, że nikt nie chce siedzieć po lewej stronie - mówił w minionym tygodniu Adam Bielan z PiS. Komfort w pracy jest przecież najważniejszy. Niektórzy by chcieli siedzieć po lewej, ale tym razem nic z tego. - Jak nie chcą siedzieć, to niech oddadzą mandaty i sobie idą - podsumował Leszek Miller.
Problemów jest więcej. Ruch Kukiz'15 chciał zająć najbardziej skrajny rząd po prawej stronie, ale tu veto padło ze strony PiS. Przecież to Prawo i Sprawiedliwość jest sejmową prawicą. Inne zdanie mają narodowcy od Kukiza, ale są gotowi ustąpić.
O miejsca przepycha się także Platforma z Nowoczesną.
Polsat News
Czytaj więcej